swą cenę, gdy tę poezję zbruka się, gdy ulotni się coś, co można by nazwać elegancją uczucia. Wszystkie istotne stosunki między ludźmi wymagają bezustannej czujności, aby tej elegancji nie naruszyć.
Jan Lechoń
Malcolm leżał rozwalony w fotelu, z colą i torbą czipsów, i oglądał wyścigi motocyklowe na kanale sportowym. Carter chodził.Mal już się przyzwyczaił. Carter chodził, siadał, przez chwilę wpatrywał się w telewizor, spoglądał na zegarek. Wstawał i znowu chodził.
– Zaczynamy się wahać, profesorze? Mam rozkaz cię związać, gdybyś próbował uciekać.
– Co? Cha, cha. Nie. Naprawdę jest dopiero pół do drugiej? Może bateria wysiadła. – Marszcząc brwi, popatrzył na zegarek i postukał w tarczę. – Która u ciebie jest godzina?
Malcolm uniósł nadgarstek z zegarkiem.
– Taka, w której powinieneś się wyluzować. Chcesz się napić czegoś mocniejszego?
– Nie. Nie. Nie. Może. Nie... Po prostu... czuję się, jakbym znalazł się w innym wymiarze, gdzie pięć minut trwa półtorej godziny. Powinniśmy byli zdecydować się na popołudniowy ślub. Właśnie byśmy się pobierali, gdybyśmy wybrali ślub po południu.
– Tak ci się śpieszy?
– Chyba tak. – Popatrzył na Mala otępiałym wzrokiem. – Czasami nie mam pojęcia, jak to się wszystko stało, a czasem wydaje mi się, że tak było zawsze. Ja tylko... to... my...
– Wypluj to z siebie.
– Kiedy znajdziesz kobietę, którą kochasz, bez pamięci, a ona kocha ciebie, nawet z twoimi słabościami i wadami, wszystko wskakuje na swoje miejsce. A jeżeli możesz z nią rozmawiać, a ona cię słucha, rozśmiesza i zmusza do myślenia, sprawia, że widzisz, kim naprawdę jesteś, a przy niej jesteś kimś lepszym, byłbyś idiotą, gdybyś nie chciał spędzić z nią reszty życia.
Przerwał, uśmiechając się zawstydzony.
– Bredzę.
– Nie. – Jego słowa poruszyły Mala do głębi. Potrząsnął głową. – To dobrze dla ciebie, Carter. Jesteś cholernym szczęściarzem.
Nora Roberts
Jan Lechoń
Malcolm leżał rozwalony w fotelu, z colą i torbą czipsów, i oglądał wyścigi motocyklowe na kanale sportowym. Carter chodził.Mal już się przyzwyczaił. Carter chodził, siadał, przez chwilę wpatrywał się w telewizor, spoglądał na zegarek. Wstawał i znowu chodził.
– Zaczynamy się wahać, profesorze? Mam rozkaz cię związać, gdybyś próbował uciekać.
– Co? Cha, cha. Nie. Naprawdę jest dopiero pół do drugiej? Może bateria wysiadła. – Marszcząc brwi, popatrzył na zegarek i postukał w tarczę. – Która u ciebie jest godzina?
Malcolm uniósł nadgarstek z zegarkiem.
– Taka, w której powinieneś się wyluzować. Chcesz się napić czegoś mocniejszego?
– Nie. Nie. Nie. Może. Nie... Po prostu... czuję się, jakbym znalazł się w innym wymiarze, gdzie pięć minut trwa półtorej godziny. Powinniśmy byli zdecydować się na popołudniowy ślub. Właśnie byśmy się pobierali, gdybyśmy wybrali ślub po południu.
– Tak ci się śpieszy?
– Chyba tak. – Popatrzył na Mala otępiałym wzrokiem. – Czasami nie mam pojęcia, jak to się wszystko stało, a czasem wydaje mi się, że tak było zawsze. Ja tylko... to... my...
– Wypluj to z siebie.
– Kiedy znajdziesz kobietę, którą kochasz, bez pamięci, a ona kocha ciebie, nawet z twoimi słabościami i wadami, wszystko wskakuje na swoje miejsce. A jeżeli możesz z nią rozmawiać, a ona cię słucha, rozśmiesza i zmusza do myślenia, sprawia, że widzisz, kim naprawdę jesteś, a przy niej jesteś kimś lepszym, byłbyś idiotą, gdybyś nie chciał spędzić z nią reszty życia.
Przerwał, uśmiechając się zawstydzony.
– Bredzę.
– Nie. – Jego słowa poruszyły Mala do głębi. Potrząsnął głową. – To dobrze dla ciebie, Carter. Jesteś cholernym szczęściarzem.
Nora Roberts