życie w pełnym blasku przedwcześnie by nas wypaliło. Więc musimy czasem zapaść w cień, bylebyśmy zawsze wiedzieli, że gdzieś jest światło, i wędrowali wciąż ku niemu, niestrudzenie, nawet wtedy, gdy jest daleko.
Dorota Terakowska
W Europie, powiedział, uczyli mnie, że front to okopy i zasieki, które tworzą wyraźną i wiadomą linię. Front na rzece, wzdłuż drogi albo od wioski do wioski. Można to wykreślić ołówkiem na mapie, można pokazać palcem w terenie. A tutaj front jest wszędzie i nigdzie. Ta ziemia jest zbyt wielka, a ludzi zbyt mało, żeby istniał liniowy front. To świat dziki i nie urządzony, trudno z nim współżyć. Nie ma wody, bo tu dużo pustyń. Nie można dłużej zatrzymać się tam, gdzie nie ma źródeł, a źródło od źródła daleko. Tu, gdzie stoimy, jest woda, a następna woda dopiero sto kilometrów dalej. Każdy oddział trzyma się swojej wody, bo inaczej zginie. Jeżeli między jedną wodą a drugą jest sto kilometrów odległości, to ta przestrzeń jest niczyja, nikogo tam nie ma. Więc front u nas nie jest liniowy, tylko punktowy i w dodatku ruchomy. Są setki frontów, bo są setki oddziałów. Każdy oddział jest frontem, potencjalnym frontem. Jeżeli nasz oddział zderzy się z oddziałem przeciwnika, to dwa potencjalne fronty zamienią się we front realny: następuje bitwa. Teraz jesteśmy trzyosobowym frontem potencjalnym, który zmierza na północ. Jeżeli wpadniemy w zasadzkę, staniemy się frontem realnym. To jest wojna zasadzek. Na każdej drodze, w każdym miejscu może być front. Można objechać ten kraj i wyjść cało, a można zginąć na najbliższym metrze. Nie ma zasady, nie ma metody. Wszystko zależy od szczęścia i przypadku. Jest wielki bałagan na tej wojnie. Nikt dokładnie nie orientuje się w sytuacji.
Ryszard Kapuściński
Dorota Terakowska
W Europie, powiedział, uczyli mnie, że front to okopy i zasieki, które tworzą wyraźną i wiadomą linię. Front na rzece, wzdłuż drogi albo od wioski do wioski. Można to wykreślić ołówkiem na mapie, można pokazać palcem w terenie. A tutaj front jest wszędzie i nigdzie. Ta ziemia jest zbyt wielka, a ludzi zbyt mało, żeby istniał liniowy front. To świat dziki i nie urządzony, trudno z nim współżyć. Nie ma wody, bo tu dużo pustyń. Nie można dłużej zatrzymać się tam, gdzie nie ma źródeł, a źródło od źródła daleko. Tu, gdzie stoimy, jest woda, a następna woda dopiero sto kilometrów dalej. Każdy oddział trzyma się swojej wody, bo inaczej zginie. Jeżeli między jedną wodą a drugą jest sto kilometrów odległości, to ta przestrzeń jest niczyja, nikogo tam nie ma. Więc front u nas nie jest liniowy, tylko punktowy i w dodatku ruchomy. Są setki frontów, bo są setki oddziałów. Każdy oddział jest frontem, potencjalnym frontem. Jeżeli nasz oddział zderzy się z oddziałem przeciwnika, to dwa potencjalne fronty zamienią się we front realny: następuje bitwa. Teraz jesteśmy trzyosobowym frontem potencjalnym, który zmierza na północ. Jeżeli wpadniemy w zasadzkę, staniemy się frontem realnym. To jest wojna zasadzek. Na każdej drodze, w każdym miejscu może być front. Można objechać ten kraj i wyjść cało, a można zginąć na najbliższym metrze. Nie ma zasady, nie ma metody. Wszystko zależy od szczęścia i przypadku. Jest wielki bałagan na tej wojnie. Nikt dokładnie nie orientuje się w sytuacji.
Ryszard Kapuściński