spotka, jak i wtedy, kiedy cię omija. Ale to niedokładnie tak. To skazujący i skazany. To kat i ostrze. I ułaskawienie w ostatnich chwilach. Głęboki oddech, spojrzenie w niebo i westchnienie: dzięki ci, Boże. Miłość – zabije cię i jednocześnie cię ocali.
Lauren Oliver
Telefon dzwonił. Uzyskano połączenie i zgłosiła się kobieta, całkiem rozweselona. W dali dało się słyszeć pojękiwania i głosik: Grzesiu, nie tak ostro, bo rozmażesz mi szminkę!
– Ewcia – zawołał cichutko Tursek. – Ewuńka.
– Co ty Donek, znowu chlałeś? – zapytała Kopara. – Mamy tu zajebisty problem. Pułkownik już wie.
– Co ty nie powiesz? – odpowiedział Tursek.
– Na głośnomówiący go łacha weźcie – kazał Dubieniecki.
– Robi się Pułkowniku – zareagował Chawranek.
– Ewcia! – wołał Donatan.
– No, ja! – odpowiadała Kopara. – Mów, co się dzieje, bo mało się nie posrałam, jak do mnie zadzwonił. – Rozłączyłam się, ale dzwoniłam do Śledzia, by służby zajęły się Dubienieckim. Nie możemy dłużej słuchać tego capa, on bierze za duże myto. – O naszą przyszłość tu chodzi, a ten stary cepisko nie ma już takich potrzeb!
– Ty raszplo! – wrzasnął Dubieniecki.
– O Jezus! – parsknęła Kopara. – A skąd on tu? – Donuś?!
– On wszystko słyszy – odpowiedział Tursek, za co dostał przez łeb od Chawranka. – Rób posłusznie, co mówi, bo mnie zajebie! – wrzeszczał panicznie, na cały głos Tursek.
– Kopara! – wtrącił się w rozmowę Dubieniecki. – Zwołaj media. – Podsyć z lekka awanturę przeciwko Kaczkodukom. – Nakaż Komorowi, aby stanął za waszą sprawą. Uruchom naszych ludzi, niech jęczą i tworzą nowe partie. – Zbierajcie dupy! – Wracam! – Spuść stado psów! Węszyć! – I niech te partie walczą z systemem, dajcie im kasę, byle ludzi zmylić.
Po tych słowach zapadła taka niezręczna cisza.
Marcin Łupkowski
Lauren Oliver
Telefon dzwonił. Uzyskano połączenie i zgłosiła się kobieta, całkiem rozweselona. W dali dało się słyszeć pojękiwania i głosik: Grzesiu, nie tak ostro, bo rozmażesz mi szminkę!
– Ewcia – zawołał cichutko Tursek. – Ewuńka.
– Co ty Donek, znowu chlałeś? – zapytała Kopara. – Mamy tu zajebisty problem. Pułkownik już wie.
– Co ty nie powiesz? – odpowiedział Tursek.
– Na głośnomówiący go łacha weźcie – kazał Dubieniecki.
– Robi się Pułkowniku – zareagował Chawranek.
– Ewcia! – wołał Donatan.
– No, ja! – odpowiadała Kopara. – Mów, co się dzieje, bo mało się nie posrałam, jak do mnie zadzwonił. – Rozłączyłam się, ale dzwoniłam do Śledzia, by służby zajęły się Dubienieckim. Nie możemy dłużej słuchać tego capa, on bierze za duże myto. – O naszą przyszłość tu chodzi, a ten stary cepisko nie ma już takich potrzeb!
– Ty raszplo! – wrzasnął Dubieniecki.
– O Jezus! – parsknęła Kopara. – A skąd on tu? – Donuś?!
– On wszystko słyszy – odpowiedział Tursek, za co dostał przez łeb od Chawranka. – Rób posłusznie, co mówi, bo mnie zajebie! – wrzeszczał panicznie, na cały głos Tursek.
– Kopara! – wtrącił się w rozmowę Dubieniecki. – Zwołaj media. – Podsyć z lekka awanturę przeciwko Kaczkodukom. – Nakaż Komorowi, aby stanął za waszą sprawą. Uruchom naszych ludzi, niech jęczą i tworzą nowe partie. – Zbierajcie dupy! – Wracam! – Spuść stado psów! Węszyć! – I niech te partie walczą z systemem, dajcie im kasę, byle ludzi zmylić.
Po tych słowach zapadła taka niezręczna cisza.
Marcin Łupkowski