Pojechaliśmy na Grzybowską. Wszędzie, cała okolica: Grzybowska, Żelazna, Lucka, Wronia, Złota leżały w
gruzach. Wprawdzie już od pierwszych dni widać było ludzi odgruzowujących ulice, ale zniszczenia były ogromne. Podwórko na Grzybowskiej zmieniło się w jedno wielkie rumowisko. Nic nie ocalało. Przebijaliśmy się przezwały cegieł do ogródka, gdzie Babcia przy pomocy sąsiadów pochowała wujka Heńka jeszcze w czasie powstania. Był lekko przysypany ziemią. Póki był śnieg i mróz, widać było tylko wetknięty w mogiłę mały krzyż, ale gdy ziemia zaczęła odmarzać, wszystko się zapadło i z przerażaniem zobaczyliśmy wystające z ziemi buty. Buty wujka Heńka.
Henryka Anna Chalupec
(...)- Jak chcesz.- Łukasz nie miał ochoty się kłócić, zgasił lampkę stojącą na małym stoliczku.
Wiktoria zapaliła ją.
- Co ty robisz, do cholery?- wrzasnął Łukasz i usiadł na łóżku.
- Czytam gazetę.
- A ja śpię!- zgasił lampę ponownie.
Zamknął oczy. Cierpliwości, pomyślał w duchu. Wiktoria zapaliła lampkę. Usiadł ponownie na łóżku. - Chcę spać, zgaś te cholerne światło!
- A ja chcę czytać gazetę.
- Jest późno. Kładź się spać.
- Nie mów mi co mam robić! Nie jestem zmęczona.
- Jesteś. Tylko jeszcze tego nie wiesz. Śpij.- zgasił lampkę, wyrwał gazetę z jej rąk i rzucił na ziemię.
- Ty gnido!- krzyknęła Wiktoria rzuciła się na niego z pięściami. (...).
Marcelina Traut
Erickson często przyłączał się do manifestowanego oporu, pozornie stając po stronie choroby i mechanizmów obronnych pacjenta, lub wyznaczył temu ostatniego zadania sprawiające wrażenie dziwacznych i bezsensownych. Udzielał trywialnych rad i oferował zdroworozsadkowe rozwiązania, oparte na banalnych prawdach. Jednocześnie korzystał z metafor i wyciągał wnioski niekoniecznie mające związek z tematem.
Prowokował sytuacje, w których ludzie spontanicznie odgrywali w sobie dotąd nie dostrzegane zdolności dokonywania zmian. Wszystkie te sztuczki łączył jednak wspólny mianownik podstawowym ich celem była dezorientacja pacjenta zmuszająca go do otwarcia umysłu i spojrzenia na rzeczy w nowy sposób.
Jeffrey Zeig
Henryka Anna Chalupec
(...)- Jak chcesz.- Łukasz nie miał ochoty się kłócić, zgasił lampkę stojącą na małym stoliczku.
Wiktoria zapaliła ją.
- Co ty robisz, do cholery?- wrzasnął Łukasz i usiadł na łóżku.
- Czytam gazetę.
- A ja śpię!- zgasił lampę ponownie.
Zamknął oczy. Cierpliwości, pomyślał w duchu. Wiktoria zapaliła lampkę. Usiadł ponownie na łóżku. - Chcę spać, zgaś te cholerne światło!
- A ja chcę czytać gazetę.
- Jest późno. Kładź się spać.
- Nie mów mi co mam robić! Nie jestem zmęczona.
- Jesteś. Tylko jeszcze tego nie wiesz. Śpij.- zgasił lampkę, wyrwał gazetę z jej rąk i rzucił na ziemię.
- Ty gnido!- krzyknęła Wiktoria rzuciła się na niego z pięściami. (...).
Marcelina Traut
Erickson często przyłączał się do manifestowanego oporu, pozornie stając po stronie choroby i mechanizmów obronnych pacjenta, lub wyznaczył temu ostatniego zadania sprawiające wrażenie dziwacznych i bezsensownych. Udzielał trywialnych rad i oferował zdroworozsadkowe rozwiązania, oparte na banalnych prawdach. Jednocześnie korzystał z metafor i wyciągał wnioski niekoniecznie mające związek z tematem.
Prowokował sytuacje, w których ludzie spontanicznie odgrywali w sobie dotąd nie dostrzegane zdolności dokonywania zmian. Wszystkie te sztuczki łączył jednak wspólny mianownik podstawowym ich celem była dezorientacja pacjenta zmuszająca go do otwarcia umysłu i spojrzenia na rzeczy w nowy sposób.
Jeffrey Zeig