Człowiek,który przekracza bramy więzienia,zostaje naznaczony na resztę życia.To dla niego szczyt grozy,koszmar,który ściga
go bez końca.Cokolwiek by się później działo,na zawsze pozostanie już byłym więźniem.Za murami człowiek nie ma już własnej tożsamości,staje się numerem,kodem kreskowym,tobołem przekładającym cały czas z miejsca na miejsce.
Laurent Gay
- Widzisz, Krystyno - powiedział Kuba. - I ty chcesz ze mną zostać? Czy wiesz, co by to było? Twoje życie stałoby się wiecznym oczekiwaniem. Nigdy byś mi nie wierzyła. Gdybym się spóźnił na obiad pół godziny z powodu tramwaju czy jakiegoś innego głupstwa, przezywałabyś męki takie jak kobieta rodząca. Codziennie byś musiała na nowo rodzić swoje cierpienie. Przymykałabyś oczy i widziała mnie pijącego w jakimś barze. Byłabyś podejrzliwa i nieufna, kazałabyś mi chuchać, pytałabyś mnie o wszystko, nie wierząc ani jednemu mojemu słowu, za wszelką cenę starałabyś się mnie zaskoczyć i złapać na kłamstwie; to weszłoby potem w nałóg zeszpecający każdą chwilę twojego życia. (...) a ludzie? Czy pomyślałabyś o ludziach? O tych wszystkich ludziach, którzy dawaliby ci dobre rady, jak ze mną postępować? O tych wszystkich idiotkach, które opowiadałyby ci, w jaki sposób wyciągnęły swoich mężów z nałogu? Czy pomyślałaś o tym? Czy zdajesz sobie sprawę, że naraz cały świat począłby cię obdarzać litością; wstrętną, wścibską litością, która z człowieka robi słabą, plugawą, nic niewartą dla samego siebie istotkę. (...) życie twoje stałoby się pomału piekłem; pomału zaczęłabyś nienawidzić tych uśmiechów, tych dobrych rad, tej życzliwości; potem zaczęłabyś nienawidzić ludzi, omijać ich, unikać ich, kłamać przed nimi. I wtedy, Krystyno, nadszedłby taki dzień, kiedy zrozumiałabyś, że tylko my dwoje jesteśmy na świecie: ty, Krystyno, i ja, pijak, który zmarnował ci życie i odebrał wszystko.
Marek Hłasko
Laurent Gay
- Widzisz, Krystyno - powiedział Kuba. - I ty chcesz ze mną zostać? Czy wiesz, co by to było? Twoje życie stałoby się wiecznym oczekiwaniem. Nigdy byś mi nie wierzyła. Gdybym się spóźnił na obiad pół godziny z powodu tramwaju czy jakiegoś innego głupstwa, przezywałabyś męki takie jak kobieta rodząca. Codziennie byś musiała na nowo rodzić swoje cierpienie. Przymykałabyś oczy i widziała mnie pijącego w jakimś barze. Byłabyś podejrzliwa i nieufna, kazałabyś mi chuchać, pytałabyś mnie o wszystko, nie wierząc ani jednemu mojemu słowu, za wszelką cenę starałabyś się mnie zaskoczyć i złapać na kłamstwie; to weszłoby potem w nałóg zeszpecający każdą chwilę twojego życia. (...) a ludzie? Czy pomyślałabyś o ludziach? O tych wszystkich ludziach, którzy dawaliby ci dobre rady, jak ze mną postępować? O tych wszystkich idiotkach, które opowiadałyby ci, w jaki sposób wyciągnęły swoich mężów z nałogu? Czy pomyślałaś o tym? Czy zdajesz sobie sprawę, że naraz cały świat począłby cię obdarzać litością; wstrętną, wścibską litością, która z człowieka robi słabą, plugawą, nic niewartą dla samego siebie istotkę. (...) życie twoje stałoby się pomału piekłem; pomału zaczęłabyś nienawidzić tych uśmiechów, tych dobrych rad, tej życzliwości; potem zaczęłabyś nienawidzić ludzi, omijać ich, unikać ich, kłamać przed nimi. I wtedy, Krystyno, nadszedłby taki dzień, kiedy zrozumiałabyś, że tylko my dwoje jesteśmy na świecie: ty, Krystyno, i ja, pijak, który zmarnował ci życie i odebrał wszystko.
Marek Hłasko