chleba. Autoportret - to kiedy artysta maluje sam siebie, autobiografię pisze pisarz, poeta... Ale żeby wszyscy, dosłownie wszyscy pisali swoje życiorysy? Co za nonsens! Może malują też autoportrety? Ale nie, to nie nonsens. I nawet nie ciekawość. To sposób przymuszania człowieka, by wyrzekł się swojego "ja" i przywdział standardową powłokę, najbardziej prawomyślną i wiernopoddańczą jak tylko się da, i nosił tę powłokę do końca życia, całkowicie wyrzuciwszy z pamięci to, kim jest naprawdę. U nas także wszyscy urzędnicy musieli napisać życiorysy. Czegóż to nie wymyślali, żeby nagle przeobrazić się w plebejuszy! Co robi z człowiekiem strach, jeśli ów człowiek ma nędzną duszyczkę na cienkich, komarzych nóżkach!
Jefrosinia Kiersnowska
/Za Czarną Rzeką/
- Gdyby Balthusowi i staremu Siekaczowi nie udało się powstrzymać ich na chwilę, wymordowaliby nasze rodziny. Przechodziłem obok miejsca, gdzie stoczyli ostatnią walkę. Leżeli obok sterty martwych Piktów - naliczyłem siedmiu zarąbanych przez Balthusa lub rozszarpanych przez psa, a na drodze leżało jeszcze paru innych, przeszytych strzałami. Cóż to musiała być za walka!
- Balthus był prawdziwym mężczyzną - rzekł Conan. - Piję za jego pamięć i pamięć psa, który nie znał strachu.
Pociągnął tęgi łyk wina i pogańskim gestem wylał resztę na podłogę, po czym rozbił kufel.
- Dziesięciu Piktów zapłaci życiem za jego śmierć, a siedmiu za śmierć psa, który był większym wojownikiem niż wielu ludzi.
Robert Ervin Howard
Zabawne, pomyślał Wiktor, jak podniosły i szlachetny jest strach opisywany w powieściach. Prawdopodobnie przez ludzi, których jedyną troską było to, że terminal w centrum handlowym odrzuci kartę kredytową, a sprzedawca spojrzy z dezaprobatą. Papierowi bohaterowie potrafią zaniemówić z przerażenia, przeszywa ich lodowaty chłód, małe włoski na karku stają dęba, a w ich żołądkach
pojawia się kamień ciężki jak czarna dziura (ostatnie porównanie nie było nawet takie złe). We wszystkich tych opisach śmiertelnego przerażenia, kiedy staje się oko w oko z Odwiecznym Złem, brakuje podstawowego elementu. Tego, że człowiekowi potwornie chce się kupę.
Zygmunt Miłoszewski
Jefrosinia Kiersnowska
/Za Czarną Rzeką/
- Gdyby Balthusowi i staremu Siekaczowi nie udało się powstrzymać ich na chwilę, wymordowaliby nasze rodziny. Przechodziłem obok miejsca, gdzie stoczyli ostatnią walkę. Leżeli obok sterty martwych Piktów - naliczyłem siedmiu zarąbanych przez Balthusa lub rozszarpanych przez psa, a na drodze leżało jeszcze paru innych, przeszytych strzałami. Cóż to musiała być za walka!
- Balthus był prawdziwym mężczyzną - rzekł Conan. - Piję za jego pamięć i pamięć psa, który nie znał strachu.
Pociągnął tęgi łyk wina i pogańskim gestem wylał resztę na podłogę, po czym rozbił kufel.
- Dziesięciu Piktów zapłaci życiem za jego śmierć, a siedmiu za śmierć psa, który był większym wojownikiem niż wielu ludzi.
Robert Ervin Howard
Zabawne, pomyślał Wiktor, jak podniosły i szlachetny jest strach opisywany w powieściach. Prawdopodobnie przez ludzi, których jedyną troską było to, że terminal w centrum handlowym odrzuci kartę kredytową, a sprzedawca spojrzy z dezaprobatą. Papierowi bohaterowie potrafią zaniemówić z przerażenia, przeszywa ich lodowaty chłód, małe włoski na karku stają dęba, a w ich żołądkach
pojawia się kamień ciężki jak czarna dziura (ostatnie porównanie nie było nawet takie złe). We wszystkich tych opisach śmiertelnego przerażenia, kiedy staje się oko w oko z Odwiecznym Złem, brakuje podstawowego elementu. Tego, że człowiekowi potwornie chce się kupę.
Zygmunt Miłoszewski