z dwójką dzieci i dwiema pomocami domowymi, nieplanująca podjęcia pracy, mimo że państwo norweskie zafundowało jej pięcioletnie studia uniwersyteckie. To znaczy ona pracą nazywała to, co inni uważali za zajęcia w czasie wolnym: utrzymywanie się w dobrej formie, logistykę oraz dbanie o odpowiednie kontakty branżowe. A za sobą miała już najważniejsze zadanie: zapewnienie sobie męża z odpowiednią ilością pieniędzy na sfinansowanie tej tak zwanej pracy. Pod tym względem Rakel kompletnie się nie sprawdziła. (...) Chociaż była dostatecznie inteligentna i atrakcyjna, by dostać każdego, którego by zechciała, skończyła z byłym śledczym i pijakiem z niskim uposażeniem, obecnie niepijący wykładowcą w Wyższej Szkole Policyjnej z uposażeniem jeszcze niższym.
Jo Nesbø
Także i kobiety należały do AK. Zorganizowane w ramach Wojskowej Służby Kobiet, miały prawa kombatanckie i obowiązki o charakterze pomocniczym, jak chociażby służba sanitarna. Można je było spotkać w wielu miejscach, ale szczególnie nadawały się do łączności, przy której dekonspiracja następowała najczęściej po paru miesiącach. Jak się wyraził jeden z przywódców polskiego podziemia: "Spośród wszystkich żołnierzy podziemia ich zadanie było najbardziej wymagające, ofiary największe, a praca najmniej doceniania. Były zawalone pracą i z góry skazane na śmierć". Ostatni Komendant Główny AK wyraził uznanie dla kobiet żołnierzy, mówiąc: "Rola, jaką w organizacji podziemnej odegrały kobiety, wciąż czeka na swego historyka, ale jestem pewien, że pisząc o nich, wyczerpie on wszelkie możliwe superlatywy"."
(rozdział 2. Rząd RP na uchodźstwie i początki Polskiego Państwa Podziemnego)
Richard C. Lucas
Dziękuję" - myślałam bez przerwy. "Dziękuję". Nie tylko za długi marsz, ale za wszystko, co w końcu we mnie wezbrało, za wszystko, czego nauczył mnie szlak, i za to, czego nie mogłam jeszcze wiedzieć, choć w jakimś sensie czułam, że już we mnie jest.
[...]
Nie mogłam o tym wiedzieć, siedząc na białej ławeczce u krańca podróży. Wszystkiego poza faktem, że nie musiałam wiedzieć. Wystarczyło wierzyć, że to co zrobiłam było prawdziwe. [...] Wierzyć, że nie muszę sięgać gołymi rękami. Wiedzieć, że zobaczenie ryby pod powierzchnią wody wystarczy. Że to było wszystko. To było moje życie - jak każde życie - tajemnicze, nieodwołalne i święte. Tak bardzo bliskie, tak bardzo obecne i tak bardzo do mnie należące.
Jakie dzikie i szalone by pozwolić mu płynąć.
Cheryl Strayed
Jo Nesbø
Także i kobiety należały do AK. Zorganizowane w ramach Wojskowej Służby Kobiet, miały prawa kombatanckie i obowiązki o charakterze pomocniczym, jak chociażby służba sanitarna. Można je było spotkać w wielu miejscach, ale szczególnie nadawały się do łączności, przy której dekonspiracja następowała najczęściej po paru miesiącach. Jak się wyraził jeden z przywódców polskiego podziemia: "Spośród wszystkich żołnierzy podziemia ich zadanie było najbardziej wymagające, ofiary największe, a praca najmniej doceniania. Były zawalone pracą i z góry skazane na śmierć". Ostatni Komendant Główny AK wyraził uznanie dla kobiet żołnierzy, mówiąc: "Rola, jaką w organizacji podziemnej odegrały kobiety, wciąż czeka na swego historyka, ale jestem pewien, że pisząc o nich, wyczerpie on wszelkie możliwe superlatywy"."
(rozdział 2. Rząd RP na uchodźstwie i początki Polskiego Państwa Podziemnego)
Richard C. Lucas
Dziękuję" - myślałam bez przerwy. "Dziękuję". Nie tylko za długi marsz, ale za wszystko, co w końcu we mnie wezbrało, za wszystko, czego nauczył mnie szlak, i za to, czego nie mogłam jeszcze wiedzieć, choć w jakimś sensie czułam, że już we mnie jest.
[...]
Nie mogłam o tym wiedzieć, siedząc na białej ławeczce u krańca podróży. Wszystkiego poza faktem, że nie musiałam wiedzieć. Wystarczyło wierzyć, że to co zrobiłam było prawdziwe. [...] Wierzyć, że nie muszę sięgać gołymi rękami. Wiedzieć, że zobaczenie ryby pod powierzchnią wody wystarczy. Że to było wszystko. To było moje życie - jak każde życie - tajemnicze, nieodwołalne i święte. Tak bardzo bliskie, tak bardzo obecne i tak bardzo do mnie należące.
Jakie dzikie i szalone by pozwolić mu płynąć.
Cheryl Strayed