Jestem zwykłą, przeciętną dziewczyną: raczej atrakcyjną niż ładną; szczerą uprzejmą i dobroduszną. Staram
się widzieć w ludziach to, co w nich najlepsze, i pomagać bliźnim. Mam silny kręgosłup moralny, wierzę w prawdę i uczciwość. A przede wszystkim jestem bardzo pozytywnie nastawiona do świata; duże znaczenie ma dla mnie odpowiedzialność za siebie; uważam się także za osobę trzeźwo myślącą i racjonalną. Owszem, bałam się - to była dla mnie zupełnie nowa rzeczywistość, nie ta liga - ale czułam się też kochana przez tego mężczyznę i wierzyłam bezgranicznie w to, że nas ochroni. Dobrze jest być kochaną przez kogoś, kto sprawia, że świat jest inny. Nigdy nie myślałam - i nadal nie myślę - o sobie jako o kimś wyjątkowym, ale wiem, że dla niego byłam wyjątkowa.
Mary Turner Thomson
- Cóż, ja mam wieści - stwierdziłam, starając sie mówić z entuzjazmem, mającym przekonać mnie samą i Alexa o tym, że to radosne wydarzenie. (...)
- Tak? Co jest?
- No cóż! Właśnie otzrymałam telefon. Jadę na tydzień do Paryża! - powiedziałam to z entuzjazmem, z jakim mówi sie bezpłodenj parze, że będą mieli bliźniaki.
- Dokąd jedziesz? - zapytała Lily, wyglądając na zdumioną, oszołomioną i niezbyt zainteresowaną.
- Dlaczego jedziesz? - dokładnie w tym samym momencie zapytał Alex. Wydawał się równie zadowolony, jak gdybym oznajmiła, że mialam dodatni wynik na teście na syfilis.
Lauren Weisberger
Jace ryknął triumfalnie:
- Mam go! - siedział okrakiem na leżącym na wznak osobniku (...)
- Złaź ze mnie, pretensjonalny dupku – warknął intruz (…)
- Simon?
- O, Boże- jęknął Jace z rezygnacją. - A ja miałem nadzieję, że złapałem coś interesującego.
Cassandra Clare
Z mieszkań zrobiono kuchnie. Przez zakopcone drzwi walił tłusty płomień, pijany, nabrzękły płomień. W jego oczadziałych promieniach piekły się babie twarze, starcze, drżące podbródki, zasmolone piersi. Pot różowy jak krem, różowy jak piana wściekłego psa, oblewał te kupy rozrosłego, ckliwie cuchnącego człowieczego mięsa. Trzy kucharki , nie licząc pomywaczek, szykowały ucztę weselną, a królowała nad nimi siedemdziesięcioletnia Rojza, tradycyjna jak zwój Tory, drobna i garbata.
Izaak Babel
Mary Turner Thomson
- Cóż, ja mam wieści - stwierdziłam, starając sie mówić z entuzjazmem, mającym przekonać mnie samą i Alexa o tym, że to radosne wydarzenie. (...)
- Tak? Co jest?
- No cóż! Właśnie otzrymałam telefon. Jadę na tydzień do Paryża! - powiedziałam to z entuzjazmem, z jakim mówi sie bezpłodenj parze, że będą mieli bliźniaki.
- Dokąd jedziesz? - zapytała Lily, wyglądając na zdumioną, oszołomioną i niezbyt zainteresowaną.
- Dlaczego jedziesz? - dokładnie w tym samym momencie zapytał Alex. Wydawał się równie zadowolony, jak gdybym oznajmiła, że mialam dodatni wynik na teście na syfilis.
Lauren Weisberger
Jace ryknął triumfalnie:
- Mam go! - siedział okrakiem na leżącym na wznak osobniku (...)
- Złaź ze mnie, pretensjonalny dupku – warknął intruz (…)
- Simon?
- O, Boże- jęknął Jace z rezygnacją. - A ja miałem nadzieję, że złapałem coś interesującego.
Cassandra Clare
Z mieszkań zrobiono kuchnie. Przez zakopcone drzwi walił tłusty płomień, pijany, nabrzękły płomień. W jego oczadziałych promieniach piekły się babie twarze, starcze, drżące podbródki, zasmolone piersi. Pot różowy jak krem, różowy jak piana wściekłego psa, oblewał te kupy rozrosłego, ckliwie cuchnącego człowieczego mięsa. Trzy kucharki , nie licząc pomywaczek, szykowały ucztę weselną, a królowała nad nimi siedemdziesięcioletnia Rojza, tradycyjna jak zwój Tory, drobna i garbata.
Izaak Babel