do półfinału mundialu stanęli nam Sowieci. Na tę okazję nawet najwięksi abnegaci wytrzeźwieli, umyli się i wynik meczu powierzyli Najświętszej Panience, nawet najzajadlejsi ignoranci, wzdrygający się na dźwięk sędziowskiego gwizdka, postanowili zasiąść przed telewizorami, tłumacząc, że to już nie jest sprawa futbolu ani też polityki, to jest sprawa, by tak rzec, narodowowyzwoleńcza (…). Tego nie można było oglądać na telewizorku gazdy, (…) nikt nie chciał na sowieckim sprzęcie oglądać wojny z Sowietami, temu trzeba było świadczyć stadnie i uroczyście, najlepiej konspiracyjnie, na jak największym ekranie produkcji zachodniej.
Wojciech Kuczok
- Optymizmy i optymiści - mniej więcej tak powiedział - bywają różne. Zwyczajny optymista twierdzi, że wszystko będzie dobrze, dlatego wygląda na naiwnego, wszyscy z niego się śmieją i nikt mu nie wierzy. Ja natomiast - ciągnął pan Venclova - uważam siebie za optymistę historycznego.
- Jak to? - zapytałem przewidująco.
- A tak. W odróżnieniu od zwyczajnego, historyczny optymista twierdzi: "Wszystko będzie dobrze, tylko ja tego nie dożyję".
- W takim razie - powiedziałem - może mnie pan uważać za optymistę apokaliptycznego.
- Jak to? - zapytał przewidująco Tomas Venclova.
- A tak. W odróżnieniu od historycznego apokaliptyczny optymista twierdzi: "Wszystko będzie dobrze. tylko nikt tego nie dożyje".
Ołeksandr Bojczenko
Nadszedł jednakowoż mecz niezwykły (…) mecz nad meczami (…), bo oto na drodze do półfinału mundialu stanęli nam Sowieci. Na tę okazję nawet najwięksi abnegaci wytrzeźwieli, umyli się i wynik meczu powierzyli Najświętszej Panience, nawet najzajadlejsi ignoranci, wzdrygający się na dźwięk sędziowskiego gwizdka, postanowili zasiąść przed telewizorami, tłumacząc, że to już nie jest sprawa futbolu ani też polityki, to jest sprawa, by tak rzec, narodowowyzwoleńcza (…). Tego nie można było oglądać na telewizorku gazdy, (…) nikt nie chciał na sowieckim sprzęcie oglądać wojny z Sowietami, temu trzeba było świadczyć stadnie i uroczyście, najlepiej konspiracyjnie, na jak największym ekranie produkcji zachodniej.
Wojciech Kuczok
- Optymizmy i optymiści - mniej więcej tak powiedział - bywają różne. Zwyczajny optymista twierdzi, że wszystko będzie dobrze, dlatego wygląda na naiwnego, wszyscy z niego się śmieją i nikt mu nie wierzy. Ja natomiast - ciągnął pan Venclova - uważam siebie za optymistę historycznego.
- Jak to? - zapytałem przewidująco.
- A tak. W odróżnieniu od zwyczajnego, historyczny optymista twierdzi: "Wszystko będzie dobrze, tylko ja tego nie dożyję".
- W takim razie - powiedziałem - może mnie pan uważać za optymistę apokaliptycznego.
- Jak to? - zapytał przewidująco Tomas Venclova.
- A tak. W odróżnieniu od historycznego apokaliptyczny optymista twierdzi: "Wszystko będzie dobrze. tylko nikt tego nie dożyje".
Ołeksandr Bojczenko
- to był jej pokrętny, subtelny sposób oznajmiania mi, że nie byłem lub przestałem być tym, na kim mogłaby się oprzeć; gdy mówiłaNadszedł jednakowoż mecz niezwykły (…) mecz nad meczami (…), bo oto na drodze do półfinału mundialu stanęli nam Sowieci. Na tę okazję nawet najwięksi abnegaci wytrzeźwieli, umyli się i wynik meczu powierzyli Najświętszej Panience, nawet najzajadlejsi ignoranci, wzdrygający się na dźwięk sędziowskiego gwizdka, postanowili zasiąść przed telewizorami, tłumacząc, że to już nie jest sprawa futbolu ani też polityki, to jest sprawa, by tak rzec, narodowowyzwoleńcza (…). Tego nie można było oglądać na telewizorku gazdy, (…) nikt nie chciał na sowieckim sprzęcie oglądać wojny z Sowietami, temu trzeba było świadczyć stadnie i uroczyście, najlepiej konspiracyjnie, na jak największym ekranie produkcji zachodniej.
