na stolikach nocnych. Myślałem o moich małych triumfach i o zniszczeniu, jakie widziałem wokół siebie, tarzałem się w futrach z norek leżących na łóżku moich rodziców, którzy w tym czasie czynili na dole honory domu, straciłem jedyną istotę, z którą mogłem spędzić swoje jedyne życie, zostawiłem po sobie tysiące ton marmuru, mogłem wyzwalać rzeźby, mogłem wyzwolić sam siebie z marmuru, w jakim zastygłem. Doświadczałem radości, ale nigdy dość, czy w ogóle kiedykolwiek może jej być dość? Koniec cierpienia wcale go nie tłumaczy, a więc ono nigdy się nie kończy.
Jonathan Safran Foer
Nie miałem jej dosyć.
Była jak narkotyk, do którego chciałem ciągle wracać. Byłem uzależniony od jej dotyku i odgłosów, które wydawała. Przez tylko kilka sekund myślałem, że może będzie między nami niezręcznie po niszczącym-komórki-mózgowe seksie i był jeden moment lub dwa, gdzie nie wiedzieliśmy, co powiedzieć. Albo może oboje chcieliśmy coś powiedzieć, ale nie potrafiliśmy. W każdym razie szybko to minęło. Wszystko było tak, jak normalnie, tyle że wydawało się jaśniejsze i lepsze. Tak, to brzmiało całkowicie głupio, ale taka była prawda.
Każde spojrzenie, każde dotknięcie i każde słowo znaczyło teraz coś głębszego..
J. Lynn
Musi być do wyboru.
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha, albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską.
Wisława Szymborska
Jonathan Safran Foer
Nie miałem jej dosyć.
Była jak narkotyk, do którego chciałem ciągle wracać. Byłem uzależniony od jej dotyku i odgłosów, które wydawała. Przez tylko kilka sekund myślałem, że może będzie między nami niezręcznie po niszczącym-komórki-mózgowe seksie i był jeden moment lub dwa, gdzie nie wiedzieliśmy, co powiedzieć. Albo może oboje chcieliśmy coś powiedzieć, ale nie potrafiliśmy. W każdym razie szybko to minęło. Wszystko było tak, jak normalnie, tyle że wydawało się jaśniejsze i lepsze. Tak, to brzmiało całkowicie głupio, ale taka była prawda.
Każde spojrzenie, każde dotknięcie i każde słowo znaczyło teraz coś głębszego..
J. Lynn
Musi być do wyboru.
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha, albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską.
Wisława Szymborska