i ich uniknąć. Jeśli widzisz lub słyszysz nadjeżdżający pociąg, schodzisz z torów i trzymasz się od niego z daleka. To drobiazgi wbijają cię w ziemię. To, czego nie zobaczysz, póki nie spojrzysz w lustrko wsteczne.
Regina Brett
(...)
– Podnieca mnie… podniecanie ciebie – mamrotał Ash, wsuwając dłoń między uda Mariusa i pieszcząc delikatną skórę tam, lekko pokrytą włoskami. – Chęć przekonania się, jak bardzo mogę cię rozpalić… Co może cię doprowadzić do szaleństwa… Jaki dotyk? Gdzie? Kiedy? Jak reagujesz? To daje mi prawdziwy odlot. – Pochylił się nad wijącym się w gorączce ciałem Mariusa. Mężczyzna słuchał go, wodząc po nim rozpalonym wzorkiem. Każdemu jego słowu towarzyszył cichy jęk.– Od pierwszej chwili, kiedy tak bez oporu przyznałeś, że podniecają cię moje usta… Nie byłem w stanie myśleć o niczym innym. Twój zapach, kiedy jesteś podniecony… Twoje szerokie usta. Na moich. – Ash wziął w posiadanie zaskoczone, rozwarte wargi Mariusa. Wilgotne i obrzmiałe. Gorące i głodne.
–Ash…. Och, Boże… Och… To, co mówisz, doprowadza mnie do szaleństwa!
– Mmmm… Bardzo dobrze. – Bez ceregieli Ash rozsunął kolanem uda Mariusa i wślizgnął się miedzy nie. Obaj byli tak podnieceni, że ich opanowanie wisiało na włosku. – Mnie doprowadza
do szaleństwa, móc i wiedzieć, że mogę…
Marius nie mógł uwierzyć, że jego na serio bierze ta dominująca, agresywna postawa Asha. Niczym wosk topniał każdy jego opór. Każda wątpliwość zamieniała się w pragnienie. Ogromny, twardy niczym stal członek Asha wszedł w zażyły kontakt z jego. Trąc się o siebie i pozbawiając go tchu. Żar spływał z jego kręgosłupa wprost do jego jader.
– Ash… Wykończysz mnie… Proszę…
– Och, moje baby cierpi. Nie możemy na to pozwolić…
Jak na tak wielkiego mężczyznę Asher poruszał się błyskawicznie. W ułamku sekundy
był między jego udami, szerokimi barkami rozpychając je szeroko. Marius czuł się nagi i wyeksponowany. I tak podniecony, jak jeszcze nigdy w życiu.
Wolno, ale zdecydowanie Ash przesunął językiem po krawędzi jego tętniącego członka. (...)
AkFa
Regina Brett
(...)
– Podnieca mnie… podniecanie ciebie – mamrotał Ash, wsuwając dłoń między uda Mariusa i pieszcząc delikatną skórę tam, lekko pokrytą włoskami. – Chęć przekonania się, jak bardzo mogę cię rozpalić… Co może cię doprowadzić do szaleństwa… Jaki dotyk? Gdzie? Kiedy? Jak reagujesz? To daje mi prawdziwy odlot. – Pochylił się nad wijącym się w gorączce ciałem Mariusa. Mężczyzna słuchał go, wodząc po nim rozpalonym wzorkiem. Każdemu jego słowu towarzyszył cichy jęk.– Od pierwszej chwili, kiedy tak bez oporu przyznałeś, że podniecają cię moje usta… Nie byłem w stanie myśleć o niczym innym. Twój zapach, kiedy jesteś podniecony… Twoje szerokie usta. Na moich. – Ash wziął w posiadanie zaskoczone, rozwarte wargi Mariusa. Wilgotne i obrzmiałe. Gorące i głodne.
–Ash…. Och, Boże… Och… To, co mówisz, doprowadza mnie do szaleństwa!
– Mmmm… Bardzo dobrze. – Bez ceregieli Ash rozsunął kolanem uda Mariusa i wślizgnął się miedzy nie. Obaj byli tak podnieceni, że ich opanowanie wisiało na włosku. – Mnie doprowadza
do szaleństwa, móc i wiedzieć, że mogę…
Marius nie mógł uwierzyć, że jego na serio bierze ta dominująca, agresywna postawa Asha. Niczym wosk topniał każdy jego opór. Każda wątpliwość zamieniała się w pragnienie. Ogromny, twardy niczym stal członek Asha wszedł w zażyły kontakt z jego. Trąc się o siebie i pozbawiając go tchu. Żar spływał z jego kręgosłupa wprost do jego jader.
– Ash… Wykończysz mnie… Proszę…
– Och, moje baby cierpi. Nie możemy na to pozwolić…
Jak na tak wielkiego mężczyznę Asher poruszał się błyskawicznie. W ułamku sekundy
był między jego udami, szerokimi barkami rozpychając je szeroko. Marius czuł się nagi i wyeksponowany. I tak podniecony, jak jeszcze nigdy w życiu.
Wolno, ale zdecydowanie Ash przesunął językiem po krawędzi jego tętniącego członka. (...)
AkFa