ci osoby, dziś – boisz się o własne; jutro będzie cię trapiła troska o pieniądze, pojutrze złośliwość oszczercy, innego jeszcze dnia – nieszczęście przyjaciela, a kiedy indziej znów brzydka pogoda, coś, co się stłukło lub zgubiło, albo też jakaś rozrywka, po której dolega ci sumienie i ból krzyża; innym razem będzie cię trapił bieg spraw publicznych. Nie licząc już cierpień miłosnych. I tak ciągle; jedna chmura się rozprasza, tworzy się druga. Na sto dni znajdzie się ledwie jeden dzień niezmąconej radości i pełnego słońca. A przecież należysz do małej garstki szczęśliwych! Innych otacza nieprzerwana noc.
Victor Hugo
Matka nazywała jej dom muzeum folklorystycznym, a Lizzie w sumie się ta nazwa podobała. Krzepiła ją myśl, że łączy się z całymi pokoleniami kobiet i mężczyzn, którzy pracowali na roli i walczyli o przetrwanie, a zdobytą wiedzę przekazywali swoim dzieciom i wnukom.
A teraz? Nie liczy się nic, tylko telefonia komórkowa trzeciej i czwartej generacji, coraz mniejsze, coraz szybsze komputery i coraz sprytniejsze smartfony.
No tak, bo to przecież wspaniała spuścizna do przekazania dzieciom, świadcząca o wartościach takich jak honor i niezłomność: opowieść o tym, jak czeka się na nowy iPhone przez całe dwadzieścia sześć minut, trzymając w dłoni tylko kawę z sieciówki i zabijając czas lekturą jakiegoś bloga o treści pozbawionej znaczenia.
J.R. Ward
Zgodnie z legendą Buszmenów z pustyni Kalahari, wszystkie drzewa w postaci dorosłej są na naszą planetę przysyłane prosto z raju. To wyjaśnia dlaczego tak trudno znaleźć małego baobaba.
(...)Jedyne tabu dotyczy białych kwiatów zapylanych nocą przez nietoperze - ten kto je zerwie, zostanie zjedzony przez lwa.
(...)Najstarsze drzewa mają trzy tysiące lat, a ich potężne pnie osiągają pięćdziesiąt metrów w obwodzie. Wewnątrz jednego z takich gigantów rosnących w Zimbabwe może się swobodnie schronić czterdzieści dorosłych osób. Tubylcy jednak z respektem podchodzą do baobabów. To święte drzewa, na których odpoczywać lubią bogowie. I lepiej im w tym nie przeszkadzać." (s.111)
Beata Pawlikowska
Victor Hugo
Matka nazywała jej dom muzeum folklorystycznym, a Lizzie w sumie się ta nazwa podobała. Krzepiła ją myśl, że łączy się z całymi pokoleniami kobiet i mężczyzn, którzy pracowali na roli i walczyli o przetrwanie, a zdobytą wiedzę przekazywali swoim dzieciom i wnukom.
A teraz? Nie liczy się nic, tylko telefonia komórkowa trzeciej i czwartej generacji, coraz mniejsze, coraz szybsze komputery i coraz sprytniejsze smartfony.
No tak, bo to przecież wspaniała spuścizna do przekazania dzieciom, świadcząca o wartościach takich jak honor i niezłomność: opowieść o tym, jak czeka się na nowy iPhone przez całe dwadzieścia sześć minut, trzymając w dłoni tylko kawę z sieciówki i zabijając czas lekturą jakiegoś bloga o treści pozbawionej znaczenia.
J.R. Ward
Zgodnie z legendą Buszmenów z pustyni Kalahari, wszystkie drzewa w postaci dorosłej są na naszą planetę przysyłane prosto z raju. To wyjaśnia dlaczego tak trudno znaleźć małego baobaba.
(...)Jedyne tabu dotyczy białych kwiatów zapylanych nocą przez nietoperze - ten kto je zerwie, zostanie zjedzony przez lwa.
(...)Najstarsze drzewa mają trzy tysiące lat, a ich potężne pnie osiągają pięćdziesiąt metrów w obwodzie. Wewnątrz jednego z takich gigantów rosnących w Zimbabwe może się swobodnie schronić czterdzieści dorosłych osób. Tubylcy jednak z respektem podchodzą do baobabów. To święte drzewa, na których odpoczywać lubią bogowie. I lepiej im w tym nie przeszkadzać." (s.111)
Beata Pawlikowska