Hutu, dla cudzoziemców, dla zwierząt, ale nie chciał już płynąć dla nas. Czas nas zlekceważył, bo już w nas nie wierzył, i w konsekwencji my nie spodziewaliśmy się po nim niczego. Więc nie czekaliśmy na nic.
Jean Hatzfeld
W zakonach męskich formacja intelektualna jest bardzo ważna, zarówno nauka doktryny, jak i teologii moralnej. Już od Soboru Trydenckiego, czyli od XVI wieku, wszystkie zakony męskie musiały mieć seminaria. Ja siostrom do pięt nie dorastam
w litaniach, różańcach, medytacjach. Ale wiara to coś więcej. Głęboki kontakt z Panem Bogiem. Używanie rozumu. Bez niego mamy naiwność albo fanatyzm.
– W zakonie każdy z nas, i ja, i siostra, musi zbudować swoją relację z Bogiem. Boga nie widać. Bóg nam nie da pokuty. Trzeba się z Nim ułożyć, odnaleźć Go w swojej pracy, służbie. Oboje chcemy jak najlepiej spełniać nasze obowiązki. Tylko siostry są rozliczane z tego, co zewnętrzne: ile godzin klęczą w kaplicy, jaką mają postawę, gdy się modlą, czy noszą habit. Ich dramatem jest, że przy tak ogromnej
dbałości o spełnienie zewnętrznych wymagań nie mają już przestrzeni na życie duchowe. Nie starcza im sił i czasu na zaangażowanie w relację z Bogiem, relację mało uchwytną, której nie da się rozliczyć. Nie czerpią więc z niej energii. I wtedy pojawia się duży kryzys. Część z nich wówczas odchodzi.
Marta Abramowicz
Jean Hatzfeld
W zakonach męskich formacja intelektualna jest bardzo ważna, zarówno nauka doktryny, jak i teologii moralnej. Już od Soboru Trydenckiego, czyli od XVI wieku, wszystkie zakony męskie musiały mieć seminaria. Ja siostrom do pięt nie dorastam
w litaniach, różańcach, medytacjach. Ale wiara to coś więcej. Głęboki kontakt z Panem Bogiem. Używanie rozumu. Bez niego mamy naiwność albo fanatyzm.
– W zakonie każdy z nas, i ja, i siostra, musi zbudować swoją relację z Bogiem. Boga nie widać. Bóg nam nie da pokuty. Trzeba się z Nim ułożyć, odnaleźć Go w swojej pracy, służbie. Oboje chcemy jak najlepiej spełniać nasze obowiązki. Tylko siostry są rozliczane z tego, co zewnętrzne: ile godzin klęczą w kaplicy, jaką mają postawę, gdy się modlą, czy noszą habit. Ich dramatem jest, że przy tak ogromnej
dbałości o spełnienie zewnętrznych wymagań nie mają już przestrzeni na życie duchowe. Nie starcza im sił i czasu na zaangażowanie w relację z Bogiem, relację mało uchwytną, której nie da się rozliczyć. Nie czerpią więc z niej energii. I wtedy pojawia się duży kryzys. Część z nich wówczas odchodzi.
Marta Abramowicz