uważałem za swoich bliskich. Nie mogłem ich nienawidzić. Gorzej - ja po prostu nie potrafiłem ich zrozumieć. Jakby spadli z księżyca. Moja ojczyzna nigdy przedtem nie była moja, a teraz, kiedy wreszcie mogłem ją uznać za swoją, czułem się jak cudzoziemiec.
Albert Sánchez Piñol
I POSTARAŁEM SIĘ, ŻEBY NIEKTÓRE DZIECI MNIE ZOBACZYŁY. WIEM, KIEDY PODGLĄDAJĄ - dodał Śmierć z dumą.
– Dobra robota, panie.
TAK.
– Jeśli jednak wolno coś podpowiedzieć... Wystarczy samo „Ho, ho, ho”. Nie mów: „Drżyj, nędzny śmiertelniku”, chyba że chcesz, by wyrosły na lichwiarzy albo kogoś w tym rodzaju.
HO. HO. HO.
Terry Pratchett
Człowiek, pojmował to w tej chwili bez słów, jeszcze nie wzniósł się na właściwą wysokość, jeszcze nie zasłużył na tak pięknie nazwaną postawę galaktocentryczną, która, wysławiana od dawna, nie na tym polega, aby szukać tylko podobnych sobie i takich tylko rozumieć, ale na tym, żeby nie wtrącać się do nie swoich, nieludzkich spraw. Zagarnąć pustkę, owszem, dlaczegóż by nie, ale nie atakować tego, co istnieje, co w ciągu milionoleci wytworzyło własną, niepodległą nikomu, ani niczemu oprócz sił promienistych i sił materialnych, równowagę trwania, czynnego, aktywnego trwania, które nie jest ani lepsze, ani gorsze od trwania białkowych związków, zwanych zwierzętami czy ludźmi.
Stanisław Lem
- Wynocha! - zakrakał nagle Nevermore, siadając na skale tuż przed granicą uroczyska.
- Tyle to już sam wiem - powiedział mu Drakkainen. - Tylko co dalej?
Kruk przeleciał mu nad głową i usiadł na innej skale.
- Traakt!
- Fajno - wycedził Drakkainen. - Dlaczego nie? Przecież to zupełnie racjonalne. Idziemy za krukiem. Słownik ci się poszerzył jak słyszę.
- Traakt! Traakt! - krakał Nevermore.
- Wolałbym, żebyś powiedział "droga", "tędy" albo coś w tym rodzaju, co mniej się kojarzy z krakaniem.
Jarosław Grzędowicz
Albert Sánchez Piñol
I POSTARAŁEM SIĘ, ŻEBY NIEKTÓRE DZIECI MNIE ZOBACZYŁY. WIEM, KIEDY PODGLĄDAJĄ - dodał Śmierć z dumą.
– Dobra robota, panie.
TAK.
– Jeśli jednak wolno coś podpowiedzieć... Wystarczy samo „Ho, ho, ho”. Nie mów: „Drżyj, nędzny śmiertelniku”, chyba że chcesz, by wyrosły na lichwiarzy albo kogoś w tym rodzaju.
HO. HO. HO.
Terry Pratchett
Człowiek, pojmował to w tej chwili bez słów, jeszcze nie wzniósł się na właściwą wysokość, jeszcze nie zasłużył na tak pięknie nazwaną postawę galaktocentryczną, która, wysławiana od dawna, nie na tym polega, aby szukać tylko podobnych sobie i takich tylko rozumieć, ale na tym, żeby nie wtrącać się do nie swoich, nieludzkich spraw. Zagarnąć pustkę, owszem, dlaczegóż by nie, ale nie atakować tego, co istnieje, co w ciągu milionoleci wytworzyło własną, niepodległą nikomu, ani niczemu oprócz sił promienistych i sił materialnych, równowagę trwania, czynnego, aktywnego trwania, które nie jest ani lepsze, ani gorsze od trwania białkowych związków, zwanych zwierzętami czy ludźmi.
Stanisław Lem
- Wynocha! - zakrakał nagle Nevermore, siadając na skale tuż przed granicą uroczyska.
- Tyle to już sam wiem - powiedział mu Drakkainen. - Tylko co dalej?
Kruk przeleciał mu nad głową i usiadł na innej skale.
- Traakt!
- Fajno - wycedził Drakkainen. - Dlaczego nie? Przecież to zupełnie racjonalne. Idziemy za krukiem. Słownik ci się poszerzył jak słyszę.
- Traakt! Traakt! - krakał Nevermore.
- Wolałbym, żebyś powiedział "droga", "tędy" albo coś w tym rodzaju, co mniej się kojarzy z krakaniem.
Jarosław Grzędowicz