napis BEZPŁATNE PRZEKĄSKI po drugiej stronie sali - inaczej nasze drinki byłyby o połowę tańsze. Przypomniałem jej, że wszystko bezpłatne kosztuje na dłuższą metę dwa razy więcej albo w końcu nic nie jest warte.
Robert A. Heinlein
Odchodziła ode mnie, ciemna sylwetka ledwie widoczna w świetle kilku wiszących owoców.
-Było mi ciebie brak - powiedziałem. Nie zatrzymała się. Nie tak sobie wyobrażałem nasze spotkanie. Nie chodziło mi o Profesora ani o Epików. Chodziło o nią. I o mnie. Musiałem coś powiedzieć. Coś romantycznego. Coś, co jej zawróci w głowie.
-Jesteś jak kartofelek! - krzyknąłem za nią. - Na polu minowym.
Zastygła w miejscu. Potem obróciła się do mnie z twarzą oświetloną przez na pół dojrzały owoc.
-Kartofelek? - zapytała bez emocji. - To najlepsze na co cię stać?Poważnie?
-To ma sens - odpowiedziałem. - Posłuchaj. Idziesz przez pole minowe i boisz się, że wylecisz w powietrze. I nagle następujesz na coś i myślisz: "już po mnie". Ale to tylko kartofelek. A jesteś uszczęśliwiony, znajdując coś cudownego tam, gdzie spodziewałeś się czegoś okropnego. Tym właśnie jesteś. Dla mnie.
-Kartofelkiem.
-Oczywiście. Frytki? Puree? Kto by nie lubił kartofelków?
-Mnóstwo ludzi. A dlaczego nie może to być coś słodkiego jak ciasteczko?
-Bo ciasteczko nie wyrosło by na polu minowym.Oczywiście.
Patrzyła na mnie parę chwil przez korytarz, a potem usiadła na kępie wyrośniętych korzeni. Do diabła! Zdawało się, że płacze. Idiota! - pomyślałem sobie, idąc przez listowie. Romantyczny. Miałeś być romantyczny, ty frajerze! Kartofelki nie są romantyczne. Powinienem wybrać marchewkę.
Brandon Sanderson
Robert A. Heinlein
Odchodziła ode mnie, ciemna sylwetka ledwie widoczna w świetle kilku wiszących owoców.
-Było mi ciebie brak - powiedziałem. Nie zatrzymała się. Nie tak sobie wyobrażałem nasze spotkanie. Nie chodziło mi o Profesora ani o Epików. Chodziło o nią. I o mnie. Musiałem coś powiedzieć. Coś romantycznego. Coś, co jej zawróci w głowie.
-Jesteś jak kartofelek! - krzyknąłem za nią. - Na polu minowym.
Zastygła w miejscu. Potem obróciła się do mnie z twarzą oświetloną przez na pół dojrzały owoc.
-Kartofelek? - zapytała bez emocji. - To najlepsze na co cię stać?Poważnie?
-To ma sens - odpowiedziałem. - Posłuchaj. Idziesz przez pole minowe i boisz się, że wylecisz w powietrze. I nagle następujesz na coś i myślisz: "już po mnie". Ale to tylko kartofelek. A jesteś uszczęśliwiony, znajdując coś cudownego tam, gdzie spodziewałeś się czegoś okropnego. Tym właśnie jesteś. Dla mnie.
-Kartofelkiem.
-Oczywiście. Frytki? Puree? Kto by nie lubił kartofelków?
-Mnóstwo ludzi. A dlaczego nie może to być coś słodkiego jak ciasteczko?
-Bo ciasteczko nie wyrosło by na polu minowym.Oczywiście.
Patrzyła na mnie parę chwil przez korytarz, a potem usiadła na kępie wyrośniętych korzeni. Do diabła! Zdawało się, że płacze. Idiota! - pomyślałem sobie, idąc przez listowie. Romantyczny. Miałeś być romantyczny, ty frajerze! Kartofelki nie są romantyczne. Powinienem wybrać marchewkę.
Brandon Sanderson