i nieuchronnosci śmierci mój duch przebija się przez spowijający mrok. Miałem wrażenie, że wnoszę się ponad tę pozbawioną nadziei, bezsensowna rzeczywistość i usłyszałem dobiegajace skądś zwycięskie "tak", będące odpowiedzią na moje pytanie o ostateczny sens ludzkiej egzystencji.
Viktor E. Frankl
Otwieram oczy dopiero wczesnym popołudniem. Leżę z głową na ręce Peety, ale nie pamiętam, kiedy przyszedł wczoraj w nocy. Obracam się ostrożnie, żeby go nie obudzić, ale i tak już nie śpi.
- Noc bez koszmarów - odzywa się.
- Jak to? - pytam.
- Tej nocy cię nie dręczyły - wyjaśnia.
Rzeczywiście, pierwszy raz od niepamiętnych czasów spokojnie przespałam noc.
- Ale coś mi się śniło - przypominam sobie. - Szłam przez las za kosogłosem, bardzo długo, ale tak naprawdę to była Rue. Kiedy zaśpiewał, usłyszałam jej głos.
- Dokąd cię zaprowadziła? - Odgarnia mi włosy z czoła.
- Nie wiem, nie dotarłyśmy na miejsce. Ale byłam szczęśliwa.
- Spałaś jak szczęśliwy człowiek - przyznaje Peeta.
- Jak to możliwe, że nigdy nie wiem, kiedy tobie śnią się koszmary? - zdumiewam się.
- Nie mam pojęcia. Chyba nie wrzeszczę, nie młócę rękami i w ogóle jestem spokojny. Po prostu budzę się zdrętwiały ze strachu.
- Powinieneś mnie budzić - zauważam i rozmyślam o tym, że w kiepską noc potrafię wyrwać Peetę ze snu nawet dwa albo trzy razy. I o tym, ile czasu niekiedy potrzeba, żeby mnie uspokoić.
- To nie jest konieczne. Moje koszmary zazwyczaj wiążą się z utratą ciebie - wyznaje. - Dochodzę do siebie, kiedy sobie uświadamiam, że jesteś przy mnie.
Suzanne Collins
Viktor E. Frankl
Otwieram oczy dopiero wczesnym popołudniem. Leżę z głową na ręce Peety, ale nie pamiętam, kiedy przyszedł wczoraj w nocy. Obracam się ostrożnie, żeby go nie obudzić, ale i tak już nie śpi.
- Noc bez koszmarów - odzywa się.
- Jak to? - pytam.
- Tej nocy cię nie dręczyły - wyjaśnia.
Rzeczywiście, pierwszy raz od niepamiętnych czasów spokojnie przespałam noc.
- Ale coś mi się śniło - przypominam sobie. - Szłam przez las za kosogłosem, bardzo długo, ale tak naprawdę to była Rue. Kiedy zaśpiewał, usłyszałam jej głos.
- Dokąd cię zaprowadziła? - Odgarnia mi włosy z czoła.
- Nie wiem, nie dotarłyśmy na miejsce. Ale byłam szczęśliwa.
- Spałaś jak szczęśliwy człowiek - przyznaje Peeta.
- Jak to możliwe, że nigdy nie wiem, kiedy tobie śnią się koszmary? - zdumiewam się.
- Nie mam pojęcia. Chyba nie wrzeszczę, nie młócę rękami i w ogóle jestem spokojny. Po prostu budzę się zdrętwiały ze strachu.
- Powinieneś mnie budzić - zauważam i rozmyślam o tym, że w kiepską noc potrafię wyrwać Peetę ze snu nawet dwa albo trzy razy. I o tym, ile czasu niekiedy potrzeba, żeby mnie uspokoić.
- To nie jest konieczne. Moje koszmary zazwyczaj wiążą się z utratą ciebie - wyznaje. - Dochodzę do siebie, kiedy sobie uświadamiam, że jesteś przy mnie.
Suzanne Collins