glina. Nikt nie jest w stanie wniknąć w czyjeś myśli, choćby nie wiadomo jak mocno kochał. Oczy i usta mówią jedno, a w środku wielka tajemnica. To najtrudniejsza rzecz na świecie: spotkać kogoś, kto nie będzie chciał od ciebie więcej, niż możesz mu dać.
Krystyna Januszewska
Nie, nie byłam druga. Nie byłam nawet szósta czy siódma. Darek miał w swoim życiu wiele miłości, którym poświęcał czas i energię, ale ja nie byłam żadną z nich. Miał córkę, śliczną i absorbującą sześciolatkę. Miał swoją firmę, która wymagała przecież nadzoru i ciężkiej pracy. Miał swoje rajdy - w terenowych autach przemierzali z kolegami coraz to dziksze i bardziej bagniste tereny. Chyba nawet przy tym polowali. Miał swój wychuchany samochód z alufelgami i skórzaną tapicerką. Miał swoją giełdę. Swój aparat z drogimi obiektywami. No i swoją Julię, która, o dziwo, nigdy nie zadawała niewygodnych pytań i rzekomo mieszkała bardziej u niego niż z nim. A ja byłam jakimś błędem w procedurze i zaburzeniem harmonii. Pojawiłam się, zabrałam cenny czas, który można było przeznaczyć na córkę, pracę albo hobby, i śmiałam mieć marzenia, w zamian dając swoje ciało i ślepe uwielbienie. Ależ to było idiotyczne. Jałowe. Stereotypowa idiotka. Nigdy mi nic nie obiecał, nigdy nie wpuścił do swojego życia - nie zapraszał w ulubione miejsca, nie mówił o ulubionych potrawach, filmach czy zapachach, nie próbował znaleźć dla mnie czasu w święta, nigdy nie dał więcej, niż musiał. Doskonale znałam swoje miejsce w szeregu i doskonale wiedziałam, kim jestem. Straciłam na niego rok. Rok życia.
Małgorzata Kalicińska
Krystyna Januszewska
Nie, nie byłam druga. Nie byłam nawet szósta czy siódma. Darek miał w swoim życiu wiele miłości, którym poświęcał czas i energię, ale ja nie byłam żadną z nich. Miał córkę, śliczną i absorbującą sześciolatkę. Miał swoją firmę, która wymagała przecież nadzoru i ciężkiej pracy. Miał swoje rajdy - w terenowych autach przemierzali z kolegami coraz to dziksze i bardziej bagniste tereny. Chyba nawet przy tym polowali. Miał swój wychuchany samochód z alufelgami i skórzaną tapicerką. Miał swoją giełdę. Swój aparat z drogimi obiektywami. No i swoją Julię, która, o dziwo, nigdy nie zadawała niewygodnych pytań i rzekomo mieszkała bardziej u niego niż z nim. A ja byłam jakimś błędem w procedurze i zaburzeniem harmonii. Pojawiłam się, zabrałam cenny czas, który można było przeznaczyć na córkę, pracę albo hobby, i śmiałam mieć marzenia, w zamian dając swoje ciało i ślepe uwielbienie. Ależ to było idiotyczne. Jałowe. Stereotypowa idiotka. Nigdy mi nic nie obiecał, nigdy nie wpuścił do swojego życia - nie zapraszał w ulubione miejsca, nie mówił o ulubionych potrawach, filmach czy zapachach, nie próbował znaleźć dla mnie czasu w święta, nigdy nie dał więcej, niż musiał. Doskonale znałam swoje miejsce w szeregu i doskonale wiedziałam, kim jestem. Straciłam na niego rok. Rok życia.
Małgorzata Kalicińska