opisać słowami. (...) Na przykład narodziny dziecka. Lub śmierć rodzica. Czy miłość. Nadajemy tym wydarzeniom nazwę, próbujemy wyrazić emocje z nimi związane, ale w gruncie rzeczy wiemy, że w warstwie werbalnej ni8e zdołamy pomieścić ogromu naszej radości, rozpaczy czy zachwytu. (...) Jeżeli kogoś z nas to spotyka, wiemy, co czujemy. Ale gdy chcemy się podzielić naszymi odczuciami - język nas zawodzi.
Jodi Picoult
(...)więc znów będzie musiał się tłumaczyć, usprawiedliwiać, przepraszać, że żyje! Będzie musiał być wystarczająco miękki, by wygnać nienawiść i osiągnąć obojętność. Będzie musiał
powiedzieć mniej więcej tak: Nie zasłużyłem na waszą nienawiść, proszę na mnie spojrzeć, jestem tylko nieodpowiedzialnym zwierzęciem, które nie potrafi stłumić odgłosów swojego gnicia, czyli swojego życia...
Roland Topor
Patrzyła przez okno, jak do niej biegnie - do niej, do domu, na kolację. Nie zauważył nadjeżdżającej taksówki. Przez dwa kolejne lata prawie się nie odzywała. Przestała chodzić do kościoła. Błąkała się po mieście, jakby była jedyną żyjącą w nim istotą. Szkicowała i malowała makabryczne sceny, załamana, pozbawiona wszelkiej nadziei. Kiedy trochę się otrząsnęła, wyjęła te obrazy i przyjrzała się im. Wyglądały, jakby wyszły spod cudzego pędzla. Zaczęła popijać, czego nigdy nie robiła, i zatraciła się w tym. Chciała wymazać wszystko z pamięci. Zabić ból.
Thomas Kelly
Tak się Polacy i Ukraińcy palili w odwecie. Polacy Hroszówkę i Ulucz, Ukraińcy Tremeszów i Witryłów. Jedni to, drudzy tamto. Z tym że UPA nigdy nie zaczynała, nie mordowała tak o. Tylko w odwecie. Mówili, że banderowcy zabijają. Ale to nieprawda. U nas, po wojnie, najstraszniejszy okrzyk, jaki można było usłyszeć, to : "Polacy idą!" (...)
Do Sanoka nikt z nas nie chodził, bo po drodze były przeważnie polskie wioski. Niebezpiecznie. Polacy do nas też nie szli. Trzymali się tamtej strony Sanu. A znaliśmy się przecież wcześniej. I nagle przestaliśmy sobie ufać [s.343].
Magdalena Grzebałkowska
Jodi Picoult
(...)więc znów będzie musiał się tłumaczyć, usprawiedliwiać, przepraszać, że żyje! Będzie musiał być wystarczająco miękki, by wygnać nienawiść i osiągnąć obojętność. Będzie musiał
powiedzieć mniej więcej tak: Nie zasłużyłem na waszą nienawiść, proszę na mnie spojrzeć, jestem tylko nieodpowiedzialnym zwierzęciem, które nie potrafi stłumić odgłosów swojego gnicia, czyli swojego życia...
Roland Topor
Patrzyła przez okno, jak do niej biegnie - do niej, do domu, na kolację. Nie zauważył nadjeżdżającej taksówki. Przez dwa kolejne lata prawie się nie odzywała. Przestała chodzić do kościoła. Błąkała się po mieście, jakby była jedyną żyjącą w nim istotą. Szkicowała i malowała makabryczne sceny, załamana, pozbawiona wszelkiej nadziei. Kiedy trochę się otrząsnęła, wyjęła te obrazy i przyjrzała się im. Wyglądały, jakby wyszły spod cudzego pędzla. Zaczęła popijać, czego nigdy nie robiła, i zatraciła się w tym. Chciała wymazać wszystko z pamięci. Zabić ból.
Thomas Kelly
Tak się Polacy i Ukraińcy palili w odwecie. Polacy Hroszówkę i Ulucz, Ukraińcy Tremeszów i Witryłów. Jedni to, drudzy tamto. Z tym że UPA nigdy nie zaczynała, nie mordowała tak o. Tylko w odwecie. Mówili, że banderowcy zabijają. Ale to nieprawda. U nas, po wojnie, najstraszniejszy okrzyk, jaki można było usłyszeć, to : "Polacy idą!" (...)
Do Sanoka nikt z nas nie chodził, bo po drodze były przeważnie polskie wioski. Niebezpiecznie. Polacy do nas też nie szli. Trzymali się tamtej strony Sanu. A znaliśmy się przecież wcześniej. I nagle przestaliśmy sobie ufać [s.343].
Magdalena Grzebałkowska