normalny, a kiedy nie. Czasami myślę, że żadne z nas do końca nie zwariowało i żadne z nas do końca nie jest normalne, póki reszta gadaniem nie przeważy. Jakby nie tyle o to szło, co ktoś robi, ile o to, jak większość ludzi patrzy na to, co ktoś robi.
William Faulkner
Na południku czasu nie ma niesprawiedliwości, jest jedynie poezja ruchu stwarzająca iluzję prawdy i dramatu. Jeśli w jakiejś chwili ktoś stanie gdzieś twarzą w twarz z absolutem, zamarznie wielkie współczucie, dzięki któremu tacy ludzie, jak Gautama i Jezus wydają się boscy. Monstrualne jest nie to, że ludzie wyhodowali róże na tej kupie gnojum ale że - z tego czy innego powodu - chcieli je wyhodowac. Z tego czy innego powodu człowiek z utęsknieniem wygląda cudu: by go sprawic, gotów jest nurzac się we krwi. Będzie się pychał ideami, poniży do roli cienia, byleby choc przez moment móc zamknąc oczy na ohydę rzeczywistości. Można znieśc wszystko - hańbę i upokorzenie, nędze i wojnę, zbrodniem nawet ennui - jeśli się wierzy, że w nocy zdarzy się cud, dzięki któremu życie stanie się znośne. A jednocześnie przez cały czas w środku obraca się licznik, lecz żadna ręka nie sięgnie, by go wyłączyc. Przez cały ten czas zjada ktoś chleb życia i żłopie wino - jakiś wstrętny, spasiony jak karaluch klecha przyczajony w piwnicy, a w górze, w świetle ulicy, jakaś zawodnicza hostia dotyka warg i krew jest blada jak woda. A nie kończąca się męka i cierpienie nie przynoszą cudu ni mikroskopijnej odrobiny ulgi, a jedynie idee - blade, rozrzedzone idee, które trzeba podtuczyc urządzając rzeź, idee podchodzące do gardła jak żółc, wylewające się niczym trzewia świni, gdy się rozpłata jej cielsko.
Henry Miller
William Faulkner
Na południku czasu nie ma niesprawiedliwości, jest jedynie poezja ruchu stwarzająca iluzję prawdy i dramatu. Jeśli w jakiejś chwili ktoś stanie gdzieś twarzą w twarz z absolutem, zamarznie wielkie współczucie, dzięki któremu tacy ludzie, jak Gautama i Jezus wydają się boscy. Monstrualne jest nie to, że ludzie wyhodowali róże na tej kupie gnojum ale że - z tego czy innego powodu - chcieli je wyhodowac. Z tego czy innego powodu człowiek z utęsknieniem wygląda cudu: by go sprawic, gotów jest nurzac się we krwi. Będzie się pychał ideami, poniży do roli cienia, byleby choc przez moment móc zamknąc oczy na ohydę rzeczywistości. Można znieśc wszystko - hańbę i upokorzenie, nędze i wojnę, zbrodniem nawet ennui - jeśli się wierzy, że w nocy zdarzy się cud, dzięki któremu życie stanie się znośne. A jednocześnie przez cały czas w środku obraca się licznik, lecz żadna ręka nie sięgnie, by go wyłączyc. Przez cały ten czas zjada ktoś chleb życia i żłopie wino - jakiś wstrętny, spasiony jak karaluch klecha przyczajony w piwnicy, a w górze, w świetle ulicy, jakaś zawodnicza hostia dotyka warg i krew jest blada jak woda. A nie kończąca się męka i cierpienie nie przynoszą cudu ni mikroskopijnej odrobiny ulgi, a jedynie idee - blade, rozrzedzone idee, które trzeba podtuczyc urządzając rzeź, idee podchodzące do gardła jak żółc, wylewające się niczym trzewia świni, gdy się rozpłata jej cielsko.
Henry Miller