polega szczęście: dni mijają ospale, czas dłuży się w nieskończoność, wydarzenia powtarzają się, bez żadnych niespodzianek, wszyscy się kochają i nikt nie krzyczy ani na zewnątrz, ani w domu, gdy zasypia się tuląc kota.
Franz-Olivier Giesbert
W przeciągu kwadransa zaliczył większość oswojonych już i wielekroć przećwiczonych pozycji psychologicznych. Od niegroźnego delikatnego migotania duszy, podobnego do migotania komór na chwilę przed zawałem. Od melancholii w wersji light, zero cukrów i tłuszczów, brak refleksji i wiwisekcji, całość zgrabnie opakowana w ciało lat dwadzieścia plus. Przez pozycję tyle-lat-mam-i-wciąż-jestem-sam. Przez pozycję kiedy-ktoś-zobaczy-jaki-naprawdę-jestem ( w rozumieniu, że super). Przez niewygodną pozycję lotosu zwątpienia, zwaną również węzłem gordyjskim (członki tak pokręcone, że, skądinąd, donikąd dojść się nie da). I jeszcze – pozycję trupa (pożałujecie, że mnie nie kochaliście). Aż po figurę gorejącego serca (wszystkie zdarzenia tego świata mnie ranią, taki jestem wrażliwy) i figurę krematorium (nic po mnie nie zostanie, popiół, popiół, popielniczka). Kwadrans wystarczył, aby uwinął się z całą podręczną psychologią. Przerobił nawet kilka kompleksów. Elektry, Edypa i Minosa na bis (wszystko czego dotknę, zamienia się w gówno) i Minotaura (mój nos przypomina nos byka, najwyższy czas na operację plastyczną).
Ignacy Karpowicz
Franz-Olivier Giesbert
W przeciągu kwadransa zaliczył większość oswojonych już i wielekroć przećwiczonych pozycji psychologicznych. Od niegroźnego delikatnego migotania duszy, podobnego do migotania komór na chwilę przed zawałem. Od melancholii w wersji light, zero cukrów i tłuszczów, brak refleksji i wiwisekcji, całość zgrabnie opakowana w ciało lat dwadzieścia plus. Przez pozycję tyle-lat-mam-i-wciąż-jestem-sam. Przez pozycję kiedy-ktoś-zobaczy-jaki-naprawdę-jestem ( w rozumieniu, że super). Przez niewygodną pozycję lotosu zwątpienia, zwaną również węzłem gordyjskim (członki tak pokręcone, że, skądinąd, donikąd dojść się nie da). I jeszcze – pozycję trupa (pożałujecie, że mnie nie kochaliście). Aż po figurę gorejącego serca (wszystkie zdarzenia tego świata mnie ranią, taki jestem wrażliwy) i figurę krematorium (nic po mnie nie zostanie, popiół, popiół, popielniczka). Kwadrans wystarczył, aby uwinął się z całą podręczną psychologią. Przerobił nawet kilka kompleksów. Elektry, Edypa i Minosa na bis (wszystko czego dotknę, zamienia się w gówno) i Minotaura (mój nos przypomina nos byka, najwyższy czas na operację plastyczną).
Ignacy Karpowicz