wydaje. Nawet składowisko śmieci błyszczące w upale, ogromna góra metalowych odpadków, topiącego się plastiku i śmierdzących resztek wydaje się dziwna i niezwykła jak jakiś obcy świat przetransportowany na ziemię.
Lauren Oliver
Kochałem cię, więc uchwyciłem w ręce te fale ludzi
i wolę mą gwiazdami na niebie wypisałem,
Aby dla ciebie wolność zyskać,
piękny, siedmiu filarów siłą wsparty dom,
i by jaśniały twoje oczy dla mnie
Gdy tam dojdziemy.
Zdawało się: śmierć sługą moją jest w wędrówce.
Aż się zbliżyliśmy, a ty na drodze czekasz,
Uśmiechasz się. I wtedy ona, śmierć,
zawistnie wyprzedziła mnie i ciebie wzięła
Do swojej ciszy.
Miłość, wędrówką utrudzona, dotknęła twego ciała;
zapłata krótka - nasza na tę chwilę.
Dopóki miękka ziemi dłoń nie zagarnęła twojej postaci
i póki robak nie przeniknął tego,
Co było twoje.
Ludzie prosili mnie, bym nasze dzieło wzniósł,
ten nieskalany dom, twoją pamiątkę,
Lecz by pomnik był, strzaskałem je, nie dokończone, i oto teraz żyjątka małe pełzną tam, schronienie sobie klecą,
W owym kalekim cieniu
twojego daru.
Thomas Edward Lawrence
Lauren Oliver
Kochałem cię, więc uchwyciłem w ręce te fale ludzi
i wolę mą gwiazdami na niebie wypisałem,
Aby dla ciebie wolność zyskać,
piękny, siedmiu filarów siłą wsparty dom,
i by jaśniały twoje oczy dla mnie
Gdy tam dojdziemy.
Zdawało się: śmierć sługą moją jest w wędrówce.
Aż się zbliżyliśmy, a ty na drodze czekasz,
Uśmiechasz się. I wtedy ona, śmierć,
zawistnie wyprzedziła mnie i ciebie wzięła
Do swojej ciszy.
Miłość, wędrówką utrudzona, dotknęła twego ciała;
zapłata krótka - nasza na tę chwilę.
Dopóki miękka ziemi dłoń nie zagarnęła twojej postaci
i póki robak nie przeniknął tego,
Co było twoje.
Ludzie prosili mnie, bym nasze dzieło wzniósł,
ten nieskalany dom, twoją pamiątkę,
Lecz by pomnik był, strzaskałem je, nie dokończone, i oto teraz żyjątka małe pełzną tam, schronienie sobie klecą,
W owym kalekim cieniu
twojego daru.
Thomas Edward Lawrence