wybucha w naszych opowieściach o nich, co zawsze z boku wygląda śmiesznie. Rzecz nieprzyjemna, kiedy dzieci wyrastają na tępe i nieładne, ale jeżeli będą zbyt mądre i fortunne, wpędzą nas w kompleksy i staną się sędziami naszych niepowodzeń. Rodzice ukrywają wady swoich dzieci; dzieci z łatwością prowokują rozmowy o wadach swoich rodziców. (...) Dramatyzujemy każdy drobiazg, który przydarzy się dzieciom; one banalizują nasze dramaty, jeśli je w ogóle dostrzegą. Rodzice już wykonali najważniejszą rzecz w swoim życiu - urodzili nas. Cała reszta - jest nieistotna.
Wiktor Jerofiejew
Nigdy nie widziałem, żeby na linii frontu ktoś był sam - opowiada sierżant Egger. - Żołnierze automatycznie łączyli się w pary. System dwuosobowych okopów działał bezbłędnie; zapewniał dodatkowe poczucie bezpieczeństwa... dodatkowe ciepło... Stanowiliśmy zespół, wspólnota losów i żywioł wojny łączyły nas, stwarzając specyficzną więź.
Kumpli z jednego okopu łączyło coś więcej. Byli sobie bardziej bliscy niż przyjaciele, niż bracia. Nie był to związek kochanków. Poznawali się jak łyse konie i mieli do siebie absolutne zaufanie. Ciągle opowiadali o sobie nawzajem, wiedzieli, co robili przed mobilizacją, jacy są ich rodzice, bracia i siostry, ich nauczyciele, co lubią jeść i pić, i co potrafią. Czasami się nienawidzili, częściej kochali miłością znaną tylko dawnym żołnierzom. Bez zastanowienia każdy podzieliłby się z kolegą ostatnim kęsem, ostatnim łykiem wody czy kocem - i jeden oddałby za drugiego życie.
Stephen E. Ambrose
Lubię czerwone wino i całą przygodę z nim związaną – najpierw poszukiwanie i trudną, ale miłą sztukę wyboru. To trochę jak z kobietą. Może zauroczyć wyglądem, zaintrygować efektowną nalepką lub skusić męską próżność wizją zdobycia łupu z wysokiej półki. Podczas degustacji bywa, że okazuje się cierpkie albo, co gorsze, banalne i płytkie, aż szkoda ryzykować kacem. Albo może sprawiać wrażenie nieszczególne lub skromne, stać obok wielu równie z pozoru przeciętnych i tylko przypadek sprawi, że ktoś po nie sięgnie, po czym nieoczekiwanie odkryje smak aksamitny, głęboki i bogaty, i ma ucztę radosną, której się nie spodziewał.
Piotr Adamczyk
Wiktor Jerofiejew
Nigdy nie widziałem, żeby na linii frontu ktoś był sam - opowiada sierżant Egger. - Żołnierze automatycznie łączyli się w pary. System dwuosobowych okopów działał bezbłędnie; zapewniał dodatkowe poczucie bezpieczeństwa... dodatkowe ciepło... Stanowiliśmy zespół, wspólnota losów i żywioł wojny łączyły nas, stwarzając specyficzną więź.
Kumpli z jednego okopu łączyło coś więcej. Byli sobie bardziej bliscy niż przyjaciele, niż bracia. Nie był to związek kochanków. Poznawali się jak łyse konie i mieli do siebie absolutne zaufanie. Ciągle opowiadali o sobie nawzajem, wiedzieli, co robili przed mobilizacją, jacy są ich rodzice, bracia i siostry, ich nauczyciele, co lubią jeść i pić, i co potrafią. Czasami się nienawidzili, częściej kochali miłością znaną tylko dawnym żołnierzom. Bez zastanowienia każdy podzieliłby się z kolegą ostatnim kęsem, ostatnim łykiem wody czy kocem - i jeden oddałby za drugiego życie.
Stephen E. Ambrose
Lubię czerwone wino i całą przygodę z nim związaną – najpierw poszukiwanie i trudną, ale miłą sztukę wyboru. To trochę jak z kobietą. Może zauroczyć wyglądem, zaintrygować efektowną nalepką lub skusić męską próżność wizją zdobycia łupu z wysokiej półki. Podczas degustacji bywa, że okazuje się cierpkie albo, co gorsze, banalne i płytkie, aż szkoda ryzykować kacem. Albo może sprawiać wrażenie nieszczególne lub skromne, stać obok wielu równie z pozoru przeciętnych i tylko przypadek sprawi, że ktoś po nie sięgnie, po czym nieoczekiwanie odkryje smak aksamitny, głęboki i bogaty, i ma ucztę radosną, której się nie spodziewał.
Piotr Adamczyk