Święty, ale bezwzględny, nienaruszalny obowiązek przestrzegania praw i obyczajów wywodzących się z odwiecznej
tradycji porządkował świat mieszkańców doliny. Nadawał kierunek ich życiu, wyręczał przy podejmowaniu życiowych wyborów, rozwiewał wątpliwości, ale też nie pozostawiał swobody w większości codziennych spraw. Zwłaszcza zaś tych związanych z miłością.
Wojciech Jagielski
-Ale prawo!-wrzasnął Tu.
-Ja jestem prawem !- ryknął Kull,zamachnąwszy się toporem.Ten błysnął opadając i kamienna tabliczka rozleciała się na sto kawałków.Ludzie zacisnęli w przerażeniu pięści,czekając oniemiali na walące się niebo. Kull zatoczył się w tył,oczy mu płonęły.Izba zawirowała przed skołowanymi oczyma.
-Ja jestem królem,państwem i prawem !-ryknął i chwyciwszy podobne do buławy berło,które leżało w pobliżu,przełamał je na pół i odrzucił od siebie.- To powinno być moje berło!- Potrząsnął wysoko poczerwieniałym toporem,chlapiąc na pobladłych nobilów kroplami krwi. Lewą ręką złapał za wysmukłą koronę,a plecy wsparł o ścianę.Tylko to oparcie uchroniło go przed upadkiem,lecz w jego ramionach wciąż tkwiła siła lwa. - Jestem albo królem,albo trupem !-krzyknął. Sznury jego mięśni spiętrzyły się,a oczy płonęły mu strasznie. - Jeśli nie podoba wam się moje królowanie...chodźcie i weźcie tę koronę !
Wyciągnął przed siebie napiętą lewą rękę trzymającą koronę,prawą groźnie ściskając nad nią topór.
Robert Ervin Howard
Wojciech Jagielski
-Ale prawo!-wrzasnął Tu.
-Ja jestem prawem !- ryknął Kull,zamachnąwszy się toporem.Ten błysnął opadając i kamienna tabliczka rozleciała się na sto kawałków.Ludzie zacisnęli w przerażeniu pięści,czekając oniemiali na walące się niebo. Kull zatoczył się w tył,oczy mu płonęły.Izba zawirowała przed skołowanymi oczyma.
-Ja jestem królem,państwem i prawem !-ryknął i chwyciwszy podobne do buławy berło,które leżało w pobliżu,przełamał je na pół i odrzucił od siebie.- To powinno być moje berło!- Potrząsnął wysoko poczerwieniałym toporem,chlapiąc na pobladłych nobilów kroplami krwi. Lewą ręką złapał za wysmukłą koronę,a plecy wsparł o ścianę.Tylko to oparcie uchroniło go przed upadkiem,lecz w jego ramionach wciąż tkwiła siła lwa. - Jestem albo królem,albo trupem !-krzyknął. Sznury jego mięśni spiętrzyły się,a oczy płonęły mu strasznie. - Jeśli nie podoba wam się moje królowanie...chodźcie i weźcie tę koronę !
Wyciągnął przed siebie napiętą lewą rękę trzymającą koronę,prawą groźnie ściskając nad nią topór.
Robert Ervin Howard