sił wskazywał na głębokie zmiany w systemie porządku, zdrowia, a nawet bezpieczeństwa narodu. Tu właśnie należało rozpocząć dzieło, dlatego wpierw potrzebni byli ludzie prawa i nowi teologowie, którzy widzą zło wyraźnie – od wierzchołka aż po najdelikatniejsze korzenie; a dopiero później cios konsekrowanym mieczem, który jak błyskawica przenika mroki. Dlatego jednostki powinny żyć w związkach mocniejszych i jaśniejszych niż niegdyś, jako poszukiwacze nowego skarbu praworządności. Już chcąc wygrać krótki bieg, żyje się przecież w odmienny sposób. A tu chodziło o szlachetne życie, o wolność i godność człowieka.
Ernst Jünger
Ale jeszcze dalsze od światła były koty. Ich doskonałość zatrważała.Zamknięte w precyzji i akuratności swych ciał, nie znały błędu ani odchylenia. Na chwilę schodziły w głąb, na dno swej istoty, i wtedy nieruchomiały w swym miękkim futrze, poważniały groźnie i uroczyście, a oczy ich zaokrąglały się jak księżyce, chłonąc wzrok w swe leje ogniste. Ale po chwili już, wyrzucone na brzeg, na powierzchnię, ziewały swą nicością rozczarowane i bez złudzeń.
W ich życiu pełnym zamkniętej w sobie gracji nie było miejsca na żadną alternatywę. I znudzone w tym więzieniu doskonałości bez wyjścia, przejęte spleenem, sarkały zmarszczoną wargą pełne bezprzedmiotowego okrucieństwa w krótkiej, pręgami rozszerzonej twarzy.
Bruno Schulz
Zadzwonił telefon.Podniosłam słuchawkę.
-Siedzisz?-zapytał Curran.
--Tak.
-To dobrze.
Klik.
Zasłuchałam się w sygnał.Hm...Skoro dobrze,że siedzę,powinnam wstać.Podniosłam się.Wraz ze mną podniósł się fotel.W efekcie skończyłam przygięta do blatu pod ciężarem przyklejonego do tyłka fotela.Złapałam za krawędź i spróbowałam oderwać siedzisko.Bez rezultatu.
Zamorduję go.Powoli.I będę się rozkoszowała każdą chwilą tego morderstwa.
Usiadłam i zaparłam się,usiłując uwolnić się od fotela.Nic.Chwyciwszy za krawędzie blatu,zaczęłam się wykręcać.Nogi fotela zatrzeszczały,marszcząc dywan.
No,dobra.
Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Andrei.
-Tak?
-Przykleił mi fotel do tyłka.
Cisza.
-Mocno?
-Nie mogę się odkleić.
Dźwięk,który wydała Andrea podejrzanie przypominał chichot.
-To boli?
-Nie,ale nie mogę wstać.
Ilona Andrews
Ernst Jünger
Ale jeszcze dalsze od światła były koty. Ich doskonałość zatrważała.Zamknięte w precyzji i akuratności swych ciał, nie znały błędu ani odchylenia. Na chwilę schodziły w głąb, na dno swej istoty, i wtedy nieruchomiały w swym miękkim futrze, poważniały groźnie i uroczyście, a oczy ich zaokrąglały się jak księżyce, chłonąc wzrok w swe leje ogniste. Ale po chwili już, wyrzucone na brzeg, na powierzchnię, ziewały swą nicością rozczarowane i bez złudzeń.
W ich życiu pełnym zamkniętej w sobie gracji nie było miejsca na żadną alternatywę. I znudzone w tym więzieniu doskonałości bez wyjścia, przejęte spleenem, sarkały zmarszczoną wargą pełne bezprzedmiotowego okrucieństwa w krótkiej, pręgami rozszerzonej twarzy.
Bruno Schulz
Zadzwonił telefon.Podniosłam słuchawkę.
-Siedzisz?-zapytał Curran.
--Tak.
-To dobrze.
Klik.
Zasłuchałam się w sygnał.Hm...Skoro dobrze,że siedzę,powinnam wstać.Podniosłam się.Wraz ze mną podniósł się fotel.W efekcie skończyłam przygięta do blatu pod ciężarem przyklejonego do tyłka fotela.Złapałam za krawędź i spróbowałam oderwać siedzisko.Bez rezultatu.
Zamorduję go.Powoli.I będę się rozkoszowała każdą chwilą tego morderstwa.
Usiadłam i zaparłam się,usiłując uwolnić się od fotela.Nic.Chwyciwszy za krawędzie blatu,zaczęłam się wykręcać.Nogi fotela zatrzeszczały,marszcząc dywan.
No,dobra.
Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Andrei.
-Tak?
-Przykleił mi fotel do tyłka.
Cisza.
-Mocno?
-Nie mogę się odkleić.
Dźwięk,który wydała Andrea podejrzanie przypominał chichot.
-To boli?
-Nie,ale nie mogę wstać.
Ilona Andrews