lat. Wtedy są złudzenia i miłość - i wszystko jest do zdobycia, bo właśnie te głupie dwadzieścia lat. A potem przychodzi życie twarde, bezlitosne, obedrze człowieka do naga z tych złudzeń - i wtedy już nic nie zostanie z tych dwudziestu i z tej wiosny, i z tej miłości... Z początku człowiek cierpi, szuka jeszcze swoich złudzeń, potem przestaje cierpieć, tyje, sam sobie pluje w mordę, śmieje się z tego co było w nim kiedyś najlepsze. Śmieje się, śpiewa głupie piosenki i boi się przyznać, że sam miał kiedyś dwadzieścia lat i wiosnę. A potem już nie ma żadnych marzeń, to już niepotrzebne, tylko tak - z dnia na dzień".
Marek Hłasko
- Nie powinnaś tutaj być - burknął Bourne.
- Dlaczego? Jestem członkiem klubu i żoną jednego z jego właścicieli.
- To nie miejsce dla kobiety w twoim stanie.
- Och, na Boga. Jestem brzemienna, Michael, a nie chora. Pippa tu jest. - Markiza wskazała hrabinę, która także spodziewała się dziecka.
- Nie moja wina, że Cross nie kocha swojej żony tak, jak ja kocham swoją.
Cross zmarszczył lekko brwi, a potem uśmiechnął się do Pippy.
- Kocham cię ogromnie.
- Wiem - powiedziała Pippa i Mara zachwyciła się prostotą tej odpowiedzi. Tą niezachwianą pewnością, że Pippa jest kochana.
Sarah MacLean
-A ile czasu, twoim zdaniem, trzeba, żeby poznać człowieka naprawdę?
-Poznać naprawdę?(...)na nauczenie się najbardziej wydeptanych ścieżek w wielkim mrocznym lesie nie potrzeba wcale tak dużo czasu. Niektórzy ludzie mają proste dobre drogi z latarniami i drogowskazami. Sprawiają wrażenie, że gotowi są powiedzieć ci wszystko, ale właśnie wtedy powinienieś najbardziej się wystrzegać i nic nie przyjmować za oczywistość. Bo nie na oświetlonych ścieżkach spotkasz zwierzęta, one żują w krzakach i zaroślach.
- A ile czasu trzeba, żeby poznać zarośla?
- To zależy od człowieka, który nimi idzie i od lasu. Niektóre lasy są ciemniejsze niż inne.
Jo Nesbø
W drzwiach stoi Warner. Jest czerwony na twarzy, dyszy ciężko, patrząc na mnie, jakbym była duchem. Zanim udaje mi się wypowiedzieć słowo, wpada do środka i otacza dłońmi moją twarz. Wpatruje się we mnie.
-Nic ci nie jest - mówi. - Boże... nic ci nie jest? Co się stało? Nic ci się nie stało?
Jest tutaj.
Jest tutaj, a ja chciałabym rozpaść się na kawałeczki, ale nie robię tego.
Nie zrobię tego.
-Dziękuję - udaje mi się powiedzieć. - Dziękuję, że przyszedłeś...
Porywa mnie w ramiona, nie zważając na siedem par utkwionych w nas oczu. Jedną ręką obejmuje mnie w pasie, drugą przyciska do siebie głowę. Wtulam twarz w jego pierś, czuję znajome ciepło jego ciała. Zaskakująco krzepiące. Głaszcze mnie po plecach, pochyla głowę nad moją twarzą.
-Co się dzieje, skarbie? - szepcze. - Co się stało? Powiedz mi...
Mrugam.
-Jeśli chcesz, zabiorę cię stąd.
Tahereh Mafi
Marek Hłasko
- Nie powinnaś tutaj być - burknął Bourne.
- Dlaczego? Jestem członkiem klubu i żoną jednego z jego właścicieli.
- To nie miejsce dla kobiety w twoim stanie.
- Och, na Boga. Jestem brzemienna, Michael, a nie chora. Pippa tu jest. - Markiza wskazała hrabinę, która także spodziewała się dziecka.
- Nie moja wina, że Cross nie kocha swojej żony tak, jak ja kocham swoją.
Cross zmarszczył lekko brwi, a potem uśmiechnął się do Pippy.
- Kocham cię ogromnie.
- Wiem - powiedziała Pippa i Mara zachwyciła się prostotą tej odpowiedzi. Tą niezachwianą pewnością, że Pippa jest kochana.
Sarah MacLean
-A ile czasu, twoim zdaniem, trzeba, żeby poznać człowieka naprawdę?
-Poznać naprawdę?(...)na nauczenie się najbardziej wydeptanych ścieżek w wielkim mrocznym lesie nie potrzeba wcale tak dużo czasu. Niektórzy ludzie mają proste dobre drogi z latarniami i drogowskazami. Sprawiają wrażenie, że gotowi są powiedzieć ci wszystko, ale właśnie wtedy powinienieś najbardziej się wystrzegać i nic nie przyjmować za oczywistość. Bo nie na oświetlonych ścieżkach spotkasz zwierzęta, one żują w krzakach i zaroślach.
- A ile czasu trzeba, żeby poznać zarośla?
- To zależy od człowieka, który nimi idzie i od lasu. Niektóre lasy są ciemniejsze niż inne.
Jo Nesbø
W drzwiach stoi Warner. Jest czerwony na twarzy, dyszy ciężko, patrząc na mnie, jakbym była duchem. Zanim udaje mi się wypowiedzieć słowo, wpada do środka i otacza dłońmi moją twarz. Wpatruje się we mnie.
-Nic ci nie jest - mówi. - Boże... nic ci nie jest? Co się stało? Nic ci się nie stało?
Jest tutaj.
Jest tutaj, a ja chciałabym rozpaść się na kawałeczki, ale nie robię tego.
Nie zrobię tego.
-Dziękuję - udaje mi się powiedzieć. - Dziękuję, że przyszedłeś...
Porywa mnie w ramiona, nie zważając na siedem par utkwionych w nas oczu. Jedną ręką obejmuje mnie w pasie, drugą przyciska do siebie głowę. Wtulam twarz w jego pierś, czuję znajome ciepło jego ciała. Zaskakująco krzepiące. Głaszcze mnie po plecach, pochyla głowę nad moją twarzą.
-Co się dzieje, skarbie? - szepcze. - Co się stało? Powiedz mi...
Mrugam.
-Jeśli chcesz, zabiorę cię stąd.
Tahereh Mafi