między nimi; czarną, twardą powłokę, która od dwudziestu lat pozwalała mu istnieć, była głosem, oddechem, wzrokiem... jego tarczą przed wszystkimi ludźmi. Teraz miał ją zdjąć, by przed śmiercią spojrzeć na syna.(...) To była smutna, zmęczona twarz starca. Łysy, bez zarostu, miał szeroką bliznę od czubka głowy do potylicy, głęboko osadzone, mętne, ciemne oczy i trupio bladą skórę, która od dwudziestu lat nie widziała słońca. Starzec uśmiechnął się słabo; jego oczy zalśniły od łez. Przez chwilę był podobny do Bena.
James Kahn
- A dlaczego? - zainteresował się znienacka pan Muldgaard.
- Nie wiem - odparła niedoszła ofiara niecierpliwie. - Możliwe, że mu się nie podobam. Możliwe, że ma zły gust.
- A możliwe, że pani wiadomość posiada. O ta osoba, morderca. Pani musi umysłowa robota wykonać, mnogo, wielkie mrowie. Zaprawdę na pamięć waszą zaległo, a musicie rozjaśnić mroki.
- Zaprawdę pamięć nasza nie powiada nam nic...
- O Jezu...! - jęknął Paweł z nabożnym zachwytem, bo zabrzmiało to zgoła jak biblijne proroctwa.
Joanna Chmielewska
Dzień był jakby własnym zwierciadłem, albo może moim: mijał, ale jednocześnie się wydłużał. W nieskończoność. Byłem w nim nikim i niczym, maleńki punkcik statku widoczny na szarym horyzoncie, miraż bez twarzy. Nie posuwałem się do przodu, nie mogłem się skupić. Coś się zmieniło, coś mi umknęło dokładnie wtedy, kiedy myślałem, że już to mam, zaklepane i załatwione. Czułem się słaby i mały.
John Burnham Schwartz
Męczy mi zresztą wszelka myśl o konieczności kontaktu z innymi. Zwykłe zaproszenie na obiad przez kogoś znajomego wywołuje u mnie trudny do określenia lęk. Myśl o jakimkolwiek społecznym obowiązku - pójściu na pogrzeb, zajęciu się wraz z innym urzędnikiem jakimś problemem w biurze, odebraniu z dworca jakiejś znajomej bądź nieznajomej osoby - sama ta ewentualność gnębi przez cały dzień mój umysł, a czasami zaczynam się tym martwić już dzień wcześniej i źle śpię(...).
Fernando Pessoa
James Kahn
- A dlaczego? - zainteresował się znienacka pan Muldgaard.
- Nie wiem - odparła niedoszła ofiara niecierpliwie. - Możliwe, że mu się nie podobam. Możliwe, że ma zły gust.
- A możliwe, że pani wiadomość posiada. O ta osoba, morderca. Pani musi umysłowa robota wykonać, mnogo, wielkie mrowie. Zaprawdę na pamięć waszą zaległo, a musicie rozjaśnić mroki.
- Zaprawdę pamięć nasza nie powiada nam nic...
- O Jezu...! - jęknął Paweł z nabożnym zachwytem, bo zabrzmiało to zgoła jak biblijne proroctwa.
Joanna Chmielewska
Dzień był jakby własnym zwierciadłem, albo może moim: mijał, ale jednocześnie się wydłużał. W nieskończoność. Byłem w nim nikim i niczym, maleńki punkcik statku widoczny na szarym horyzoncie, miraż bez twarzy. Nie posuwałem się do przodu, nie mogłem się skupić. Coś się zmieniło, coś mi umknęło dokładnie wtedy, kiedy myślałem, że już to mam, zaklepane i załatwione. Czułem się słaby i mały.
John Burnham Schwartz
Męczy mi zresztą wszelka myśl o konieczności kontaktu z innymi. Zwykłe zaproszenie na obiad przez kogoś znajomego wywołuje u mnie trudny do określenia lęk. Myśl o jakimkolwiek społecznym obowiązku - pójściu na pogrzeb, zajęciu się wraz z innym urzędnikiem jakimś problemem w biurze, odebraniu z dworca jakiejś znajomej bądź nieznajomej osoby - sama ta ewentualność gnębi przez cały dzień mój umysł, a czasami zaczynam się tym martwić już dzień wcześniej i źle śpię(...).
Fernando Pessoa