odręb najbardziej wulgarnego empiryzmu. Ustanowiono je w celu najzupełniej praktycznym i ze względu na zwykłą wygodę. Nie posługujemy się nim względem jakiegoś kryształu czy drzewa. Wobec moralności zwierząt zachowujemy całkowitą obojętność. Z tą samą obojętnością odnosimy się do dzikich. Pozwala to nam unicestwiać ich bez wyrzutów sumienia. To właśnie nazywa się polityką kolonialną. Nie widać również, by wierzący wymagali od boga wysokiej moralności. W obecnym stanie społeczeństwa niechętnie by przyznali, że jest rozwiązły i kompromituje się miłosnymi przygodami; lecz za to uznają za dobre, że jest mściwy i okrutny. Moralność to wzajemna gwarancja, że każdy zachowa to, co posiada.
Anatole France
Podam przykład ze świata zwierząt, co prawda skrajny. Ryby głębinowe z gatunku matronicowatych. Samiec i samica, gdy się wreszcie w odmętach odnajdą, nie chcą się rozstać już nigdy, bo bezdenna jest samotność na dnie oceanu...Samiec składa głęboki pocałunek na ciele samicy i tak już pozostaje. Wgryza się w nią i z nią zrasta. Jego układ krwionośny podłącza się do krwiobiegu wybranki serca i odtąd płynie w nich jedna krew. On patrzy na świat jej oczami (bo jego własne ulegają zanikowi) i karmi się jej pożywieniem, ponieważ nie ma już własnego żołądka. Są na zawsze razem, są jednym ciałem, jednym życiem. I z czasem - jedną śmiercią.
Anna Janko
Jedzeniu batoników Mars i Topic towarzyszył jakiś dziwny protokół postępowania. Ojciec kroił swój batonik na plasterki, kładł je na talerzu w równej linii i zjadał każdy kawałek, jakby to była luksusowa czekoladka. Dzięki temu jeden Mars starczał mu na cały odcinek serialu "Rewolwer i melonik". Wkładanie całości prosto do ust było zakazane, z wyjątkiem (z jakiegoś tajemniczego powodu) batonika Milky Way. Najwyraźniej decydująca była kwestia rozmiaru. Musiałem odłamywać każdy następny kawałek Marsa palcami i wrzucać go do ust. Odgryzienie go byłoby prawdopodobnie powodem, by posłać mnie za karę do mojego pokoju. Nie jestem do końca pewien, co zrobiłby ojciec, gdybym zaczął ssać Marsa tak, jak to robiła Joan — głęboko wkładając go do ust i poruszając nim na boki. Był to widok fascynujący, gdy mleczna czekolada rozpływała się jej na języku i zostawiała malutkie brązowe ślady w kąciku warg.
Nigel Slater
Anatole France
Podam przykład ze świata zwierząt, co prawda skrajny. Ryby głębinowe z gatunku matronicowatych. Samiec i samica, gdy się wreszcie w odmętach odnajdą, nie chcą się rozstać już nigdy, bo bezdenna jest samotność na dnie oceanu...Samiec składa głęboki pocałunek na ciele samicy i tak już pozostaje. Wgryza się w nią i z nią zrasta. Jego układ krwionośny podłącza się do krwiobiegu wybranki serca i odtąd płynie w nich jedna krew. On patrzy na świat jej oczami (bo jego własne ulegają zanikowi) i karmi się jej pożywieniem, ponieważ nie ma już własnego żołądka. Są na zawsze razem, są jednym ciałem, jednym życiem. I z czasem - jedną śmiercią.
Anna Janko
Jedzeniu batoników Mars i Topic towarzyszył jakiś dziwny protokół postępowania. Ojciec kroił swój batonik na plasterki, kładł je na talerzu w równej linii i zjadał każdy kawałek, jakby to była luksusowa czekoladka. Dzięki temu jeden Mars starczał mu na cały odcinek serialu "Rewolwer i melonik". Wkładanie całości prosto do ust było zakazane, z wyjątkiem (z jakiegoś tajemniczego powodu) batonika Milky Way. Najwyraźniej decydująca była kwestia rozmiaru. Musiałem odłamywać każdy następny kawałek Marsa palcami i wrzucać go do ust. Odgryzienie go byłoby prawdopodobnie powodem, by posłać mnie za karę do mojego pokoju. Nie jestem do końca pewien, co zrobiłby ojciec, gdybym zaczął ssać Marsa tak, jak to robiła Joan — głęboko wkładając go do ust i poruszając nim na boki. Był to widok fascynujący, gdy mleczna czekolada rozpływała się jej na języku i zostawiała malutkie brązowe ślady w kąciku warg.
Nigel Slater