tym w taki sposób, że jego ofiara niczego nie podej¬rzewała. Nie była to hipnoza - hipnozą nie można zmusić czło¬wieka do popełnienia zbrodni. To było coś znacznie gorszego. Mobilizacja wszystkich środków, żeby rana się jątrzyła, a nie goiła.
Agatha Christie
Jakie są bomby? No cóż... naturalnie, wybuchowe. I głośne. I przerażające. Głośne i przerażające aż do szpiku kości - jak wtedy, gdy w dzieciństwie uderzyłeś się w głowę i nie mogłeś zrozumieć, dlaczego strasznie boli cię brzuch. Oprócz tego bomby są nieodwracalne, podobnie jak upuszczone talerze, kopnięte koty czy nazbyt pochopne słowa. Bomba to błąd. To zamieszanie i bałagan. I również - co bardzo istotne - wiedza. Kiedy słyszysz to suche tąpnięcie, ten zwierzęcy pomruk, z daleka czy z bliska, już wiesz. Wiesz, że ktoś gdzieś miał cholernego pecha.
Zresztą to nie bomby tchną największą grozą, tylko ich ofiary. Publiczna śmierć jakby w dwójnasób obnaża naszą śmiertelność. Bomby masakrują i gwałcą swoich zmarłych. Wybuch ściąga ludziom buty jak życzliwy krewny, lubieżnie rozpina koszule mężczyzn, kobietom brutalnie zadziera spódnice na zakrwawionych udach. Zwłoki walają się po ulicy niczym przecenione owoce. A co więcej - i tego, cholera, nie da się już przeskoczyć - są martwe. Zupełnie i nieodwołalnie martwe.
Robert McLiam Wilson
Agatha Christie
Jakie są bomby? No cóż... naturalnie, wybuchowe. I głośne. I przerażające. Głośne i przerażające aż do szpiku kości - jak wtedy, gdy w dzieciństwie uderzyłeś się w głowę i nie mogłeś zrozumieć, dlaczego strasznie boli cię brzuch. Oprócz tego bomby są nieodwracalne, podobnie jak upuszczone talerze, kopnięte koty czy nazbyt pochopne słowa. Bomba to błąd. To zamieszanie i bałagan. I również - co bardzo istotne - wiedza. Kiedy słyszysz to suche tąpnięcie, ten zwierzęcy pomruk, z daleka czy z bliska, już wiesz. Wiesz, że ktoś gdzieś miał cholernego pecha.
Zresztą to nie bomby tchną największą grozą, tylko ich ofiary. Publiczna śmierć jakby w dwójnasób obnaża naszą śmiertelność. Bomby masakrują i gwałcą swoich zmarłych. Wybuch ściąga ludziom buty jak życzliwy krewny, lubieżnie rozpina koszule mężczyzn, kobietom brutalnie zadziera spódnice na zakrwawionych udach. Zwłoki walają się po ulicy niczym przecenione owoce. A co więcej - i tego, cholera, nie da się już przeskoczyć - są martwe. Zupełnie i nieodwołalnie martwe.
Robert McLiam Wilson