ale rozkwitają na nowo, Złoty deszcz na przyszły czerwiec okryje się taką samą szatką złocistą, w jaką się przystroił dzisiaj. Za parę tygodni powojnik okryje się purpurowymi gwiazdami i rok za rokiem zielona moc jego liści osłaniać będzie purpurę tych gwiazd. Ale nasza młodość nie wraca nigdy, tętno radości, jakie w nas bije w dwudziestym roku życia, słabnie, Członki nasze stają się ociężałe, zmysły tępieją. Wyradzamy się w obrzydliwe marionetki, w których, jak upiór, jedno tylko pokutuje wspomnienie - wspomnienie namiętności, przed którymi cofaliśmy się z lęku, i wspomnienie pokus, którym nie mieliśmy odwagi ulec. Młodość! Młodość! Nie ma na świecie nic nad młodość!
Oscar Wilde
Michasia była bałaganiarą, ale przecież takie małe dziecko nie może sprzątać swojego pokoju! Ma czas. Jeszcze się w życiu napracuje biedne dziecko. To też często jej powtarzali.
„Biedne dziecko” skrzyżowało ręce na piersi, wygięło usteczka w podkówkę i odezwało się płaczliwym głosem:
- Ja chcem żywego kotka! Nie takiego z kurzu! Nie posprzątaliście, to wasze kotki! Ja chcem żywego! Swojego! - powtórzyła.
- Córeczko, nie mówi się „Chcem” tylko „Chcę” - poprawiła mama z łagodnym uśmiechem.
- Chcem! Chcem! Chcem! - krzyczała tupiąc nóżkami. Teraz już na przemian raz jedną, raz drugą- Jeśli mi nie kupicie to będę płakać! Serce mi pęknie! O, tak!
Na dowód tego, że nie żartuje, zalała się rzewnymi łzami, łapiąc teatralnie za wspomniane serce. Cóż mieli począć?
Marlena Rytel
Najpierw zauważam jasny warkocz na jej plecach. Potem, kiedy ściąga płaszcz, żeby przykryć zapłakane dziecko widzę kaczy ogonek z wysuniętego fragmentu koszuli. Reaguję tak samo jak wtedy, gdy Effie Trinket wyczytała jej imię i nazwisko w dniu dożynek. Najwyraźniej wiotczeją mi mięśnie, bo nagle jestem u podstawy masztu i nie mam pojęcia, co się zdarzyło w ciągu ostatnich kilku sekund. Potem przedzieram się przez tłum zupełnie jak kiedyś, wołałam ją po imieniu, usiłuję przekrzyczeć ludzi. Jestem już prawie na miejscu, niemal przy samej barykadzie, i chyba wreszcie mnie słyszy, bo patrzy na mnie, a jej usta układają się tak jakby wypowiadała moje imię.
I wtedy eksplodują pozostałe spadochrony."
Suzanne Collins
Oscar Wilde
Michasia była bałaganiarą, ale przecież takie małe dziecko nie może sprzątać swojego pokoju! Ma czas. Jeszcze się w życiu napracuje biedne dziecko. To też często jej powtarzali.
„Biedne dziecko” skrzyżowało ręce na piersi, wygięło usteczka w podkówkę i odezwało się płaczliwym głosem:
- Ja chcem żywego kotka! Nie takiego z kurzu! Nie posprzątaliście, to wasze kotki! Ja chcem żywego! Swojego! - powtórzyła.
- Córeczko, nie mówi się „Chcem” tylko „Chcę” - poprawiła mama z łagodnym uśmiechem.
- Chcem! Chcem! Chcem! - krzyczała tupiąc nóżkami. Teraz już na przemian raz jedną, raz drugą- Jeśli mi nie kupicie to będę płakać! Serce mi pęknie! O, tak!
Na dowód tego, że nie żartuje, zalała się rzewnymi łzami, łapiąc teatralnie za wspomniane serce. Cóż mieli począć?
Marlena Rytel
Najpierw zauważam jasny warkocz na jej plecach. Potem, kiedy ściąga płaszcz, żeby przykryć zapłakane dziecko widzę kaczy ogonek z wysuniętego fragmentu koszuli. Reaguję tak samo jak wtedy, gdy Effie Trinket wyczytała jej imię i nazwisko w dniu dożynek. Najwyraźniej wiotczeją mi mięśnie, bo nagle jestem u podstawy masztu i nie mam pojęcia, co się zdarzyło w ciągu ostatnich kilku sekund. Potem przedzieram się przez tłum zupełnie jak kiedyś, wołałam ją po imieniu, usiłuję przekrzyczeć ludzi. Jestem już prawie na miejscu, niemal przy samej barykadzie, i chyba wreszcie mnie słyszy, bo patrzy na mnie, a jej usta układają się tak jakby wypowiadała moje imię.
I wtedy eksplodują pozostałe spadochrony."
Suzanne Collins