- Kto ci pomógł założyć? Ewa wyczuła w jej głosie kpinę. - Wiesz co? - powiedziała z furią. - Następnym razem zanim zaczniesz się nabijać, że czegoś nie umiem zrobić, przypomnij sobie, że to ja jestem tą osobą, która kiedyś nauczyła cię podcierać tyłek.
Agnieszka Olejnik
-Ćwiczyłeś strzelanie od czasu kiedy się ostatnio widzieliśmy?-spytałam lekkim tonem.
Spojrzał na mnie bez słowa.
-Nie?Rogan,sam twierdziłeś,że jesteś beznadziejnym strzelcem(...)Ja prowadzę,ty odpowiadasz za ochronę-kontynuowałam paplaninę.-Jeżeli bandyci napadną nasz dyliżans,jak zamierzasz ich powstrzymać przed użyciem broni?Opuścisz okno,przedstawisz się i będziesz się na nich gapił,aż uciekną w panice?
Nie odpowiedział.Bariera na prawo od nas pękła jak uderzona gigantycznym młotem.Pęknięcia w betonie pognały za nami,otoczone niewielkimi obłoczkami pyłu.Jego magia uderzyła w zapory z brutalna skutecznością.Samochód za nami skręcił,próbując zmienić pas i uciec od pękających zapor.
-Przestań-poprosiłam.
Odgłos pękającego betonu ucichł.
-Chcesz,żebym cie wysadziła?
-Dlaczego miałbym chcieć?
-Żebyś mógł podumać w samotności.
-Ja nie dumam.
-Zatem,żebyś mógł zaplanować jakąś straszną zemstę.A tak poza tym,przerażasz mnie i dostaje od tego świra.
-Taka już moja rola.
-Serio?
-Taka jest natura naszego związku-iskierki zapaliły się w jego oczach.-Oboje robimy to,co konieczne,a kiedy jest już po wszystkim,zawsze dostajesz świra na punkcie tego,co się wydarzyło.
-Nie.
-Nie zrozum mnie źle.Wcale nie chcę,abyś przestała się tak zachowywać.Uważam,że to nadzwyczaj zabawne.
Ilona Andrews
Agnieszka Olejnik
-Ćwiczyłeś strzelanie od czasu kiedy się ostatnio widzieliśmy?-spytałam lekkim tonem.
Spojrzał na mnie bez słowa.
-Nie?Rogan,sam twierdziłeś,że jesteś beznadziejnym strzelcem(...)Ja prowadzę,ty odpowiadasz za ochronę-kontynuowałam paplaninę.-Jeżeli bandyci napadną nasz dyliżans,jak zamierzasz ich powstrzymać przed użyciem broni?Opuścisz okno,przedstawisz się i będziesz się na nich gapił,aż uciekną w panice?
Nie odpowiedział.Bariera na prawo od nas pękła jak uderzona gigantycznym młotem.Pęknięcia w betonie pognały za nami,otoczone niewielkimi obłoczkami pyłu.Jego magia uderzyła w zapory z brutalna skutecznością.Samochód za nami skręcił,próbując zmienić pas i uciec od pękających zapor.
-Przestań-poprosiłam.
Odgłos pękającego betonu ucichł.
-Chcesz,żebym cie wysadziła?
-Dlaczego miałbym chcieć?
-Żebyś mógł podumać w samotności.
-Ja nie dumam.
-Zatem,żebyś mógł zaplanować jakąś straszną zemstę.A tak poza tym,przerażasz mnie i dostaje od tego świra.
-Taka już moja rola.
-Serio?
-Taka jest natura naszego związku-iskierki zapaliły się w jego oczach.-Oboje robimy to,co konieczne,a kiedy jest już po wszystkim,zawsze dostajesz świra na punkcie tego,co się wydarzyło.
-Nie.
-Nie zrozum mnie źle.Wcale nie chcę,abyś przestała się tak zachowywać.Uważam,że to nadzwyczaj zabawne.
Ilona Andrews