jak tylu artystów, wygodniejszego życia na Zachodzie, niezmiennie będzie odpowiadał: "ponieważ kiedy wyjeżdżałem do Paryża, to było bardzo przyjemne, ale ja tam oddalałem się od muru, który mam tutaj. Szalenie ważna rzecz taki mur".
Krzysztof Pleśniarowicz
Wyjaśniając międzynarodowej opinii publicznej, że jedynym skutecznym środkiem wyplenienia handlu niewolnikami jest użycie "sił porządkowych", król wysłał do Konga dwa tysiące żołnierzy regularnej armii belgijskiej, do których miała dołączyć dziesięciotysięczna milicja złożona z autochtonów, jedni i drudzy utrzymywani przez ludność kongijską. Chociaż większością owego wojska dowodzili oficerowie belgijscy, w jego szeregi, a zwłaszcza w szeregi kadr milicji, przeniknęli osobnicy najgorszego autoramentu, różne ciemne typy, byli więźniowie, łowcy przygód marzący o zbiciu fortuny, szumowiny z rynsztoków i domów publicznych całej Europy. Force Publique usadowiła się, niby pasożyt w żywym organizmie, w niezliczonych wioskach rozrzuconych na obszarze wielkości Europy, od Hiszpanii po Rosję, i żerowała na afrykańskiej społeczności, nierozumiejącej, co się dzieje, lecz widzącej, że oto spadła na nią plaga gorsza niż łowcy niewolników, szarańcza, czerwone mrówki i zaklęcia sprowadzające śpiączkę razem wzięte. Bo żołnierze i milicjanci owej Force Publique byli zachłanni, brutalni i nienasyceni, gdy chodziło o jadło, napitek, zwierzęta, skóry, kość słoniową, kobiety, jednym słowem, o wszystko, co mogło zostać zjedzone, wypite, zrabowane, sprzedane, zgwałcone.
Mario Vargas Llosa
Krzysztof Pleśniarowicz
Wyjaśniając międzynarodowej opinii publicznej, że jedynym skutecznym środkiem wyplenienia handlu niewolnikami jest użycie "sił porządkowych", król wysłał do Konga dwa tysiące żołnierzy regularnej armii belgijskiej, do których miała dołączyć dziesięciotysięczna milicja złożona z autochtonów, jedni i drudzy utrzymywani przez ludność kongijską. Chociaż większością owego wojska dowodzili oficerowie belgijscy, w jego szeregi, a zwłaszcza w szeregi kadr milicji, przeniknęli osobnicy najgorszego autoramentu, różne ciemne typy, byli więźniowie, łowcy przygód marzący o zbiciu fortuny, szumowiny z rynsztoków i domów publicznych całej Europy. Force Publique usadowiła się, niby pasożyt w żywym organizmie, w niezliczonych wioskach rozrzuconych na obszarze wielkości Europy, od Hiszpanii po Rosję, i żerowała na afrykańskiej społeczności, nierozumiejącej, co się dzieje, lecz widzącej, że oto spadła na nią plaga gorsza niż łowcy niewolników, szarańcza, czerwone mrówki i zaklęcia sprowadzające śpiączkę razem wzięte. Bo żołnierze i milicjanci owej Force Publique byli zachłanni, brutalni i nienasyceni, gdy chodziło o jadło, napitek, zwierzęta, skóry, kość słoniową, kobiety, jednym słowem, o wszystko, co mogło zostać zjedzone, wypite, zrabowane, sprzedane, zgwałcone.
Mario Vargas Llosa