mu jeden, tak jak w tej anegdotce, aby go bolał... Zupełnie nie rozumiem, jak można dać się uderzyć i nie oddać! Już teraz widzę, że dzisiejsze dziewczęta, nim wstąpią w związki małżeńskie, powinny uczyć się boksu, albo dżudo.
Magdalena Samozwaniec
- [...] Kiedyś wartości i sens były określone przez to, że realizuje się pewien model od pokoleń. Po pierwsze, było jasne, gdzie się urodziłam, kim jestem, kim są moi rodzice, a po drugie, co z tego dla mnie wynika i jakie życie mnie czeka, i co jest sensowne, a co nie.
- Dzisiaj to już takie jasne nie jest.
- Mamy znacznie większą mobilność społeczną. W Stanach Zjednoczonych ludzie przeprowadzają się po kilkanaście razy w ciągu życia, w Polsce te coraz bardziej tak to wygląda, więc poczucie zakorzenienia, więzi z grupą, którą rozpoznajemy jako naszą, się zmniejsza, w związku z czym zaczyna nam brakować oparcia, punktów odniesienia.
Częściej doświadczamy poczucia zawieszenia w przestrzeni i wydaje się nam, że powinniśmy jakoś zaistnieć, pojawiają się też pytania: co po nas zostanie? Kiedyś widziało się, co zostawało po dziadkach i co jest ważne - ludzie pamiętają, że to byli dobrzy ludzie, że on był silny, tylko trochę się awanturował, jak wypił, a do niej wszyscy przychodzili, bo znała się na leczeniu. I to było jakoś kojące. A dziś trudniej uznać autorytet kogoś starszego i bardziej doświadczonego, bo młodzi często wiedzą i umieją więcej w niektórych obszarach, więc w tej bezautorytetowej pustce o sens trudniej.
Agnieszka Jucewicz
Magdalena Samozwaniec
- [...] Kiedyś wartości i sens były określone przez to, że realizuje się pewien model od pokoleń. Po pierwsze, było jasne, gdzie się urodziłam, kim jestem, kim są moi rodzice, a po drugie, co z tego dla mnie wynika i jakie życie mnie czeka, i co jest sensowne, a co nie.
- Dzisiaj to już takie jasne nie jest.
- Mamy znacznie większą mobilność społeczną. W Stanach Zjednoczonych ludzie przeprowadzają się po kilkanaście razy w ciągu życia, w Polsce te coraz bardziej tak to wygląda, więc poczucie zakorzenienia, więzi z grupą, którą rozpoznajemy jako naszą, się zmniejsza, w związku z czym zaczyna nam brakować oparcia, punktów odniesienia.
Częściej doświadczamy poczucia zawieszenia w przestrzeni i wydaje się nam, że powinniśmy jakoś zaistnieć, pojawiają się też pytania: co po nas zostanie? Kiedyś widziało się, co zostawało po dziadkach i co jest ważne - ludzie pamiętają, że to byli dobrzy ludzie, że on był silny, tylko trochę się awanturował, jak wypił, a do niej wszyscy przychodzili, bo znała się na leczeniu. I to było jakoś kojące. A dziś trudniej uznać autorytet kogoś starszego i bardziej doświadczonego, bo młodzi często wiedzą i umieją więcej w niektórych obszarach, więc w tej bezautorytetowej pustce o sens trudniej.
Agnieszka Jucewicz