że może się stać coś wielkiego, że po zmierzchu, o zmroku wszystkie rzeczy są piękniejsze, wszystkie ulice, wszystkie place, że wszyscy ludzie wieczorem, gdy tak idą, są piękni niczym bratki, miałem nawet wrażenie, że ja również jestem pięknym młodym mężczyzną, o zmroku lubiłem przeglądać się w lustrze, lubiłem widzieć swoje odbicie w szybach wystaw sklepowych, nawet kiedy po zmierzchu dotykałem palcami twarzy, stwierdzałem, że nie mam ani jednej zmarszczki, ani koło ust, ani na czole, że z nadejściem zmroku w codziennym życiu nastąpiła ta pora, której na imię piękno.
Bohumil Hrabal
Geralt wciąż milczał. I nie spuszczał wzroku.
- Potem - podjęła Ciri, bez najmniejszego trudu wytrzymując jego spojrzenie -
zawadzimy o osadę Dun Dare. Tamtejszą karczmę prawdopodobnie spalono, nie wykluczam, że karczmarza zamordowano. Z mojej winy. Zaślepiły mnie nienawiść i mściwość. Spróbują jakoś odwdzięczyć się jego rodzinie.
- Na to - przemówił, wciąż patrząc - sposobu nie ma.
- Wiem - odparła od razu, twardo, z gniewem niemal. - Ale stanę przez nimi z
pokorą. Zapamiętam wyraz ich oczu. Mam nadzieję, że pamięć tych oczu ustrzeże mnie przez podobnym błędem. Czy rozumiesz to, Geralt?
- Rozumie, Ciri - powiedziała Yennefer. - Oboje, wierz nam, rozumiemy cię bardzo
dobrze, córeczko. Jedźmy.
Andrzej Sapkowski
Staliśmy tam z plecami opartymi o futrynę z drinkami w dłoni i konaliśmy ze śmiechu. A mimo to uczucie samotności, które mi towarzyszyło, gdy przyszłam, ogarnęło mnie znowu. Ale nie byłam sama. Wiedziałam o tym. Po raz pierwszy od bardzo dawna dogadywałam się z kimś ze szkoły. Zatem, na miły Bóg, jak to możliwe, że czułam się tam samotna?
Bo chciałam. Tylko tyle mogę powiedzieć. Tylko to wydaje mi się sensowne. Ile już razy zbliżyłam się do kogoś i zaraz potem dostawałam bolesną nauczkę? Tu wszystko niby wyglądało dobrze, ale wiedziałam, ze kryje w sobie zalążek cierpienia. Że w każdej chwili może się zmienić w coś okropnego. I o wiele, wiele boleśniejszego niż w poprzednich razach.
Jay Asher
Bohumil Hrabal
Geralt wciąż milczał. I nie spuszczał wzroku.
- Potem - podjęła Ciri, bez najmniejszego trudu wytrzymując jego spojrzenie -
zawadzimy o osadę Dun Dare. Tamtejszą karczmę prawdopodobnie spalono, nie wykluczam, że karczmarza zamordowano. Z mojej winy. Zaślepiły mnie nienawiść i mściwość. Spróbują jakoś odwdzięczyć się jego rodzinie.
- Na to - przemówił, wciąż patrząc - sposobu nie ma.
- Wiem - odparła od razu, twardo, z gniewem niemal. - Ale stanę przez nimi z
pokorą. Zapamiętam wyraz ich oczu. Mam nadzieję, że pamięć tych oczu ustrzeże mnie przez podobnym błędem. Czy rozumiesz to, Geralt?
- Rozumie, Ciri - powiedziała Yennefer. - Oboje, wierz nam, rozumiemy cię bardzo
dobrze, córeczko. Jedźmy.
Andrzej Sapkowski
Staliśmy tam z plecami opartymi o futrynę z drinkami w dłoni i konaliśmy ze śmiechu. A mimo to uczucie samotności, które mi towarzyszyło, gdy przyszłam, ogarnęło mnie znowu. Ale nie byłam sama. Wiedziałam o tym. Po raz pierwszy od bardzo dawna dogadywałam się z kimś ze szkoły. Zatem, na miły Bóg, jak to możliwe, że czułam się tam samotna?
Bo chciałam. Tylko tyle mogę powiedzieć. Tylko to wydaje mi się sensowne. Ile już razy zbliżyłam się do kogoś i zaraz potem dostawałam bolesną nauczkę? Tu wszystko niby wyglądało dobrze, ale wiedziałam, ze kryje w sobie zalążek cierpienia. Że w każdej chwili może się zmienić w coś okropnego. I o wiele, wiele boleśniejszego niż w poprzednich razach.
Jay Asher