znaleźć tamtą polną, nieutwardzoną, prowadzącą w las. Chociaż wydawała się jeszcze węższa niż w mojej pamięci i jeszcze bardziej odległa od reszty świata, poznałabym ją zawsze i wszędzie. Tumany pyłu wzbijały się na wysokość krzywych drewnianych płotów, na których wisiały stare szmaty i poobijane garnki. [...] Pomyślałam, że droga do domu dana jest człowiekowi raz na zawsze, bez pytania, czy mu wygodnie i czy mu się ona podoba. Musimy ją przebyć po każdym ważnym doświadczeniu, żeby się upewnić, czy wciąż jeszcze istniejemy.
Maja Wolny
Wchodzę do domu, spacer po ogrodzie skończony. Zapalam światło, pytam, czy nie było do mnie telefonu, chociaż wiem, że nikt do mnie nie telefonuje.
Dawniej codziennie telefonowali właśnie o tej porze przyjaciele, ale teraz ich nie ma, a ci nowi nie mają zwyczaju telefonować. Nie interesuje ich, co robiłem, czy byłem na spacerze, czy napisałem coś nowego, jak się czuję, czy nie czuję się samotny. Wiem, że telefonu nie może być, ale pytam przez głupie przyzwyczajenie.
Jarosław Iwaszkiewicz
- Czy on powiedział: domki dla dżdżownic? - zdziwiła się Angie. Eloise skinęła głową.
- Tak, ale nie chodzi o zwykłe dżdżownice, tylko takie mniejsze, czerwone. Jest z nich znakomity nawóz.
- Z nich? – nie zrozumiał Mike.
- Konkretnie z ich odchodów.
- Z odchodów dżdżownic. – powtórzyła Angie.
- Odchody dżdżownic, zwane też herbatką kompostową, to prawdziwy cud natury – zachwycał się Edward.
- Od dziś, modląc się, codziennie będę rozpoczynać listę podziękowań od sików dżdżownic. Te maleńkie pęcherze to istny róg obfitości – nie wytrzymała Rachel.
Abbi Waxman
była taka ładna i taka nielogiczna, zwieszona tak z sufitu.
długie włosy spływające w dół, piersi jak dwie krople wody kapiące spod białej trykotowej bluzki.
taka ładna.
wspiąłem się na stertę książek i pocałowałem ją.
poczułem jej język na moim, odepchnięte spod nóg książki, siebie samego szybującego w powietrzu, zawieszonego tylko na jej wargach.
Etgar Keret
Maja Wolny
Wchodzę do domu, spacer po ogrodzie skończony. Zapalam światło, pytam, czy nie było do mnie telefonu, chociaż wiem, że nikt do mnie nie telefonuje.
Dawniej codziennie telefonowali właśnie o tej porze przyjaciele, ale teraz ich nie ma, a ci nowi nie mają zwyczaju telefonować. Nie interesuje ich, co robiłem, czy byłem na spacerze, czy napisałem coś nowego, jak się czuję, czy nie czuję się samotny. Wiem, że telefonu nie może być, ale pytam przez głupie przyzwyczajenie.
Jarosław Iwaszkiewicz
- Czy on powiedział: domki dla dżdżownic? - zdziwiła się Angie. Eloise skinęła głową.
- Tak, ale nie chodzi o zwykłe dżdżownice, tylko takie mniejsze, czerwone. Jest z nich znakomity nawóz.
- Z nich? – nie zrozumiał Mike.
- Konkretnie z ich odchodów.
- Z odchodów dżdżownic. – powtórzyła Angie.
- Odchody dżdżownic, zwane też herbatką kompostową, to prawdziwy cud natury – zachwycał się Edward.
- Od dziś, modląc się, codziennie będę rozpoczynać listę podziękowań od sików dżdżownic. Te maleńkie pęcherze to istny róg obfitości – nie wytrzymała Rachel.
Abbi Waxman
była taka ładna i taka nielogiczna, zwieszona tak z sufitu.
długie włosy spływające w dół, piersi jak dwie krople wody kapiące spod białej trykotowej bluzki.
taka ładna.
wspiąłem się na stertę książek i pocałowałem ją.
poczułem jej język na moim, odepchnięte spod nóg książki, siebie samego szybującego w powietrzu, zawieszonego tylko na jej wargach.
Etgar Keret