czukcze i kamczadały, w przedziwnych strojach narodowych, zupełnie egzotyczne, albo generałowie czy ministrowie z żonami, wszyscy w jasnoniebieskich garniturach z jednej sztuki materiału, grubi wszyscy i milczący wobec reszty towarzystwa. Żony wykupują całe sklepy "Jablonexu", błyszczą od olbrzymich brlantowych pająków, brosz, żyrandoli w uszach, robią sobie, biedusie, twardą trwałą ondulację albo niebotycznie natapirowane jajo na głowie. (...)Nie chcę się z nich wyśmiewać, to jest po prostu ciekawe, to pierwsze z nimi spotkanie. Zresztą trudno oczy oderwać od widoku osoby, która usiłuje jeść czereśnie widelcem i nożem.
Monika Żeromska
Chcę spadać. Rozbić się. Już nie pragnąć na brzegu rzeki, nie być głodna na weselu, nie krzyczeć w milczeniu, nie być skrzydłem cienia,
północnym stokiem, sinym śniegiem, drogą do zerwania mostu, codzienną wędrówką bezdomnego do miejsca, które nazywa się noc.
Mów do mnie. Oddychaj we mnie.
Zabierz mi imię, nie chcę nic swojego.
Będę kimś innym, jeśli zapragniesz innego,
nawet twoim wrogiem, jeśli potrzebujesz walki.
Przegram, gdy zechcesz zwycięstwa.
Otocz mnie ze wszystkich stron. Opanuj mnie. Upoluj mnie.
Chcę spadać. Rozbić się. Już nie pragnąć na brzegu rzeki, nie być głodna na weselu, nie krzyczeć w milczeniu, nie być skrzydłem cienia,
północnym stokiem, sinym śniegiem, drogą do zerwania mostu, codzienną wędrówką bezdomnego do miejsca, które nazywa się noc.
Anna Janko
Każdy, kto czytał wspomnienia z epoki, wie, że życie politycznych zesłańców na Syberii na początku XX wieku przypominało wakacje. Rząd płacił za kwaterę i całkiem hojnie łożył na utrzymanie skazanych. Mieszkali w prywatnych domach, otoczeni szacunkiem, byli pod luźnym nadzorem miejscowych władz. Mogli chodzić na spacery, polować, wiedli ożywione życie towarzyskie. Pisali książki.
Czy wyobrażają sobie państwo coś takiego w Związku Sowieckim? W tym państwie więźniowie polityczni, skazani ze słynnego artykułu 58, milionami konali z głodu, gnijąc we własnych ekskrementach w straszliwych łagrach. A setki tysięcy były mordowane w kazamatach czerezwyczajki strzałem w tył głowy. Więźniowie polityczni w oczach sowieckich władz stali niżej niż "bliscy klasowo" kryminalni recydywiści.
Wiktor Suworow
Monika Żeromska
Chcę spadać. Rozbić się. Już nie pragnąć na brzegu rzeki, nie być głodna na weselu, nie krzyczeć w milczeniu, nie być skrzydłem cienia,
północnym stokiem, sinym śniegiem, drogą do zerwania mostu, codzienną wędrówką bezdomnego do miejsca, które nazywa się noc.
Mów do mnie. Oddychaj we mnie.
Zabierz mi imię, nie chcę nic swojego.
Będę kimś innym, jeśli zapragniesz innego,
nawet twoim wrogiem, jeśli potrzebujesz walki.
Przegram, gdy zechcesz zwycięstwa.
Otocz mnie ze wszystkich stron. Opanuj mnie. Upoluj mnie.
Chcę spadać. Rozbić się. Już nie pragnąć na brzegu rzeki, nie być głodna na weselu, nie krzyczeć w milczeniu, nie być skrzydłem cienia,
północnym stokiem, sinym śniegiem, drogą do zerwania mostu, codzienną wędrówką bezdomnego do miejsca, które nazywa się noc.
Anna Janko
Każdy, kto czytał wspomnienia z epoki, wie, że życie politycznych zesłańców na Syberii na początku XX wieku przypominało wakacje. Rząd płacił za kwaterę i całkiem hojnie łożył na utrzymanie skazanych. Mieszkali w prywatnych domach, otoczeni szacunkiem, byli pod luźnym nadzorem miejscowych władz. Mogli chodzić na spacery, polować, wiedli ożywione życie towarzyskie. Pisali książki.
Czy wyobrażają sobie państwo coś takiego w Związku Sowieckim? W tym państwie więźniowie polityczni, skazani ze słynnego artykułu 58, milionami konali z głodu, gnijąc we własnych ekskrementach w straszliwych łagrach. A setki tysięcy były mordowane w kazamatach czerezwyczajki strzałem w tył głowy. Więźniowie polityczni w oczach sowieckich władz stali niżej niż "bliscy klasowo" kryminalni recydywiści.
Wiktor Suworow