Wojciech Kuczok
- Optymizmy i optymiści - mniej więcej tak powiedział - bywają różne. Zwyczajny optymista twierdzi, że wszystko będzie dobrze, dlatego wygląda na naiwnego, wszyscy z niego się śmieją i nikt mu nie wierzy. Ja natomiast - ciągnął pan Venclova - uważam siebie za optymistę historycznego.
- Jak to? - zapytałem przewidująco.
- A tak. W odróżnieniu od zwyczajnego, historyczny optymista twierdzi: "Wszystko będzie dobrze, tylko ja tego nie dożyję".
- W takim razie - powiedziałem - może mnie pan uważać za optymistę apokaliptycznego.
- Jak to? - zapytał przewidująco Tomas Venclova.
- A tak. W odróżnieniu od historycznego apokaliptyczny optymista twierdzi: "Wszystko będzie dobrze. tylko nikt tego nie dożyje".
Ołeksandr Bojczenko
- to był jej pokrętny, subtelny sposób oznajmiania mi, że nie byłem lub przestałem być tym, na kim mogłaby się oprzeć; gdy mówiła, wiedziałem dobrze, że mówiła o sobie i że zwraca się do mnie. Ale jakież to straszliwe niebezpieczeństwa jej zagrażały? Wojna? Epidemia? Czy nadciągało trzęsienie ziemi, erupcja wulkanu, fala masowych morderstw? Przed jaką chordą barbarzyńców miałem jej bronić? Cóż za tygrys z zębami jak szpadle czyhał na jej dzieci? I z myślą o jakimż to potopie powinienem był się zabrać do budowy okrętu? Tak czy inaczej, nie nadawałem się kompletnie do takich rzeczy, co zresztą sama mi powiedziała i powtarzała jeszcze tysiące razy, że mam dwie lewe ręce do każdej roboty. Nie do pojęcia. I bądź tu przy takiej mądry.
Joel Egloff
Wojciech Kuczok
- Optymizmy i optymiści - mniej więcej tak powiedział - bywają różne. Zwyczajny optymista twierdzi, że wszystko będzie dobrze, dlatego wygląda na naiwnego, wszyscy z niego się śmieją i nikt mu nie wierzy. Ja natomiast - ciągnął pan Venclova - uważam siebie za optymistę historycznego.
- Jak to? - zapytałem przewidująco.
- A tak. W odróżnieniu od zwyczajnego, historyczny optymista twierdzi: "Wszystko będzie dobrze, tylko ja tego nie dożyję".
- W takim razie - powiedziałem - może mnie pan uważać za optymistę apokaliptycznego.
- Jak to? - zapytał przewidująco Tomas Venclova.
- A tak. W odróżnieniu od historycznego apokaliptyczny optymista twierdzi: "Wszystko będzie dobrze. tylko nikt tego nie dożyje".
Ołeksandr Bojczenko
Nadszedł jednakowoż mecz niezwykły (…) mecz nad meczami (…), bo oto na drodze do półfinału mundialu stanęli nam Sowieci. Na tę okazję nawet najwięksi abnegaci wytrzeźwieli, umyli się i wynik meczu powierzyli Najświętszej Panience, nawet najzajadlejsi ignoranci, wzdrygający się na dźwięk sędziowskiego gwizdka, postanowili zasiąść przed telewizorami, tłumacząc, że to już nie jest sprawa futbolu ani też polityki, to jest sprawa, by tak rzec, narodowowyzwoleńcza (…). Tego nie można było oglądać na telewizorku gazdy, (…) nikt nie chciał na sowieckim sprzęcie oglądać wojny z Sowietami, temu trzeba było świadczyć stadnie i uroczyście, najlepiej konspiracyjnie, na jak największym ekranie produkcji zachodniej.
