się bowiem; wicca w polskich warunkach i na chwilę obecną wymaga nie rzadko nie tylko dobrych chęci i samozaparcia, ale również dosyć sporej dyspozycyjności czasowej oraz odpowiednich funduszy potrzebnych na częste podróże. Dlatego też lepiej poznać czarostwo odrobinę samemu, poczuć namiastkę tradycyjnej wicca, posmakować, upewnić się, że to jest właśnie to, nim podejmie się decyzję o pójściu na całość. Książka ta przeznaczona jest również dla tych, którzy pragną poznać obraz wicca z punktu widzenia osoby inicjowanej, osoby, której wiedza na temat życia i praktyk czarownic opiera się nie tyle na teoriach książkowych i wiadomościach zaczerpniętych z Internetu - często przypominających bardziej science fiction, niż tradycyjną wicca - ile na własnym doświadczeniu.
Agnieszka Mojmira Antonik
Zatańczyłam więc tango z chłopcem, którego znałam całe życie, a potem pół tuzina innych tańców, każdy z innym chłopakiem. Spocone czoła, spocone dłonie; pot ściekał mi po plecach, gdy przechodziłam od jednego partnera do drugiego, żadnego nie przedkładając nad innego. Byli użytecznymi akcesoriami, to wszystko. Dobrymi tancerzami. Dobrym towarzystwem. Nic ponadto – choć im o tym nie mówiłam. O wiele zabawniej było pozwolić im myśleć, że mają szansę.
Therese Anne Fowler
Znałem go.
Znałem go bardzo dobrze.
Nie chciał się wieszać tylko wtedy,
gdy nie pił
i miał pieniądze.
Znałem go.
Więc niech mi nikt nie pieprzy
o schizofrenii
czy o zespole neurastenicznym.
Bo tak naprawdę chodziło mu tylko o to,
żeby nie pić
i mieć pieniądze.
Jarosław Borszewicz
(...) spójrz na żuchwę, zwłaszcza na guzowatość bródkową. (...)
Slidell wypuścił powietrze przez wargi zwinięte w ciup.
- Podbródek - wyjaśniłam.
- Jakim cudem to się nazywa guzowatość, skoro nie ma żadnego guza?
- Żeby nie tylko na czole można go było sobie nabić.
Kathy Reichs
Agnieszka Mojmira Antonik
Zatańczyłam więc tango z chłopcem, którego znałam całe życie, a potem pół tuzina innych tańców, każdy z innym chłopakiem. Spocone czoła, spocone dłonie; pot ściekał mi po plecach, gdy przechodziłam od jednego partnera do drugiego, żadnego nie przedkładając nad innego. Byli użytecznymi akcesoriami, to wszystko. Dobrymi tancerzami. Dobrym towarzystwem. Nic ponadto – choć im o tym nie mówiłam. O wiele zabawniej było pozwolić im myśleć, że mają szansę.
Therese Anne Fowler
Znałem go.
Znałem go bardzo dobrze.
Nie chciał się wieszać tylko wtedy,
gdy nie pił
i miał pieniądze.
Znałem go.
Więc niech mi nikt nie pieprzy
o schizofrenii
czy o zespole neurastenicznym.
Bo tak naprawdę chodziło mu tylko o to,
żeby nie pić
i mieć pieniądze.
Jarosław Borszewicz
(...) spójrz na żuchwę, zwłaszcza na guzowatość bródkową. (...)
Slidell wypuścił powietrze przez wargi zwinięte w ciup.
- Podbródek - wyjaśniłam.
- Jakim cudem to się nazywa guzowatość, skoro nie ma żadnego guza?
- Żeby nie tylko na czole można go było sobie nabić.
Kathy Reichs