nad tobą przewagę. Nigdy. Nawet jeżeli kochasz go każdą komórką swego ciała, to może skończyć się bardzo szybko. Nawet jeśli wasze życie toczy się pomyślnie. Nawet gdy znasz wszystkie jego tajemnice i słabostki.
Jonathan Carroll
- Trzeba szukać meliny - szepnął Siódmy.
- Kryjówki na kilka dni czy na całe życie?
- Ja już na całe życie. Nie mam wyboru. Nie mam czasu - dodał Siódmy. - Matko Święta. Może ja leżę na stole operacyjnym i jakiś chirurg wycina mi guz z mózgu.
- Nie, nie. Pan się rozkoszuje stanem wojennym. Odbija wam się wojną.
- Co pan plecie? Jaki stan wojenny? Mnie boli głowa. Wyszedłem łyknąć świeżego powietrza. Lubię wyjść o świcie przed dom. Mam znajomych świtowych. Roznosicielkę mleka, pewnego szofera i jakiegoś typa, który nigdy w ogóle nie śpi. Całą noc tłucze się po klatkach schodowych, po podwórzu, po ulicy. Straszy, jak duch, pijaków, kurwy i narkomanów.
- Patrzcie, świta, a coraz gorzej widać.
- To nic, to tylko zwiadowca zgasił światło. Oszczędza, jak to podczas wojny.
- Wojny kogo z kim?
- Wojny dobra ze złem.
- To już było. Przeszło do baśni i legend.
- Ale wróciło do naszego życia. Szatan nałożył mundur, przypiął pistolet i ruszył w świat. W nasz biedny świat. Szukać zwady. Pobić się z aniołami, którzy zadają się z pedałami.
- A Pan Bóg ukrywa się w Puszkarni.
- Z Puszkarni kiedyś wielu ludzi wyszło na świat. Uczonych, wynalazców, poetów, filozofów, skrzypków, malarzy. Cały świat to jednak wielka Puszkarnia. Wszyscy wyjechali, wyszli, uciekli z Puszkarni.
- Już świta. Trzeba szukać meliny.
- Już świta. Trzeba dalej żyć. Trzeba jakoś żyć.
- Komu wojna, komu krowa dojna.
- Pan do mnie pije?
- Ja w ogóle. Boli mnie głowa. Nade mną dziesięć pięter.
- Gdzie ta dziewczyna?
- Siedziała pod oknem.
- Nie ma. Sczezła, rozpłynęła się, odeszła nocą.
- Już dzień.
- Zobaczymy, co przyniesie.
- Dzień dobry i do widzenia.
- Może się spotkamy.
- Wszyscy kiedyś się spotkają.
Tadeusz Konwicki
Jonathan Carroll
- Trzeba szukać meliny - szepnął Siódmy.
- Kryjówki na kilka dni czy na całe życie?
- Ja już na całe życie. Nie mam wyboru. Nie mam czasu - dodał Siódmy. - Matko Święta. Może ja leżę na stole operacyjnym i jakiś chirurg wycina mi guz z mózgu.
- Nie, nie. Pan się rozkoszuje stanem wojennym. Odbija wam się wojną.
- Co pan plecie? Jaki stan wojenny? Mnie boli głowa. Wyszedłem łyknąć świeżego powietrza. Lubię wyjść o świcie przed dom. Mam znajomych świtowych. Roznosicielkę mleka, pewnego szofera i jakiegoś typa, który nigdy w ogóle nie śpi. Całą noc tłucze się po klatkach schodowych, po podwórzu, po ulicy. Straszy, jak duch, pijaków, kurwy i narkomanów.
- Patrzcie, świta, a coraz gorzej widać.
- To nic, to tylko zwiadowca zgasił światło. Oszczędza, jak to podczas wojny.
- Wojny kogo z kim?
- Wojny dobra ze złem.
- To już było. Przeszło do baśni i legend.
- Ale wróciło do naszego życia. Szatan nałożył mundur, przypiął pistolet i ruszył w świat. W nasz biedny świat. Szukać zwady. Pobić się z aniołami, którzy zadają się z pedałami.
- A Pan Bóg ukrywa się w Puszkarni.
- Z Puszkarni kiedyś wielu ludzi wyszło na świat. Uczonych, wynalazców, poetów, filozofów, skrzypków, malarzy. Cały świat to jednak wielka Puszkarnia. Wszyscy wyjechali, wyszli, uciekli z Puszkarni.
- Już świta. Trzeba szukać meliny.
- Już świta. Trzeba dalej żyć. Trzeba jakoś żyć.
- Komu wojna, komu krowa dojna.
- Pan do mnie pije?
- Ja w ogóle. Boli mnie głowa. Nade mną dziesięć pięter.
- Gdzie ta dziewczyna?
- Siedziała pod oknem.
- Nie ma. Sczezła, rozpłynęła się, odeszła nocą.
- Już dzień.
- Zobaczymy, co przyniesie.
- Dzień dobry i do widzenia.
- Może się spotkamy.
- Wszyscy kiedyś się spotkają.
Tadeusz Konwicki