Wojciech Kuczok
- Optymizmy i optymiści - mniej więcej tak powiedział - bywają różne. Zwyczajny optymista twierdzi, że wszystko będzie dobrze, dlatego wygląda na naiwnego, wszyscy z niego się śmieją i nikt mu nie wierzy. Ja natomiast - ciągnął pan Venclova - uważam siebie za optymistę historycznego.
- Jak to? - zapytałem przewidująco.
- A tak. W odróżnieniu od zwyczajnego, historyczny optymista twierdzi: "Wszystko będzie dobrze, tylko ja tego nie dożyję".
- W takim razie - powiedziałem - może mnie pan uważać za optymistę apokaliptycznego.
- Jak to? - zapytał przewidująco Tomas Venclova.
- A tak. W odróżnieniu od historycznego apokaliptyczny optymista twierdzi: "Wszystko będzie dobrze. tylko nikt tego nie dożyje".
Ołeksandr Bojczenko
- to był jej pokrętny, subtelny sposób oznajmiania mi, że nie byłem lub przestałem być tym, na kim mogłaby się oprzeć; gdy mówiłaNadszedł jednakowoż mecz niezwykły (…) mecz nad meczami (…), bo oto na drodze do półfinału mundialu stanęli nam Sowieci. Na tę okazję nawet najwięksi abnegaci wytrzeźwieli, umyli się i wynik meczu powierzyli Najświętszej Panience, nawet najzajadlejsi ignoranci, wzdrygający się na dźwięk sędziowskiego gwizdka, postanowili zasiąść przed telewizorami, tłumacząc, że to już nie jest sprawa futbolu ani też polityki, to jest sprawa, by tak rzec, narodowowyzwoleńcza (…). Tego nie można było oglądać na telewizorku gazdy, (…) nikt nie chciał na sowieckim sprzęcie oglądać wojny z Sowietami, temu trzeba było świadczyć stadnie i uroczyście, najlepiej konspiracyjnie, na jak największym ekranie produkcji zachodniej.
Wojciech Kuczok
- Optymizmy i optymiści - mniej więcej tak powiedział - bywają różne. Zwyczajny optymista twierdzi, że wszystko będzie dobrze, dlatego wygląda na naiwnego, wszyscy z niego się śmieją i nikt mu nie wierzy. Ja natomiast - ciągnął pan Venclova - uważam siebie za optymistę historycznego.
- Jak to? - zapytałem przewidująco.
- A tak. W odróżnieniu od zwyczajnego, historyczny optymista twierdzi: "Wszystko będzie dobrze, tylko ja tego nie dożyję".
- W takim razie - powiedziałem - może mnie pan uważać za optymistę apokaliptycznego.
- Jak to? - zapytał przewidująco Tomas Venclova.
- A tak. W odróżnieniu od historycznego apokaliptyczny optymista twierdzi: "Wszystko będzie dobrze. tylko nikt tego nie dożyje".
Ołeksandr Bojczenko
- to był jej pokrętny, subtelny sposób oznajmiania mi, że nie byłem lub przestałem być tym, na kim mogłaby się oprzeć; gdy mówiła, wiedziałem dobrze, że mówiła o sobie i że zwraca się do mnie. Ale jakież to straszliwe niebezpieczeństwa jej zagrażały? Wojna? Epidemia? Czy nadciągało trzęsienie ziemi, erupcja wulkanu, fala masowych morderstw? Przed jaką chordą barbarzyńców miałem jej bronić? Cóż za tygrys z zębami jak szpadle czyhał na jej dzieci? I z myślą o jakimż to potopie powinienem był się zabrać do budowy okrętu? Tak czy inaczej, nie nadawałem się kompletnie do takich rzeczy, co zresztą sama mi powiedziała i powtarzała jeszcze tysiące razy, że mam dwie lewe ręce do każdej roboty. Nie do pojęcia. I bądź tu przy takiej mądry.
Joel Egloff