dlatego, iż ten ktoś jest ładny. To jakby wybierać płatki śniadaniowe ze względu na kolor, a nie na smak. […] Ale nie jestem ładna, nie z bliska, w każdym razie. Na ogół im bardziej ludzie się do mnie zbliżają, tym mniej staję się dla nich atrakcyjna.
John Green
Samochód pędził szosą między polami rzepaku i łanami jeszcze zielonego, niedojrzałego zboża.
Nagle zwolniłam, chciałam poczuć i wchłonąć swojski zapach zbóż, ziół i kwiatów. Otworzyłam okno, jechałam teraz bardzo wolno. Siedzący obok mnie Marcin, nie zrozumiał o co mi chodzi. Budząc się z drzemki zapytał:
Co to? Czemu zwolniłaś mamuś?
Coś szepnęłam, dając mu do zrozumienia, żeby się nie przejmował, ale w końcu z entuzjazmem zawołałam:
- Dojeżdżamy do Kosarzyna synku...!
- Aha mruknął poprawiając się na fotelu. Skręcając szosą pod górkę, minęliśmy żółte, pachnące pola i znaleźliśmy się w środku sosnowego lasu. Wysokie drzewa stanowiły ciemny gąszcz. Mimowolnie ogarnęłam je wzrokiem, jakbym witała się z kimś dla mnie bardzo bliskim, a dawno niewidzianym. Poczułam nagły przypływ ciepłej,spokojnej melancholii i bezpieczeństwa. Byłam u siebie, w drogich dla mnie miejscach. Kiedy minęliśmy las, przed nami otworzył się widok na rozległą dolinę, w której ujrzeliśmy wioskę. Wjeżdżaliśmy do Kosarzyna"....
Barbara Iskra Kozińska
John Green
Samochód pędził szosą między polami rzepaku i łanami jeszcze zielonego, niedojrzałego zboża.
Nagle zwolniłam, chciałam poczuć i wchłonąć swojski zapach zbóż, ziół i kwiatów. Otworzyłam okno, jechałam teraz bardzo wolno. Siedzący obok mnie Marcin, nie zrozumiał o co mi chodzi. Budząc się z drzemki zapytał:
Co to? Czemu zwolniłaś mamuś?
Coś szepnęłam, dając mu do zrozumienia, żeby się nie przejmował, ale w końcu z entuzjazmem zawołałam:
- Dojeżdżamy do Kosarzyna synku...!
- Aha mruknął poprawiając się na fotelu. Skręcając szosą pod górkę, minęliśmy żółte, pachnące pola i znaleźliśmy się w środku sosnowego lasu. Wysokie drzewa stanowiły ciemny gąszcz. Mimowolnie ogarnęłam je wzrokiem, jakbym witała się z kimś dla mnie bardzo bliskim, a dawno niewidzianym. Poczułam nagły przypływ ciepłej,spokojnej melancholii i bezpieczeństwa. Byłam u siebie, w drogich dla mnie miejscach. Kiedy minęliśmy las, przed nami otworzył się widok na rozległą dolinę, w której ujrzeliśmy wioskę. Wjeżdżaliśmy do Kosarzyna"....
Barbara Iskra Kozińska