ale robimy. Pilnujemy zmarłych, żeby żadne zło nie wypełzło do nich z ciemności. Chociaż, jak mówiła niania, może to żywych trzeba pilnować - bo wbrew temu, co sądzi większość ludzi, zmarli nikomu nie robią krzywdy.
Terry Pratchett
Jednak dziś wielu ludzi nie zadowala już apofatyczna powściągliwość. Uważają, że wiedzą dokładnie, czym jest Bóg. Definicja z katechizmu, której nauczyłam się w wieku ośmiu lat – że "Bóg jest Najwyższym Duchem, jedynym, który istnieje sam z siebie i jest nieskończenie doskonały" – była nie tylko oderwana od rzeczywistości, ale także niepoprawna. Dawała do zrozumienia, że Bóg jest faktem, który można "określić", i stanowiła zaledwie pierwszy krok w potrójnej metodzie dialektycznej Dionizego. Nie nauczono mnie drugiego kroku – że Bóg nie jest duchem, że nie ma rodzaju oraz że w ogóle nie wiemy, o czym mówimy, kiedy twierdzimy, że "istnieje" jakiś byt nieskończenie doskonały. Proces, który powinien doprowadzić do uświadomienia sobie "inności" znajdującej się poza zasięgiem języka, kończył się zbyt wcześnie. Po raz pierwszy mówiono nam o Bogu mniej więcej w tym samym czasie co o Świętym Mikołaju, ale podczas gdy nasze pojmowanie tej alegorycznej postaci rozwijało się i dojrzewało, rozumienie Boga pozostało na dawnym poziomie. Nic więc dziwnego, że kiedy osiągnęliśmy dojrzałość intelektualną, wielu z nas odrzuciło Go i zaprzeczyło jego istnieniu (s. 319).
Karen Armstrong
Terry Pratchett
Jednak dziś wielu ludzi nie zadowala już apofatyczna powściągliwość. Uważają, że wiedzą dokładnie, czym jest Bóg. Definicja z katechizmu, której nauczyłam się w wieku ośmiu lat – że "Bóg jest Najwyższym Duchem, jedynym, który istnieje sam z siebie i jest nieskończenie doskonały" – była nie tylko oderwana od rzeczywistości, ale także niepoprawna. Dawała do zrozumienia, że Bóg jest faktem, który można "określić", i stanowiła zaledwie pierwszy krok w potrójnej metodzie dialektycznej Dionizego. Nie nauczono mnie drugiego kroku – że Bóg nie jest duchem, że nie ma rodzaju oraz że w ogóle nie wiemy, o czym mówimy, kiedy twierdzimy, że "istnieje" jakiś byt nieskończenie doskonały. Proces, który powinien doprowadzić do uświadomienia sobie "inności" znajdującej się poza zasięgiem języka, kończył się zbyt wcześnie. Po raz pierwszy mówiono nam o Bogu mniej więcej w tym samym czasie co o Świętym Mikołaju, ale podczas gdy nasze pojmowanie tej alegorycznej postaci rozwijało się i dojrzewało, rozumienie Boga pozostało na dawnym poziomie. Nic więc dziwnego, że kiedy osiągnęliśmy dojrzałość intelektualną, wielu z nas odrzuciło Go i zaprzeczyło jego istnieniu (s. 319).
Karen Armstrong