Szanowne panie i siostry, kochajmy swoje teściowe, to nasza bezpośrednia przyszłość, kobiety, którymi
staniemy się za jakieś trzydzieści lat (bo inaczej ukochany by nas zwyczajnie nie dostrzegł, nie rozpoznał). Kochajmy swoje rywalki, dawne i obecne: każda z nich ma w sobie coś z nas, coś, czego same nie dostrzegamy i nie cenimy, co jednak dla niego okazuje się najważniejsze...
Oksana Zabużko
Nocą wsiedliśmy na statek z Bandar Abbas na irańskim brzegu i rano obudziliśmy się, mając przed oczami zachwycający zarys Dubaju na tle nieba. Gładka i lśniąca finansowa stolica Arabii górowała nad resztą regionu jak ogromny środkowy palec, pokazany każdemu orientaliście od Chateaubrianda po Bernarda Lewisa, który pisał o "arabskim umyśle" niezdolnym do zorganizowania czy podtrzymania czegoś o takiej dynamice.
Henry Hemming
- Ej, proszę pana, chce pan zginąć? - wykrzyknął kierowca rykszy motorowej, zwalniając z klekotem obok skutera Śripatiego. Uciekając w pośpiechu przed autobusem, Śripati zajechał bowiem drogę trójkołowcowi. Usunął się i ryksza ruszyła, przeciskając się z brzękiem, jak oszalały chrząszcz, w rozgorączkowanym popołudniowym tłoku. Z tyłu małego pojazdu bez drzwiczek jego pasażerki, dwie młode kobiety, z determinacją trzymały się ścianek z grubego płótna. Wibracje silnika rykszy zamieniały ich twarze w drżącą galaretę. Jedna z kobiet na chwilę puściła się ścianki, żeby pochwycić luźny koniec sari, który wyfrunął z rykszy i usiłując go wetknąć między nogi, omal nie wypadła.
Anita Rau Badami
Kiedy pozostaliśmy sami we dwóch, siedział z taką miną, jak gdyby posiadał jakieś cenne a nie znane mi tajemnice. Tego już było mi za wiele. Gdy nie miał nikogo pod ręką, przeprowadzał śledztwo na winie, które pił. Trzymał szkalneczkę w palcach pod światło, kosztował porto, wąchał trunek, próbował, wypijał do dna, znowu nalewał i znowu badał napój, jak na śledztwie, tak długo, aż zaczynałem się denerwować, jak gdyby wino podczas badania mogło mu powiedzieć coś niedobrego o mojej osobie. Trzy lub cztery razy czyniłem słabe wysiłki, by rozpocząć z nim rozmowę, ale ilekroć widział, że zamierzam go o coś spytać, patrzył na mnie ze szklanką w dłoni i mlaskał językiem, jak gdyby chcąc dać mi do poznania, ze nie warto pytać, bo on i tak mi nie może odpowiedzieć.
Charles Dickens
Oksana Zabużko
Nocą wsiedliśmy na statek z Bandar Abbas na irańskim brzegu i rano obudziliśmy się, mając przed oczami zachwycający zarys Dubaju na tle nieba. Gładka i lśniąca finansowa stolica Arabii górowała nad resztą regionu jak ogromny środkowy palec, pokazany każdemu orientaliście od Chateaubrianda po Bernarda Lewisa, który pisał o "arabskim umyśle" niezdolnym do zorganizowania czy podtrzymania czegoś o takiej dynamice.
Henry Hemming
- Ej, proszę pana, chce pan zginąć? - wykrzyknął kierowca rykszy motorowej, zwalniając z klekotem obok skutera Śripatiego. Uciekając w pośpiechu przed autobusem, Śripati zajechał bowiem drogę trójkołowcowi. Usunął się i ryksza ruszyła, przeciskając się z brzękiem, jak oszalały chrząszcz, w rozgorączkowanym popołudniowym tłoku. Z tyłu małego pojazdu bez drzwiczek jego pasażerki, dwie młode kobiety, z determinacją trzymały się ścianek z grubego płótna. Wibracje silnika rykszy zamieniały ich twarze w drżącą galaretę. Jedna z kobiet na chwilę puściła się ścianki, żeby pochwycić luźny koniec sari, który wyfrunął z rykszy i usiłując go wetknąć między nogi, omal nie wypadła.
Anita Rau Badami
Kiedy pozostaliśmy sami we dwóch, siedział z taką miną, jak gdyby posiadał jakieś cenne a nie znane mi tajemnice. Tego już było mi za wiele. Gdy nie miał nikogo pod ręką, przeprowadzał śledztwo na winie, które pił. Trzymał szkalneczkę w palcach pod światło, kosztował porto, wąchał trunek, próbował, wypijał do dna, znowu nalewał i znowu badał napój, jak na śledztwie, tak długo, aż zaczynałem się denerwować, jak gdyby wino podczas badania mogło mu powiedzieć coś niedobrego o mojej osobie. Trzy lub cztery razy czyniłem słabe wysiłki, by rozpocząć z nim rozmowę, ale ilekroć widział, że zamierzam go o coś spytać, patrzył na mnie ze szklanką w dłoni i mlaskał językiem, jak gdyby chcąc dać mi do poznania, ze nie warto pytać, bo on i tak mi nie może odpowiedzieć.
Charles Dickens