siebie to, co naprawdę chcę powiedzieć: że ludzie, których kochamy, każdego dnia, w każdym momencie potrafią nas zdziwić. Że o naszej wartości nie stanowią być może nasze uczynki, ale nasz potencjał: to, do czego jesteśmy zdoli w najbardziej nieoczekiwanych sytuacjach. [290]
Jodi Picoult
Takie bezwstydnie cudowne pożywienie - proszę, dołóż sobie następną gigantyczną łychę śmietany, rozsmaruj więcej smalcu na chlebie - zostało wymyślone przez naród potrzebujący rekompensaty za brutalność życia w kraju, który trwa w nieustannym stanie wojny z własnymi obywatelami i samym sobą.
Dla mnie, dziecka dorastającego w Związku Radzieckim, puste półki stanowiły pierwsze starcie zbrojne w tej wojnie. Mój kraj obejmował zasięgiem dziesięć stref czasowych. Można tu było uprawiać pomarańcze w podzwrotnikowym klimacie Adżarii nad Morzem Czarnym, hodować owoce i sadzić melony na wietrznych stepach Kazachstanu, pielęgnować pomidory i bakłażany na pogórzach Tadżykistanu, zbierać winogrona i owoce w winnicach i sadach Kaukazu, łowić kraby, krewetki i ryby w głębinach Pacyfiku lodowatych wodach Arktyki oraz licznych rzekach, przecinających tę ziemię wzdłuż i wszerz, wypasać bydło i zbierać plony na płodnych polach centralnej Rosji i zachodnich republik, a potem wykorzystywać liczącą ponad sto czterdzieści tysięcy kilometrów sieć kolei - najdłuższą na świecie, jak niezmiennie przypominały nam nasze szkolne podręczniki - aby dostarcza c całe to bogactwo dwustu dziewięćdziesięciu milionom obywateli.
Zamiast tego Związek radziecki nas głodził. [Barszcz na wojnie] s.150.
Anna Badkhen
Jodi Picoult
Takie bezwstydnie cudowne pożywienie - proszę, dołóż sobie następną gigantyczną łychę śmietany, rozsmaruj więcej smalcu na chlebie - zostało wymyślone przez naród potrzebujący rekompensaty za brutalność życia w kraju, który trwa w nieustannym stanie wojny z własnymi obywatelami i samym sobą.
Dla mnie, dziecka dorastającego w Związku Radzieckim, puste półki stanowiły pierwsze starcie zbrojne w tej wojnie. Mój kraj obejmował zasięgiem dziesięć stref czasowych. Można tu było uprawiać pomarańcze w podzwrotnikowym klimacie Adżarii nad Morzem Czarnym, hodować owoce i sadzić melony na wietrznych stepach Kazachstanu, pielęgnować pomidory i bakłażany na pogórzach Tadżykistanu, zbierać winogrona i owoce w winnicach i sadach Kaukazu, łowić kraby, krewetki i ryby w głębinach Pacyfiku lodowatych wodach Arktyki oraz licznych rzekach, przecinających tę ziemię wzdłuż i wszerz, wypasać bydło i zbierać plony na płodnych polach centralnej Rosji i zachodnich republik, a potem wykorzystywać liczącą ponad sto czterdzieści tysięcy kilometrów sieć kolei - najdłuższą na świecie, jak niezmiennie przypominały nam nasze szkolne podręczniki - aby dostarcza c całe to bogactwo dwustu dziewięćdziesięciu milionom obywateli.
Zamiast tego Związek radziecki nas głodził. [Barszcz na wojnie] s.150.
Anna Badkhen