całkiem niedawno mniemałem, że już nic nie może mnie zaskoczyć. Wierz mi, Vilgefortz, długo będę wspominał ten bankiet i tę feerię ewenementów. Zaiste, warte to obrazu. Tytuł: "Geralt opuszcza wyspę Thanedd, pękając ze śmiechu".
Andrzej Sapkowski
Następnego dnia obudziłam się późno, zwinieta w mój własny wampirzy kocyk. Poruszyłam się ostrożnie, ale Nicholas ani drgnął. Obejmował mnie szczelnie ramionami, przyciskając mocno do piersi. Może w romansach brzmi to ekscytująco, ale w prawdziwym życiu było bardzo niewygodnie. Ręka mi zdrętwaiała, nos miałam przygnieciony jego klatką piersiową i bardzo chciało mi się siusiu.
-Nicholaus-szepnęlam.
Nic.
Potrząsnęlam jego ramieniem.
Wciąż nic.
Żadne z tych romansów nigdy nawet nie wsponiał o wydobyciu się z nadludzkiego uścisku. Istniały problemy natury logistycnej. Na przykład taki, że starając się wydostać, mogłabym złamać rękę, a on spałby dalej. Tak czy owak, na wszelki wypadek sprubowałam.
-Cholera. Nicholaus, obudź się, ty nieumarły leniu.
Nawet nie mogłam go zirytować i zmusić do odpowiedzi. To nie był dobry znak. Za łóżkiem Solange było wąskie okno. Może udałoby mi się go dosięgnąć stopą. Wyciągnęłam się, aż w podbiciu stopy i w łydce dostałam bolesnych skurczów.
-To nie dorzeczne-zezłościłam się prubując dalej. Czułam że twarz robi mi się czerwona z wysiłku. Z moim szczęściem, na pewno w tym momencie Nicholaus się obudzi - i zobaczy mnie tuż rzy swojej twarzy, jak wysiłam się i dyszę, jakbym usiłowała wydalić kamień żółciowy.
Wreszcie palcami u stóp udało mi się zahaczyć o sznur do żaluzji. JEDNO POCIĄGNIĘCIE , SZYBKIE zwolnienie uchwytu i żaluzje zwinęły się z trzaskiem. Słońce późnego popołudnia prześlizgnęlo się po łóżku i bladej, nieruchomej twarzy Nicholasa. Szyba była oczywiście przyciemniona, wiec nie było to niebezpieczne, ale instynky młodego wampira sprawił, że Nocholaus wzdrygnął się przed nagłym napływem światała. Zakopał się głębiej pod kocami, zabierając rękę i dodatkowo zasłaniając nią sobie twarz.
Zrobił to jednak tak szybko że jego ruch zepchnął mnie z łóżka prosto na podłogę. Wylądowąłma na niej z piskiem, wymachując kończynami w wyjątkowo pozbawiony wdźwięku sposób, chociarz nie pomogło mi to złagodzić upadku
Alyxandra Harvey
Andrzej Sapkowski
Następnego dnia obudziłam się późno, zwinieta w mój własny wampirzy kocyk. Poruszyłam się ostrożnie, ale Nicholas ani drgnął. Obejmował mnie szczelnie ramionami, przyciskając mocno do piersi. Może w romansach brzmi to ekscytująco, ale w prawdziwym życiu było bardzo niewygodnie. Ręka mi zdrętwaiała, nos miałam przygnieciony jego klatką piersiową i bardzo chciało mi się siusiu.
-Nicholaus-szepnęlam.
Nic.
Potrząsnęlam jego ramieniem.
Wciąż nic.
Żadne z tych romansów nigdy nawet nie wsponiał o wydobyciu się z nadludzkiego uścisku. Istniały problemy natury logistycnej. Na przykład taki, że starając się wydostać, mogłabym złamać rękę, a on spałby dalej. Tak czy owak, na wszelki wypadek sprubowałam.
-Cholera. Nicholaus, obudź się, ty nieumarły leniu.
Nawet nie mogłam go zirytować i zmusić do odpowiedzi. To nie był dobry znak. Za łóżkiem Solange było wąskie okno. Może udałoby mi się go dosięgnąć stopą. Wyciągnęłam się, aż w podbiciu stopy i w łydce dostałam bolesnych skurczów.
-To nie dorzeczne-zezłościłam się prubując dalej. Czułam że twarz robi mi się czerwona z wysiłku. Z moim szczęściem, na pewno w tym momencie Nicholaus się obudzi - i zobaczy mnie tuż rzy swojej twarzy, jak wysiłam się i dyszę, jakbym usiłowała wydalić kamień żółciowy.
Wreszcie palcami u stóp udało mi się zahaczyć o sznur do żaluzji. JEDNO POCIĄGNIĘCIE , SZYBKIE zwolnienie uchwytu i żaluzje zwinęły się z trzaskiem. Słońce późnego popołudnia prześlizgnęlo się po łóżku i bladej, nieruchomej twarzy Nicholasa. Szyba była oczywiście przyciemniona, wiec nie było to niebezpieczne, ale instynky młodego wampira sprawił, że Nocholaus wzdrygnął się przed nagłym napływem światała. Zakopał się głębiej pod kocami, zabierając rękę i dodatkowo zasłaniając nią sobie twarz.
Zrobił to jednak tak szybko że jego ruch zepchnął mnie z łóżka prosto na podłogę. Wylądowąłma na niej z piskiem, wymachując kończynami w wyjątkowo pozbawiony wdźwięku sposób, chociarz nie pomogło mi to złagodzić upadku
Alyxandra Harvey