i diaboliczne jest skazywanie na śmierć własnych ludzi, by potem móc włożyć białe rękawiczki i unurzać ręce w krwi, nie plamiąc ich. Ostrzegam jednak(...)nie ma rękawiczek, które by chroniły sumienie(...).
Alberto Vázquez-Figueroa
- Jared - wzdycham. Próbuję znowu sięgnąć jego ust. On jednak cofa się, jakby chciał coś powiedzieć. Co jeszcze?
- Ale...
- Ale? - Jakie znowu "ale"? Jak po tym szaleństwie zmysłów można jeszcze zacząć zdanie od "ale"?
- Ale ty masz siedemnaście lat. A ja dwadzieściasześć.
Stephenie Meyer
- Myślałam, że taki twardziel jak ty zniesie wszystko.
Wciska pięści w kieszenie spodni i odwraca wzrok do okna. Przez krótką chwilę po prostu gapi się w niebo ze smutkiem w oczach. Między kolejnymi fajerwerkami słyszę jego głęboki oddech. Mruga gwałtownie i zerka na mnie przez ramię.
- A ja myślałem, że się domyślisz, że wcale nie jestem twardzielem.
Estelle Maskame
- Dlaczego pani na mnie patrzy tak cholernie? - zapytałem. - Nie jestem przecież inspektorem z urzędu podatkowego. A w dodatku pani wcale nie ma pieniędzy.
Uśmiechnęła się.
- Ten uśmiech też już znam - powiedziałem. - Znam człowieka, który uśmiecha się cały czas tak jak pani, kiedy na mnie patrzy. Nie wiedziałem, że jestem aż tak zabawny. Dotychczas mówiono mi co innego.
Marek Hłasko
Alberto Vázquez-Figueroa
- Jared - wzdycham. Próbuję znowu sięgnąć jego ust. On jednak cofa się, jakby chciał coś powiedzieć. Co jeszcze?
- Ale...
- Ale? - Jakie znowu "ale"? Jak po tym szaleństwie zmysłów można jeszcze zacząć zdanie od "ale"?
- Ale ty masz siedemnaście lat. A ja dwadzieściasześć.
Stephenie Meyer
- Myślałam, że taki twardziel jak ty zniesie wszystko.
Wciska pięści w kieszenie spodni i odwraca wzrok do okna. Przez krótką chwilę po prostu gapi się w niebo ze smutkiem w oczach. Między kolejnymi fajerwerkami słyszę jego głęboki oddech. Mruga gwałtownie i zerka na mnie przez ramię.
- A ja myślałem, że się domyślisz, że wcale nie jestem twardzielem.
Estelle Maskame
- Dlaczego pani na mnie patrzy tak cholernie? - zapytałem. - Nie jestem przecież inspektorem z urzędu podatkowego. A w dodatku pani wcale nie ma pieniędzy.
Uśmiechnęła się.
- Ten uśmiech też już znam - powiedziałem. - Znam człowieka, który uśmiecha się cały czas tak jak pani, kiedy na mnie patrzy. Nie wiedziałem, że jestem aż tak zabawny. Dotychczas mówiono mi co innego.
Marek Hłasko