może to oni nie wpadali w rytm z nią. Nie zdążyła na autobus, lata przeleciał obok i została sama w małym, ciemnym mieszkanku. Często zastanawiała się, dlaczego nie poszła do przodu i nie wzięła życia z kark - nie zbudowała związku, nie miała rodziny, nie żyła tak, jak żyli inni, otoczeni ludźmi.
Ragnar Jónasson
Wielu z nas wyrosło, wierząc, że Kopciuszek został uratowany wpierw przez Matkę Chrzestną, a potem przez księcia. Ignorowaliśmy fakt, że to Kopciuszek zdecydował o tym, by pójść na bal. Dziewczyna wybrała ryzyko ośmieszenia się i odrzucenia, kiedy poszła do księcia i wtedy, kiedy prezentowała stopę, tak by książę na własne oczy przekonał się, że pantofelek pasował na nią idealnie.
Ira M. Sacker
Ranek był jaśniejszym odcieniem nocy. Mau czył się, jakby w ogóle nie spał, skulony na ziemi wśród szerokich liści palmy kokosowej, na pewno jednak chwilami jego ciało i umysł wyłączały się, jak gdyby robiły próbę generalną przed śmiercią. Obudził się, a może ożył przy martwym, szarym świetle, zesztywniały i zziębnięty. Fale ledwie się wybrzuszały przy brzegu, morze zaś miało tę samą barwę co niebo, które wciąż płakało.
Terry Pratchett
A Kurtz rozprawiał. Jakiż on miał głos! Jaki głos! Dźwięczny, głęboki, aż do ostatniej chwili. Ten głos przeżył jego siły, aby skryć we wspaniałych zwojach elokwencji jałowy mrok jego serca. Och, jak ten człowiek walczył, jak walczył! Pustkę jego zmęczonego mózgu nawiedzały teraz mgliste obrazy — obrazy bogactwa i sławy, zjawiające się na zawołanie niewygasłego daru szlachetnej i wzniosłej wymowy.
Joseph Conrad
Ragnar Jónasson
Wielu z nas wyrosło, wierząc, że Kopciuszek został uratowany wpierw przez Matkę Chrzestną, a potem przez księcia. Ignorowaliśmy fakt, że to Kopciuszek zdecydował o tym, by pójść na bal. Dziewczyna wybrała ryzyko ośmieszenia się i odrzucenia, kiedy poszła do księcia i wtedy, kiedy prezentowała stopę, tak by książę na własne oczy przekonał się, że pantofelek pasował na nią idealnie.
Ira M. Sacker
Ranek był jaśniejszym odcieniem nocy. Mau czył się, jakby w ogóle nie spał, skulony na ziemi wśród szerokich liści palmy kokosowej, na pewno jednak chwilami jego ciało i umysł wyłączały się, jak gdyby robiły próbę generalną przed śmiercią. Obudził się, a może ożył przy martwym, szarym świetle, zesztywniały i zziębnięty. Fale ledwie się wybrzuszały przy brzegu, morze zaś miało tę samą barwę co niebo, które wciąż płakało.
Terry Pratchett
A Kurtz rozprawiał. Jakiż on miał głos! Jaki głos! Dźwięczny, głęboki, aż do ostatniej chwili. Ten głos przeżył jego siły, aby skryć we wspaniałych zwojach elokwencji jałowy mrok jego serca. Och, jak ten człowiek walczył, jak walczył! Pustkę jego zmęczonego mózgu nawiedzały teraz mgliste obrazy — obrazy bogactwa i sławy, zjawiające się na zawołanie niewygasłego daru szlachetnej i wzniosłej wymowy.
Joseph Conrad