mniej obchodzić. My, dziewczęta, jesteśmy tylko lustrami, istniejemy jedynie po to, by ukazywać ich obraz, takimi, jakimi chcą się widzieć. Jesteśmy jak puste naczynia, wypłukane z własnych emocji, potrzeb i opinii, czekające, aby je napełnić letnią wodą pełnej wdzięku uległości.
Libba Bray
Maksyma ta związana była z teorią Trenera Boba, stwierdzającą, że wszyscy znajdujemy się na pokładzie wielkiego statku - "płyniemy w wielki rejs dookoła świata". I mimo groźby, że w każdej chwili może nas zmyć z pokładu (a może właśnie ze względu na nią), nie mamy prawa do chandry czy melancholii. To, jak urządzony jest świat, wcale jeszcze nie usprawiedliwia totalnego krytycyzmy ani młodzieńczego czarnowidztwa; (...)
- Radosny fatalizm - tak w wiele lat później nazwał tę filozofię Frank; jako młodzieniec nękany rozlicznymi niepokojami nie należał do jej wyznawców.
Pewnego wieczoru w hotelu "New Hampshire" gapiliśmy się w zawieszony nad barem telewizor. Akurat szedł jakiś żałosny melodramat.
- Nie chcę oglądać do końca - powiedziała nagle matka. - Lubię szczęśliwe zakończenia.
Na co ojciec:
- Nie ma szczęśliwych zakończeń.
- Racja! - zawołał Bob z Iowy; w jego chropawym głosie euforia dziwnie mieszała się ze stoicyzmem. - Śmierć jest straszna, nieodwołalna i często przedwczesna.
- I co z tego? - spytał ojciec.
John Irving
Libba Bray
Maksyma ta związana była z teorią Trenera Boba, stwierdzającą, że wszyscy znajdujemy się na pokładzie wielkiego statku - "płyniemy w wielki rejs dookoła świata". I mimo groźby, że w każdej chwili może nas zmyć z pokładu (a może właśnie ze względu na nią), nie mamy prawa do chandry czy melancholii. To, jak urządzony jest świat, wcale jeszcze nie usprawiedliwia totalnego krytycyzmy ani młodzieńczego czarnowidztwa; (...)
- Radosny fatalizm - tak w wiele lat później nazwał tę filozofię Frank; jako młodzieniec nękany rozlicznymi niepokojami nie należał do jej wyznawców.
Pewnego wieczoru w hotelu "New Hampshire" gapiliśmy się w zawieszony nad barem telewizor. Akurat szedł jakiś żałosny melodramat.
- Nie chcę oglądać do końca - powiedziała nagle matka. - Lubię szczęśliwe zakończenia.
Na co ojciec:
- Nie ma szczęśliwych zakończeń.
- Racja! - zawołał Bob z Iowy; w jego chropawym głosie euforia dziwnie mieszała się ze stoicyzmem. - Śmierć jest straszna, nieodwołalna i często przedwczesna.
- I co z tego? - spytał ojciec.
John Irving