Przestrzeń, podobnie jak czas, przynosi zapomnienie, ale czyni to przerywając dotychczasowe stosunki człowieka
z jego otoczeniem, przenosząc go w stan pierwotnej wolności i czyniąc w mgnieniu oka nawet z pedanta i osiadłego mieszczucha coś w rodzaju włóczęgi. Mówi się, że czas to Leta, ale i błękit oddalenia jest takim napojem zapomnienia, a jeżeli działa mniej gruntownie, to za to o wiele szybciej.
Tomasz Mann
- Mamo, tato... - Mówił zdecydowanym, ale łagodnym tonem. - Jest coś, co muszę wam powiedzieć. - Uśmiechnął się do rodziców. - Spotykam się z kimś.
Robert Lightwood spojrzał na syna z lekką irytacją.
- Alec, to nie pora...
- Owszem. To ważne. Nie tylko spotykam się z kimś... - Słowa wypływały z jego ust, podczas gdy rodzice patrzyli na niego z konsternacją, a Isabelle i Magnus z niemal identycznym zdumieniem. - Spotykam się z Podziemnym. Spotykam się z czar...
Magnus ledwo dostrzegalnie pstryknął palcami. Powietrze wokół zamigotało, a on sam wywrócił oczami i osunął się na podłogę jak ścięte drzewo.
- Alec! - krzyknęła Maryse i przytknęła dłonie do ust.
Isabelle, stojąca najbliżej, uklękła nad bratem. Tymczasem Alec już zaczynał się ruszać. Zamrugał i otworzył oczy.
- Co... co... dlaczego leżę na podłodze?
- Dobre pytanie. - Siostra spiorunowała go wzrokiem. - Co to było?
- Co? - Alec usiadł, trzymając się za głowę. Przez jego twarz przemknął wyraz niepokoju. - Zaczekaj. Czy coś powiedziałem? Zanim zemdlałem?
Jace prychnął.
- Zastanawialiśmy się, czy Znak Clary działa? Owszem, działa.
Alec zrobił przerażoną minę.
- Co powiedziałem?
- Że się z kimś spotykasz - odezwał się jego ojciec. - Tylko że nie wyjaśniłeś, dlaczego to takie ważne.
- Nie jest - zapewnił pospiesznie Alec - To znaczy, z nikim się nie spotykam. I to nie jest ważne. W każdym razie nie byłoby ważne, gdybym się z kimś spotykał, a nie spotykam się.
Magnus spojrzał na niego jak na idiotę.
- Alec bredzi - stwierdził. - Skutki uboczne działania demonicznych toksyn. Bardzo niefortunne, ale wkrótce będzie dobrze.
Cassandra Clare
Tomasz Mann
- Mamo, tato... - Mówił zdecydowanym, ale łagodnym tonem. - Jest coś, co muszę wam powiedzieć. - Uśmiechnął się do rodziców. - Spotykam się z kimś.
Robert Lightwood spojrzał na syna z lekką irytacją.
- Alec, to nie pora...
- Owszem. To ważne. Nie tylko spotykam się z kimś... - Słowa wypływały z jego ust, podczas gdy rodzice patrzyli na niego z konsternacją, a Isabelle i Magnus z niemal identycznym zdumieniem. - Spotykam się z Podziemnym. Spotykam się z czar...
Magnus ledwo dostrzegalnie pstryknął palcami. Powietrze wokół zamigotało, a on sam wywrócił oczami i osunął się na podłogę jak ścięte drzewo.
- Alec! - krzyknęła Maryse i przytknęła dłonie do ust.
Isabelle, stojąca najbliżej, uklękła nad bratem. Tymczasem Alec już zaczynał się ruszać. Zamrugał i otworzył oczy.
- Co... co... dlaczego leżę na podłodze?
- Dobre pytanie. - Siostra spiorunowała go wzrokiem. - Co to było?
- Co? - Alec usiadł, trzymając się za głowę. Przez jego twarz przemknął wyraz niepokoju. - Zaczekaj. Czy coś powiedziałem? Zanim zemdlałem?
Jace prychnął.
- Zastanawialiśmy się, czy Znak Clary działa? Owszem, działa.
Alec zrobił przerażoną minę.
- Co powiedziałem?
- Że się z kimś spotykasz - odezwał się jego ojciec. - Tylko że nie wyjaśniłeś, dlaczego to takie ważne.
- Nie jest - zapewnił pospiesznie Alec - To znaczy, z nikim się nie spotykam. I to nie jest ważne. W każdym razie nie byłoby ważne, gdybym się z kimś spotykał, a nie spotykam się.
Magnus spojrzał na niego jak na idiotę.
- Alec bredzi - stwierdził. - Skutki uboczne działania demonicznych toksyn. Bardzo niefortunne, ale wkrótce będzie dobrze.
Cassandra Clare