martwi – oświadczył żelazny głos za nimi. Odskoczyli od siebie. Winston poczuł nagły chłód w kiszkach. Ujrzał białka wystraszonych oczu Julii. Jej twarz stała się mlecznożółta. Róż na policzkach kontrastował silnie z barwą jej skóry, zupełnie jakby przykleiła sobie dwa czerwone krążki. – Jesteście martwi – odezwał się ponownie żelazny głos. – Dochodzi zza ryciny – szepnęła Julia. – Dochodzi zza ryciny – powtórzył głos. – Zostańcie na swoich miejscach. Nie ruszać się bez rozkazu. Wreszcie, wreszcie się stało! Nie mogli uczynić nic, więc tylko patrzyli sobie w oczy. Uciekać, wybiec na ulicę, zanim będzie za późno – podobne myśli nawet nie przychodziły im do głowy. Nieposłuszeństwo wobec żelaznego głosu dobiegającego ze ściany było nie do pomyślenia. Usłyszeli cichy trzask, jakby coś odczepiano, a następnie brzęk tłuczonego szkła. Rycina spadła na podłogę, ukazując ukryty za nią teleekran.
George Orwell
Trening wcale nie czyni mistrza.
Mistrza czyni dopiero trening doskonały.
Brad Stulberg
Win kiwnął głową. Uśmiechnął się do swojego odbicia.
- Wiesz, o czym myślę?
- O czym?
- To okropne być brzydkim.
- Uhm. Możesz na moment odkleić się od tego lustra?
Win westchnął.
- To nie będzie łatwe.
- Bądź dzielny.
Harlan Coben
George Orwell
Trening wcale nie czyni mistrza.
Mistrza czyni dopiero trening doskonały.
Brad Stulberg
Win kiwnął głową. Uśmiechnął się do swojego odbicia.
- Wiesz, o czym myślę?
- O czym?
- To okropne być brzydkim.
- Uhm. Możesz na moment odkleić się od tego lustra?
Win westchnął.
- To nie będzie łatwe.
- Bądź dzielny.
Harlan Coben