musisz ich rozumieć. Nie jest ci potrzebna żadna specjalna wiedza ani przyrządy. Nie potrzebujesz zegarów słonecznych, klepsydr ani chronometrów. Ale jeśli chcesz zdążyć na spotkanie, złapać pociąg czy być w określonym miejscu o określonym czasie, musisz zaprząc myśl i wynaleźć skomplikowane urządzenia, by zapewnić sobie precyzję określenia czasu. Sądzę, że z podejściem do życia może być podobnie. Jesteś szczęśliwy lub zły, lubisz kogoś albo nie, czujesz się smutny. Ludzie tacy jak ja czy ty - bo Robert już nie bardzo - r o z w a ż a j ą swoje uczucia, a n a l i z u j ą, m y ś l ą o nich. Badają ich źródło.
Mary Westmacott
-Ma gavte la nata
Lorenza, która machała jeszcze ręką Agliemu w wesołym i koleżeńskim geście, zapytała, co to znaczy.
-To turyńskie. Oznacza: wyjmij korek albo, jeśli wolisz, zechce pani wyjąć korek. Kiedy ma się do czynienia z osoba wyniosłą i zadzierającą nosa, można przypuszczać, że jest ona pełna pychy i że przy tym nieumiarkowanym szacunku dla samej siebie ciało może się utrzymać w nadętym stanie jedynie dzięki wetkniętemu między zwieracze korkowi, który zabezpiecza cały ten aerostatyczny majestat. Gdy więc zachęca się danego osobnika do usunięcia owej zatyczki, żąda się od niego, by sam z siebie wypuścił powietrze, czemu nierzadko towarzyszy przenikliwy świst i redukcja pozostałej powłoki zewnętrznej do żałosnego stanu wynędzniałego i bezkrwistego wizerunku upiora poprzedniej dostojności.
Umberto Eco
Mówi o tym, co czuła, kiedy w przeszłości była porzucana. Przez Ojca i przez Chłopca z Chicago i przez każdego, na kim jej w życiu zależało. Zostawiali ją i nigdy nie dzwonili i nigdy nie napisali listu, nigdy nie pokazali jej, że ją kochają, nigdy nie wracali. Ani razu. Nigdy.
Mówi o opuszczeniu. Jak za każdym razem łamali jej serce. Jak po każdym złamaniu trudniej mu się było zagoić. Jak po każdym zagojeniu trudniej jej było znowu kochać. Jak za każdym razem nadzieja zamieniała się w pustkę. W samotność i rozpacz. W nienawiść do samej siebie i pogardę dla samej siebie. Na początku była nadzieja. Zniknęła. Na końcu nie było już nic.
James Frey
Mary Westmacott
-Ma gavte la nata
Lorenza, która machała jeszcze ręką Agliemu w wesołym i koleżeńskim geście, zapytała, co to znaczy.
-To turyńskie. Oznacza: wyjmij korek albo, jeśli wolisz, zechce pani wyjąć korek. Kiedy ma się do czynienia z osoba wyniosłą i zadzierającą nosa, można przypuszczać, że jest ona pełna pychy i że przy tym nieumiarkowanym szacunku dla samej siebie ciało może się utrzymać w nadętym stanie jedynie dzięki wetkniętemu między zwieracze korkowi, który zabezpiecza cały ten aerostatyczny majestat. Gdy więc zachęca się danego osobnika do usunięcia owej zatyczki, żąda się od niego, by sam z siebie wypuścił powietrze, czemu nierzadko towarzyszy przenikliwy świst i redukcja pozostałej powłoki zewnętrznej do żałosnego stanu wynędzniałego i bezkrwistego wizerunku upiora poprzedniej dostojności.
Umberto Eco
Mówi o tym, co czuła, kiedy w przeszłości była porzucana. Przez Ojca i przez Chłopca z Chicago i przez każdego, na kim jej w życiu zależało. Zostawiali ją i nigdy nie dzwonili i nigdy nie napisali listu, nigdy nie pokazali jej, że ją kochają, nigdy nie wracali. Ani razu. Nigdy.
Mówi o opuszczeniu. Jak za każdym razem łamali jej serce. Jak po każdym złamaniu trudniej mu się było zagoić. Jak po każdym zagojeniu trudniej jej było znowu kochać. Jak za każdym razem nadzieja zamieniała się w pustkę. W samotność i rozpacz. W nienawiść do samej siebie i pogardę dla samej siebie. Na początku była nadzieja. Zniknęła. Na końcu nie było już nic.
James Frey