gust... Chciałbym przegalopować przez nią jak pijany Kozak. Rosjo, Rosjo, dokąd gnasz? Dalej, dalej, jak trąba powietrzna! Tylko wtedy jestem sobą, kiedy coś rozbijam w drobny mak. Nigdy nie napiszę książki, która się spodoba wydawcom. Właściwie napisałem aż za wiele książek. Ale to taka lunatyczna literatura. No, wiesz: miliony słów, ale wszystko w głowie. Brzęczą mi w niej jak złote monety. Mam już dość odlewania złotych monet. Rzygać mi się chce od tych kawaleryjskich szarż... po ciemku. Odtąd każde moje słowo musi być strzałą zmierzającą prosto do celu. I to zatrutą. Chcę wytępić książki, pisarzy, wydawców, czytelników. Pisanie dla zwykłych odbiorców w ogóle mnie nie interesuje. Chciałbym pisać dla szaleńców - albo dla aniołów.
Henry Miller
- Nie osuszy jeszcze przez tydzień! - tłumaczyłem uparcie
- A co to właściwie jest ,,tydzień"? I po co?
- Co po co?
- No, do czego służy??
- Tydzień ??? Do mierzenia czasu.
- A po co? - Pepe pytał zupełnie poważnie. Indianie lubią sięgać sedna. Kiedy to robią, logika białego człowieka zazwyczaj traci grunt pod nogami i wszystko się wywraca.
- Po co mierzysz czas, gringo? - nie ustępował Indianin.
- Eee. Żeby się nie zgubić - odpowiedziałem niepewnie.
Nie zgubić gdzie?
- W czasie... - powoli sam przestawałem wierzyć w sensowność własnych słów.
- To ty potrafisz się zgubić nie ruszając z miejsca??
Wojciech Cejrowski
Nad brzegiem zimnego morza przycupnęło Miasto.
Rodziło się - jak większość miast - niedostrzegalnie. Jakby od niechcenia: jedna czy dwie chałupy wydane na pastwę sztormów; nieporadnie sklecona łódź wyciągana daleko na piasek, żeby nie pochwyciła jej woda; szamotanie się w sieci ukradzionych morzu ryb. Taki był zapewne początek Miasta.
A może początkiem było czyjeś uważne spojrzenie, które przerodziło się w przekonanie, a potem w dojrzałą pewność, że to właśnie TO miejsce. W jakiś sposób lepsze od wszystkich innych. Że warto pozostać tu dłużej.
Jednak wszystko mogło zacząć się i zdarzyć bez tej pewności. U początków Miasta mogło lec znużenie tak wielkie, że niemożliwe wydawało się dojście gdziekolwiek dalej. I zadecydowało ślepe jak los zmęczenie.
Ewa Kujawska
Henry Miller
- Nie osuszy jeszcze przez tydzień! - tłumaczyłem uparcie
- A co to właściwie jest ,,tydzień"? I po co?
- Co po co?
- No, do czego służy??
- Tydzień ??? Do mierzenia czasu.
- A po co? - Pepe pytał zupełnie poważnie. Indianie lubią sięgać sedna. Kiedy to robią, logika białego człowieka zazwyczaj traci grunt pod nogami i wszystko się wywraca.
- Po co mierzysz czas, gringo? - nie ustępował Indianin.
- Eee. Żeby się nie zgubić - odpowiedziałem niepewnie.
Nie zgubić gdzie?
- W czasie... - powoli sam przestawałem wierzyć w sensowność własnych słów.
- To ty potrafisz się zgubić nie ruszając z miejsca??
Wojciech Cejrowski
Nad brzegiem zimnego morza przycupnęło Miasto.
Rodziło się - jak większość miast - niedostrzegalnie. Jakby od niechcenia: jedna czy dwie chałupy wydane na pastwę sztormów; nieporadnie sklecona łódź wyciągana daleko na piasek, żeby nie pochwyciła jej woda; szamotanie się w sieci ukradzionych morzu ryb. Taki był zapewne początek Miasta.
A może początkiem było czyjeś uważne spojrzenie, które przerodziło się w przekonanie, a potem w dojrzałą pewność, że to właśnie TO miejsce. W jakiś sposób lepsze od wszystkich innych. Że warto pozostać tu dłużej.
Jednak wszystko mogło zacząć się i zdarzyć bez tej pewności. U początków Miasta mogło lec znużenie tak wielkie, że niemożliwe wydawało się dojście gdziekolwiek dalej. I zadecydowało ślepe jak los zmęczenie.
Ewa Kujawska