Jednostka szuka poczucia bezpieczeństwa w przynależności do grupy. Również dzisiaj, mimo globalizacji i
coraz ściślejszych międzynarodowych powiązań, najbardziej znaczącymi ogniwami, spajającymi ze sobą członków dużych grup, okazują się przynależność etniczna, religijna i narodowa.
Helga Hirsch
Wtedy właśnie otwarła się pode mną głębia, która wstrząsnęła całym moim życiem. Straciłem równowagę.
To był upadek bez żadnego ruchu.
Siedziałem na szczycie łysego pagórka. Wokół siebie nie widziałem nic prócz przestrzeni. Jedynym odczuwalnym wydarzeniem był upływ czasu. Pełen spokoju nudziłem się. Obejmowałem kolana dłońmi i wtedy właśnie, nagle, bez żadnego ruchu, zacząłem spadać...
Spadałem...
Spadałem...
Spadałem...
Staczałem się w głąb siebie samego. Czy mogłem podejrzewać, że znajdzie się tam aż tyle stromych skał, aż tak zawrotne przepaście, że pogłos setek tysięcy kroków rozbrzmiewać może wewnątrz człowieczego ciała? Staczałem się w pustkę.
Im szybciej spadałem, tym głośniejszy stawał się mój krzyk. Ale szybkość upadku czyniła go niesłyszalnym.
Jeszcze później poczułem, że się rozluźniam. Nabierałem innej konsystencji. Traciłem ciężar. Coraz mniejsza była różnica między mną a powietrzem. Stawałem się powietrzem.
Dzięki przyspieszeniu odcieleśniałem się. Spadanie uczyniło mnie lekkim. Ostatecznie stałem się falującym powietrzem.
Éric-Emmanuel Schmitt
Helga Hirsch
Wtedy właśnie otwarła się pode mną głębia, która wstrząsnęła całym moim życiem. Straciłem równowagę.
To był upadek bez żadnego ruchu.
Siedziałem na szczycie łysego pagórka. Wokół siebie nie widziałem nic prócz przestrzeni. Jedynym odczuwalnym wydarzeniem był upływ czasu. Pełen spokoju nudziłem się. Obejmowałem kolana dłońmi i wtedy właśnie, nagle, bez żadnego ruchu, zacząłem spadać...
Spadałem...
Spadałem...
Spadałem...
Staczałem się w głąb siebie samego. Czy mogłem podejrzewać, że znajdzie się tam aż tyle stromych skał, aż tak zawrotne przepaście, że pogłos setek tysięcy kroków rozbrzmiewać może wewnątrz człowieczego ciała? Staczałem się w pustkę.
Im szybciej spadałem, tym głośniejszy stawał się mój krzyk. Ale szybkość upadku czyniła go niesłyszalnym.
Jeszcze później poczułem, że się rozluźniam. Nabierałem innej konsystencji. Traciłem ciężar. Coraz mniejsza była różnica między mną a powietrzem. Stawałem się powietrzem.
Dzięki przyspieszeniu odcieleśniałem się. Spadanie uczyniło mnie lekkim. Ostatecznie stałem się falującym powietrzem.
Éric-Emmanuel Schmitt